Elianne niemal widziała, jak w głowie Kala kręcą się trybiki. Byłalprzekonana, że stara się wykombinować kolejną wymówkę. Nie miała zamiaru znowu mu odpuścić. Skoro w końcu udało jej się go złapać, chciała przycisnąć go na tyle, żeby chociaż raz był z nią szczery. Niczego więcej nie oczekiwała, nawet przeprosin. Po prostu chciała, żeby wyjaśnił jej o co chodzi. A jego dosyć ubogie wyjaśnienia sprawiały, że się niecierpliwiła. Westchnęła.
Zbyt słabo znała Kala, nie potrafiła do niego dotrzeć. On nie pozwalał jej do siebie dotrzeć. Otaczał się murem tak wysokim, że nie szło go przeskoczyć. Równocześnie ją to frustrowało i martwiło. Trzymanie w sobie emocji nie było zdrowe. Zdawało się, że Kal o tym wiedział, ale wciąż nie poświęcał temu zbyt wiele uwagi.
Poza tym, choć baraki w założeniu o tej porze powinny już świecić pustkami, ktoś non stop się tu kręcił. To zdecydowanie ją rozpraszało.
— Chciałabym powiedzieć, że już wszystko przegadaliśmy, ale tu się w ogóle nie da w spokoju rozmawiać. Chodź, wyjdziemy gdzieś na zewnątrz, tam chociaż będzie cicho — powiedziała, podnosząc się z materaca.
Chłopak nie wyglądał na zbyt zadowolonego z jej pomysłu, wręcz obrzucił ją zrezygnowanym spojrzeniem. Elianne jednak rzuciła mu spojrzenie, które miało imitować wzrok nieznoszący sprzeciwu. W praktyce zapewne nie wyszło to tak, jak chciała, ale nie miało być idealnie.
— Z chęcią, ale… Pewnie mam jakieś ważne obowiązki… Nie chce potem zgarnąć karnych zadań — migał się Kal, wrzucając do kosmetyczki jakiś zagubiony błyszczyk.
Blondynka prychnęła, niedbale machnąwszy ręką.
— Jestem Centurionem, pamiętasz? Jakoś to załatwię — powiedziała beztrosko, nawet mimo tego, że i ją mogły spotkać za to kłopoty. — To nie potrwa długo, chodź. Chcę tylko w spokoju porozmawiać — powiedziała, wyciągając w jego stronę dłoń, bo coś jej się wydawało, że nie będzie mu się spieszyć do wstania z łóżka.
Kal niechętnie wstał. Obrzucił jej dłoń długim spojrzeniem i przewrócił oczami. Dopiero po chwili przyjął pomoc, ale równie szybko zabrał rękę. Z jednej strony było jej głupio, że męczy go i skazuje na swoje towarzystwo, ale po prostu chciała się dowiedzieć więcej. Miała nadzieję, że tym nieodgoni go od siebie jeszcze bardziej.
Wymijając po drodze kilka kolejnych osób, wyszła na zewnątrz. Słońce zdążyło już wznieść się odrobinę wyżej, dzięki czemu jego promienie zaczęły przyjemnie ogrzewać jej twarz. Uśmiechnęła się nieznacznie.
— Znam świetną miejscówkę na taką okazję. Gdzieś na początku mojego pobytu w obozie cały czas się tam chowałam. Jak miałam 10 lat to nie za bardzo chciałam się naparzać mieczem z innymi dzieciakami, wiesz o co chodzi — powiedziała, chcąc luźną historią rozluźnić atmosferę. — Teraz rzadko kiedy mam okazję tam przyjść, więc w sumie to cieszę się, że tak nam się trafiło — dodała.
Po krótkim spacerze dotarli do ogrodów. Elianne miała nadzieję, że w ostatnim czasie nic tu szczególnie mocno nie zarosło, bo była przekonana, że Kal przez żadne krzaki przedzierać się nie będzie. Na szczęście, wszystko było zadbane, tak jak zawsze. Zaprowadziła go wąską, ledwo wydeptaną dróżką i znaleźli się w zakątku, niemal dookoła otoczonym przez zarośla. Podeszła pod drzewko owocowe i już chciała siadać na trawie, kiedy obejrzała się na Kala. Na pewno nie chciał pobrudzić albo zniszczyć ubrań.
— Nie siądziesz na trawie, co nie? — Bardziej stwierdziła niż zapytała, po czym zrzuciła z ramion cienką bluzę i bez większego zawahania rozścieliła ją na trawie, tak, żeby oboje mogli na niej usiąść.
Przycupnęła na skrawku bluzy; ją akurat średnio obchodziło to, czy siedzi na trawie, dopóki ta nie była mokra. Podkuliła kolana pod brodę, założyła za ucho kosmyk włosów i skierowała swoje spojrzenie na Kala.
— To zacznijmy jeszcze raz. Było ci głupio, ale nie wiedziałeś jak przeprosić, więc było ci jeszcze bardziej głupio. I zadam teraz głupie pytanie: dlaczego? — Wlepiła w niego spojrzenie błękitnych oczu. — Nie jestem żadną terapeutką i nie służę profesjonalną pomocą, ale po prostu… Chciałabym zrozumieć — powiedziała z cichym westchnieniem. — Nie mam ci niczego za złe, nie robię wyrzutów. I jeśli naprawdę nie chcesz niczego mówić, to nie musisz i zapomnimy o sprawie. Ale może po tym ci ulży — dodała łagodnie.
Nie chciała odstraszyć go swoim natręctwem. Miała nadzieję, że to pomoże.
Kal?
────
[667 słów: Elianne otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz