UWAGA: NSFW, BARDZO GRAFICZNE, SERIO, JEŚLI NIE MACIE WIĘCEJ NIŻ 18 LAT TO MACIE TU NIE WCHODZIĆ
z dedykacją dla Keniego ♥
Drzwi od łazienki trzasnęły z hukiem. Mimo szumu krwi w uszach — skutku nadmiaru alkoholu — Isha wyraźnie usłyszała kliknięcie przekręcanej blokady. Kroki kobiety rozbrzmiały echem po kafelkach, z każdą chwilą coraz bliższe. Jej oddech — nierówny, ciężki, pełen napięcia — dotarł do Ishy tuż przed tym, jak ich ciała znów się zetknęły.
Łazienka dla niepełnosprawnych okazała się idealnym wyborem. Więcej przestrzeni. Więcej prywatności. Więcej... możliwości.
Półbogini jęknęła cicho, gdy wilgotne usta kobiety dotknęły jej szyi — ciepłe, głodne, zmysłowe. Jej oddech przyspieszył, gdy te same usta, łapczywe i pewne siebie, przesuwały się coraz niżej, zostawiając za sobą ślad gorącej wilgoci. Zręczne palce już rozpinały grafitową koszulę Ishy, guziki jeden po drugim ustępowały z delikatnym kliknięciem.
Dłoń złotowłosej — pewna, spragniona, ale jednocześnie delikatna — wsunęła się między materiał koszuli a rozgrzaną skórę Ishy. Jej dotyk był jak ogień: rozgrzewający, niecierpliwy, wciągający. Zacisnęła palce na biodrze, jakby próbując znaleźć, choć odrobinę równowagi w tej nagłej fali pożądania.
Wewnątrz panował półmrok, a chłód kafelków kontrastował z gorącem bijącym z ich ciał. Nic innego nie istniało — tylko oddechy, przyspieszone bicie serc i to znajome napięcie, które zwiastowało, że zaraz wszystko może się wydarzyć.
Nie pamiętała jej imienia. Nawet nie kłopotała się, by je zapamiętać — nie miało to znaczenia. Liczyło się tylko jedno: zakończyć to wszystko jak najszybciej i zniknąć, zostawiając za sobą to, co było chwilowe, ulotne.
Jej dłoń wsunęła się w złote włosy kobiety, pewnie, niemal brutalnie, odciągając jej głowę. Wpatrzyła się w wielkie, brązowe oczy. Przez moment, krótką sekundę, dostrzegła w nich swoje odbicie — rozmyte, zamglone — ale też pożądanie, ogień, który spalał obie od środka.
“Na co czekasz?”
Kokieteryjnie wypowiedziane słowa odbiły się echem w głowie Ishy, zębami przesunęła po szyi nieznajomej, pozostawiając ślady, które będą z nią jeszcze długo po tym, jak ona zniknie.
Jęk, tym razem głośniejszy, wyrwał się z jej gardła, tylko po to, by zaraz zostać pochłoniętym przez usta Ishy. Pocałunek był niechlujny, zachłanny, pełen surowego głodu. Smakował tanim alkoholem zmieszanym z sokiem wiśniowym — lepki, słodki, z nutą goryczy, która zostawała na języku i w duszy.
Dłonie doskonale wiedziały, co mają robić — nie było miejsca na czułość czy delikatność. Isha nie bawiła się w subtelne ściąganie ubrań; jednym szarpnięciem rozerwała rajstopy kobiety, w chwili, gdy tamta próbowała odpiąć klamrę od jej paska. Materiał rozdarł się z cichym trzaskiem, jak preludium do tego, co miało nadejść.
Obie jednocześnie westchnęły — ciężko, urwanie tchu pośród burzy pożądania. Pocałunek przerwał się tylko na moment, gdy ich spojrzenia się spotkały. Oczy wygłodniałe, dzikie, odbijały pragnienie tak czyste i pierwotne, jakby właśnie ktoś otworzył klatki i pozwolił im się rzucić na siebie.
Tym razem to nieznajoma przejęła inicjatywę. Jej usta, pachnące słodką waniliową pomadką, odnalazły ponownie te należące do Ishy — miękko, ale zdecydowanie, pogłębiając pocałunek, wprowadzając język z pewnością i zachłannością. Wślizgnęła się pomiędzy jej zęby, smakując ją jak coś długo wyczekiwanego.
W powietrzu unosił się zapach potu, alkoholu i napięcia — ciężka mieszanina, która przyspieszała puls i zacierała granice między przyjemnością a ucieczką.
Isha zacisnęła zęby na jej ramieniu, a jej paznokcie wbiły się w delikatną skórę na plecach, zostawiając czerwone ślady. Jednym płynnym ruchem chwyciła ją za uda i uniosła, sadzając na zimnej ceramice umywalki. Znajdowała się teraz idealnie między jej nogami, a obie oddechy splatały się w powietrzu, gorące i ciężkie.
Jasne, blond włosy kobiety przykleiły się do jej czoła i ramion, mokre od potu. Drżała lekko, ale nie ze strachu — z ekscytacji.
Dłoń Ishy — zdecydowana, pewna, niemal bezlitosna — wsunęła się między jej uda, znajdując wrażliwe miejsce z wprawą, która nie potrzebowała pytań ani pozwolenia. Dotyk był stanowczy, a reakcja niemal natychmiastowa. Jęk, przeciągły i drżący, wyrwał się z ust kobiety, rozlewając się po pustej łazience echem.
— Kurwa… — mruknęła siarczyście, przez zaciśnięte zęby, gdy dłonie nieznajomej ponownie sięgnęły do jej spodni. Tym razem nie było już zwłoki — klamra została odpięta, zaraz za nią guzik i zamek, wszystko jednym, płynnym ruchem.
Na ułamek sekundy Isha oparła czoło na jej ramieniu, zanosząc się nierównym oddechem. Pozwoliła sobie na chwilę bezbronności — kilka cichych stęknięć wyrwało się z jej ust, zanim zdołała je powstrzymać i zdusić we własnym gardle.
Zręczne dłonie wślizgnęły się pod materiał stanika, nie pytając, nie zawieszając się w wątpliwości. Ciepłe, pewne, badające — jakby znały ją od dawna.
Skóra pod palcami zdawała się płonąć, a napięcie w powietrzu pulsowało jak drugie serce. Isha, niczym wygłodniały wilk, znaczyła obce ciało szybkimi, niedbałymi pocałunkami — więcej żarem niż czułością, jakby chciała odcisnąć na niej swoją obecność.
W głowie tliła się tylko jedna myśl — dostać to, po co przyszła. I nic więcej.
Złapała dolną wargę kobiety w zęby, odciągnęła ją lekko, drażniąc, zanim bezceremonialnie wsunęła dłoń tam, gdzie obie tego pragnęły. Kolejny jęk, głośniejszy, przepełniony zaskoczeniem i rozkoszą, odbił się echem od ścian łazienki. Zaraz za nim następny, i jeszcze jeden — palce Ishy zataczały kółka na najbardziej czułym punkcie, bezlitosne w swoim rytmie, metodyczne jak wyrok.
Z gardła półbogini wydobywały się niskie pomruki, niemal zwierzęce — zachęcające „Właśnie tak…”, przetykane jękami, gdy kobiece dłonie zaciskały się na jej piersiach, drażniąc, piekąc, badając każdy centymetr i podnosząc materiał wyżej, odsłaniając rozgrzaną skórę.
Ciała zderzały się w rytmie, którego nie dało się już zatrzymać. Pot mieszał się ze śliną, z drżeniem mięśni i urwanymi oddechami. Isha wbijała palce głębiej, szybciej, wyżej, czując, jak ciało pod jej dotykiem napina się i rozpada, kawałek po kawałku.
Słyszała, jak kobieta jęczy jej imię, choć nie pamiętała, by jej je podała
Oparła się czołem o jej ramię, czując wilgoć na skórze, zapach perfum zmieszanych z potem i seksem. Jej biodra poruszały się instynktownie, szukając jeszcze więcej frikcji, więcej kontroli. Usta odnalazły szyję, zostawiając kolejny ślad — jak znak terytorialny, choć dobrze wiedziała, że jutro nawet się nie obejrzą.
Ciepło narastało — nie do zniesienia, palące. Palce zatoczyły ostatni, precyzyjny krąg, a ciało kobiety zesztywniało, by po chwili eksplodować pod jej dotykiem. Jęk, zdławiony, przygryziony wargą, odbił się od kafelków. Drżące uda zacisnęły się na biodrach Ishy, jakby próbowały zatrzymać ten moment na zawsze.
Pozwoliła jej dojść, dopiero wtedy spowalniając ruchy, wycofując się z niej z tą samą pewnością, z jaką przyszła. Jeszcze jeden pocałunek — leniwy, rozgrzany, pełen sytości — zanim oderwała się od niej zupełnie.
Isha jeszcze nie zdążyła się całkiem odsunąć, gdy poczuła, jak palce nieznajomej zaciskają się na jej nadgarstku. Zaskoczona spojrzała na nią, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, została popchnięta w tył — plecami uderzyła o drzwi od łazienki, które trzasnęły pod jej ciężarem. Klamka uderzyła w biodro, ale nie zwróciła na to większej uwagi, bo kobieta już przyciskała ją do zimnego drewna, z ustami przy jej szyi, gryząc, liżąc, zostawiając ślady, które będą przypominały jej o kolejnej ulotnej schadzce.
Wygłodniałe “Teraz ja” odbijało się echem w jej głowie, gdy szeptała jej do ucha, głosem zaskakująco ochrypłym, drżącym od potrzeby.
Pchnęła ją w bok, sadzając na zamkniętej klapie toalety, po czym uklękła między jej nogami. Złapała spodnie włoszki, które nadal wisiały rozpięte, i jednym, brutalnym ruchem ściągnęła je w dół wraz z bielizną, odsłaniając wszystko. Jej spojrzenie spotkało się z oczami Ishy tylko na chwilę — w tych brązowych źrenicach wciąż tlił się ogień.
Ciepłe usta zostawiały ślady ze szminki na wnętrzach jej ud, wędrując coraz wyżej, powoli, niemal prowokacyjnie. Isha zacisnęła mocniej palce we włosach nieznajomej, jej oddech przyspieszył, ciało napięło się jak struna, gotowe do uderzenia.
W końcu poczuła język — gorący, mokry i pewny — muskający jej najbardziej wrażliwe miejsce. Westchnęła głośno, głowa opadła jej do tyłu, stukając lekko o kafelki.
Nieznajoma nie bawiła się w delikatność. Lizała ją dokładnie i głęboko, z zaciętością osoby, która dobrze wie, czego chce — i jak to zdobyć. Szminka rozmazała się, zostawiając ślady, ale usta pozostały przyklejone do niej, jakby to był ostatni łyk powietrza.
Kobieta wymruczała jej imię, ledwo słyszalnie między pchnięciami języka, a dźwięk jej głosu, niski, z zachrypniętą nutą podniecenia, sprawił, że ciało Ishy zadrżało. Palce złapały się z powrotem krawędzi toalety, knykcie zbielały. Biodra poruszyły się niekontrolowanie, szukając więcej kontaktu, głębiej, mocniej, szybciej, gdy docisnęła ją bliżej swojego krocza.
Czuła, jak ciepło wspina się po jej kręgosłupie, jak napięcie eksploduje pod skórą, jak zbliża się do krawędzi, gotowa opaść w bezdechu.
— Jeszcze... nie przestawaj... — wychrypiała, tonem bardziej błagalnym niż chciała, dociskając jej głowę do swego krocza.
Nieznajoma przytrzymała jej biodra, zassała ją dokładnie tam, gdzie trzeba — a potem już nie było nic prócz bieli, drżenia mięśni i roztrzęsionego jęku, który wymknął się z gardła Ishy, brutalnie rozrywając ciszę toalety.
Gdy otworzyła oczy, nie wiedziała, ile czasu minęło. Tylko oddech wciąż rwał się z jej płuc, ciężki i nieregularny.
Nieznajoma spojrzała na nią z dołu — wilgotne usta lśniły od śladów ich spotkania, policzki zarumienione, włosy potargane w sposób, który tylko podkreślał dzikość chwili. Ciepły język sunął po jej brzuchu, zostawiając mokrą ścieżkę aż do krawędzi stanika, a zęby łagodnie przygryzły wrażliwą, rozgrzaną skórę tuż nad pępkiem.
Isha jęknęła cicho, niemal mimowolnie. Każdy dotyk był jak echo wcześniejszej ekstazy, wyostrzone zmysły rejestrowały wszystko — od gorąca oddechu na jej ciele po lepkie wilgotne muśnięcia ust, które nie chciały się od niej oderwać.
— Jesteś przepyszna — mruknęła kobieta, głosem zmatowiałym od pożądania, i zostawiła kolejny ślad szminki nieco wyżej, celowo, z premedytacją. Isha parsknęła cicho, nieco roztrzęsiona, dłoń opadająca na jej ramię była gestem zarówno zmęczenia, jak i przyciągnięcia.
Obie milczały chwilę, pozwalając napięciu opaść. W tle wciąż dudniła muzyka z klubu, ledwo słyszalna przez ściany, ale wystarczająca, by przypomnieć im, że to, co właśnie się wydarzyło, było jak wyjęte z innego wymiaru.
— Chcesz... może, spotkać się kiedyś na drinka? — zapytała kobieta, podnosząc się powoli.
Isha spojrzała na nią z półuśmiechem, nadal oparta o zimną ceramikę toalety, jeszcze lekko roztrzęsiona.
— Nie, dzięki
Wzajemne spojrzenie, krótkie, intensywne, zrozumiałe bez słów. Potem tylko poprawianie ubrań, szybkie oddechy, szminka rozmazana jak dowód zbrodni i ślady palców odciśnięte na skórze. To była historia zamknięta w kilku minutach za zamkniętymi drzwiami.
Bez słów, bez imion, bez obietnic.
Szybki, przygodny seks, który miał rozładować jedynie buzujące w Ishy pożądanie. Nie chodziło o bliskość, ani o zrozumienie — jedynie o zaspokojenie tej dzikiej, niepokojącej potrzeby. Dotyk, który miał pomóc jej uciszyć własne ciało. Zagłuszyć zwierzęcość, która co jakiś czas wyłaziła spod skóry i żądała uwagi.
Zero przywiązywania. Zero czułości.
Tylko oddechy, skóra, nacisk dłoni.
Zatrzaśnięte za plecami drzwi łazienki rozbrzmiały echem w korytarzu. Isha poprawiła niedokładnie zapiętą koszulę, zaciskając palce na materiałach, jakby w ten sposób próbowała utrzymać resztki kontroli. Zimne światło neonów odbijało się w brudnej tafli lustra. Spojrzała na siebie. Rozmazana szminka, włosy w nieładzie, szyja pokryta ciemniejącymi plamami. Wyglądała jak ktoś zupełnie inny. Może tak właśnie miało być.
Przeciągnęła palcami po policzku, jakby chciała zetrzeć to, co nie było tylko makijażem — ślad obcych dłoni, obcych ust, i własnego pragnienia, które przyszło zbyt gwałtownie, zbyt łatwo i w tak samo łatwy sposób odeszło.
Na zewnątrz dudniła muzyka, świat biegł dalej. Ona zaś czuła się... pusta. Jakby ktoś wyssał z niej wszystko oprócz ciężkiego oddechu i metalicznego posmaku alkoholu w ustach.
Pożądanie minęło. Nie zostawiło po sobie nic trwałego, tylko zmęczenie i pulsujące cicho wyrzuty sumienia, których nawet nie próbowała nazwać. To przecież nie był pierwszy raz. I pewnie nie ostatni. A jednak…
Z każdą kolejną taką chwilą było coraz trudniej nie czuć się zużytą.
Wyszła z klubu, zimne powietrze przecięło jej policzki. Cicho westchnęła, zaciągając się dymem papierosa, który smakował tak samo nijako, jak rozmowy, których nigdy nie prowadziła z tymi kobietami. Uderzyła się myśl: "Nie wiem nic o niej a ona o mnie."
I tak było lepiej, prawda?
Bo im mniej się pamięta, tym mniej to później bolało.
────
[1878 słów: Isha otrzymuje 18 Punktów Doświadczenia]
hot 10/10
OdpowiedzUsuń