W realnym życiu takie historie zawarte są we filmach, komiksach, grach… i tak dalej. Historie o osobach, które w swoim uniwersum nie wyróżniają się; żyją swoim szarym, nastoletnim życiem – zazwyczaj określane mianem nerdów czy pozerów innej kategorii, w każdym razie niekoniecznie akceptowani w społeczeństwie. Potem dzieje się coś pozornie zwyczajnego na poziomie ugryzienia pająka, wypadku przy pracy w laboratorium i tak dalej, jednak okazuje się, że owa ofiara, która do tego czasu była zwykłym npc, nabywa zdolności sprzeczne z prawami fizyki i nagle w przeciągu kilku dni musi uratować całe miasto przed niewyżytym emocjonalnie złolem, który swoją tragedię musi odbić na jednym, cholernym Nowym Jorku. Owszem, zawsze jest to Nowy Jork.
Acz w tym momencie jesteśmy w San Francisco. Jesteśmy zwyczajnym, wyluzowanym nastolatkiem i o dziwo lubianym w liceum. Pewnej nocy, wracając z imprezy u kumpla, cudem unikasz ataku czegoś, co zdecydowanie nie było człowiekiem. ,,Przysięgam, nic nie piłem, ani nie brałem” – zwierzasz się matce ze wszystkiego. A co ona na to?
— Keith, spotkało Cię to, ponieważ przespałam się kilka razy z rzymskim bogiem, a ty jesteś herosem.
No, może jednak użyła innych słów. Nie była tak bezpośrednia. Powoli opowiedziała o wszystkim, ostrożnie dobierając słowa, aby tylko jej syn zrozumiał. O Apollu. O tym, jak go spotkała, o tym, jak wszystkiego się dowiedziała, o tym, jak żyją tacy, jak oni, o tym, co powinni zrobić dalej.
Zaś dla niego wciąż było to realne życie. Nie z komiksów, nie z gier, nie z seriali. Świat rzeczywisty, który nabrał obrotu, znanego mu wcześniej z fikcji. Kiedy upewnił się, że żadne z nich nie zażyło wcześniej żadnej substancji od bujnej wyobraźni i czy przypadkiem w kalendarzu nie wisi kartka z dnia pierwszego kwietnia, wsiąknął w fotel i wziął kilka głębokich wdechów. Słowo ,,nierealne” przewinęło się z tysiąc razy, zanim doszedł do siebie.
Jak byście się czuli na jego miejscu? Czy istnieje sposób, aby się odnaleźć w pomieszczeniu, w którym nagle stoi się na suficie?
Syn rzymskiej wersji Apolla stanął u progu Obozu Jupiter – jego nowego miejsca zamieszkania. Co do tego akurat miał dobre przeczucia. Nie musiał zmieniać szkoły, mógł odwiedzić mamę, kiedy chciał. Jednak przybył tu, aby następnym razem nie zostać zaskoczonym przez potwora. Przejść trening, poznać wielu innych, takich jak on i zrozumieć, kim właściwie jest.
,,Czwarta kohorta”, usłyszał od chłopaka, który miał go wprowadzić. Nie pamiętał jego imienia, choć nie raczył zaprowadzić go dalej niż do miejsca, gdzie mieszkają dzieciaki z tej całej ..czwartej kohorty”. Jednak pierwsze, co zrobił, jak tylko odstawił swoje rzeczy, to wleciał z przytupem do łazienki. Nie zwracał uwagi na to, czy to damska, męska… po prostu potrzebował odizolowania się przez parę chwil. Towarzyszyła mu burza emocji; cała tęczowa paleta. Głównie pozytywnych, lecz główną siłą był stres, objawiający się skrętem żołądka.
Przy drzwiach od jednej z kabin stała mamrocząca do siebie blondynka, ozdabiając klozet czarnym markerem permanentnym bardzo bezpośrednimi cytatami. Osoba ta nosiła ze sobą dziwną woń. Z lekka nieprzyjemną, kojarzącą się z zapachami wsi, lecz przynajmniej dla Keitha znośną, gdyż chłopak od dziecka miał bardzo słaby węch. Ciężko mu było nie zagadać.
— Narysuj kutasa. — Polecił z uśmiechem. — Jakiegoś bydlaka.
— Huh? — Artysta uniósł brew.
— Ah, wybacz moje maniery. — Ukłonił się. — Jestem Keith. Keith Mishra. Dopiero mnie przydzielono do czwartej kohorty.
Quinn?
────
[533 słowa: Keith otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz