sobota, 19 kwietnia 2025

Od Violet CD Lairy — „Live Love Laugh Lobotomy"

Poprzednie opowiadanie

WIOSNA

Nie miała bladego pojęcia o tym, co się właśnie wydarzyło. Wiedziała tylko, że w przeciągu jednej sekundy wydarzyło się dużo. O dwa kroki za dużo.
Zbyt szybko została przerzucona przez ramię jak worek z prezentami przez niesamowicie silną córkę Hefajstosa. Może zrobiłoby to na niej wrażenie, gdyby ta rybia dziewczyna nie zniechęcała ją do siebie na każdym kroku odkąd Chejron wcisnął ją pod jej skrzydła, jednakże aktualnie Violet chciała się wydostać z jej mocnego uścisku. Choć nie było łatwo zejść w jakikolwiek sposób na ląd, niż wierzgać się z całych swoich sił, za późno zdała sobie sprawę dokąd tak naprawdę ruda ją niesie.
Woda. Jeszcze tego brakowało!
Zadziałała dosyć impulsywnie. Właściwie, wychodziła z założenia, że jeśli już musi wpaść to pociągnie ją za sobą, pozbawiając Lairę satysfakcji i jej cholernie irytującego uśmiechu, więc był to impuls, a jednocześnie jedyne sensowne rozwiązanie, które zdążyło wpaść jej do głowy na sekundę przed tragedią. Korzystając z tego, w jaki sposób zwisa nad dziewczyną, udało jej się chwycić ją za kostkę.
Runęły tuż przy brzegu. Jedna obiła się o mokry piach, zaś druga pocałowała płytkie dno słonej wody. Była przerażona nagłością kolejności zdarzeń, co okazywała poprzez ciężkie oddechy i rozszerzone gałki oczne w geście szoku.
Wtedy zaczęła się śmiać. Było to mimowolne; na pewno Violet nie miała powodu do rozbawienia. Był to dla niej śmiech maniakalny, totalnie wymknięty spod kontroli. Jedyne czego była pewna, że miała ochotę wykrzyczeć najgorszą z możliwych klątw - wiązankę słów, z której matka zdecydowanie byłaby dumna, ale z jakiegoś powodu wstrzymywała się od tego, jakby szukała więcej powodów, aby to zrobić. Nawet, jeśli nareszcie znalazła się osoba, która potrafiła ją wytrącić z równowagi i wprawić w tryb “kurwienia” na pełnych obrotach (choć normalnie unikała przeklinania, to w tym wypadku nie potrafiła się powstrzymać).
Musiała wstać. Zrobiła to chwiejnym krokiem, słuchając paplania rudowłosej.
— Ja pierdolę — Laira zaczęła się otrzepywać z piachu. — Chociaż raz, cukiereczku, jesteśmy na równi.
W międzyczasie zaobserwowała, jak dziewczyna zdejmuje mokrą koszulkę, którą widocznie ją drażniła, ukazując tym stanik sportowy, równie mokry oraz liczne rany, które zapewne miały swoje ciekawe historie do opowiedzenia. Violet przez ułamek sekundy zahipnotyzowana wpatrywała się w rysy ciała dziewczyny, jak wyrzeźbione przez greckich przodków w kamieniu - może wariowała ze samotności, ale uważała, że ta laska jest całkiem dobrze zbudowana. Mogłaby zacząć podziwiać te widoki, gdyby nie wiedziała, do kogo one należą.
— Wsadź sobie tego “cukiereczka” — prychnęła cicho, wykonując kilka kroków do przodu, byle oddalić się od wody. Na dłoni przywołała maleńki płomyk, którym zaczęła osuszać się niczym suszarką do włosów.
— Przesadzasz — Córka Hefajstosa machnęła ręką. — Ty chociaż możesz się osuszyć, a ja w życiu nie pozbędę się piachu z dupy.
Przewróciła oczami i zaczęła iść w kierunku obozu. Nie miała już siły. Po prostu nie miała już siły. Miała wrażenie, że nie spotyka ją nic dobrego - ciągle tylko odrzucenie, a dzisiaj na deser od mamuśki kolejne wystawienie na próbę cierpliwości w postaci Lairy. Czy ona naprawdę źle się wyrażała, wykonując te wszystkie rytuały dla niej? Czy Hekate jej nienawidzi? Cholernie była tym zmęczona.
— Daj mi spokój.
Chciała jedynie wrócić do siebie, położyć się i zasnąć tak, aby już nigdy więcej się nie obudzić.

 Laira?
──── 
[522 słowa: Violet otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz