Elianne wciąż wpatrywała się w twarz Kala, chociaż ten raczej nie chciał odwzajemnić jej spojrzenia, błądząc wzrokiem gdzieś w okolicach swoich dłoni. Nie przeszkadzało jej to; najważniejszy był dla niej fakt, że mówił, chciał rozmawiać. Możliwe, że tylko odrobinę zmusiła go do rozmowy. Ale przecież gdyby nie chciał, to nic by nie powiedział, prawda?
Marszczyła brwi, słuchając tego, co ma do powiedzenia. Dziwnie jej było słyszeć takie słowa z ust Kala. Zdawała sobie sprawę z tego, że niektórzy ludzie uważają piękno niemal za dobro materialne, ale nie potrafiła tego zrozumieć. Piękno było dla niej… Pięknem. Czymś, co można podziwiać, ale równocześnie trzeba szanować i rozumieć. Jak wiele innych ludzi nosiła biżuterię, żeby cieszyć oko jej wyglądem. Kochała kwiaty, które też zrywała, chociaż nie powinna. W końcu ich piękno miało wabić owady, nie służyło, żeby sprawiać przyjemność ludziom. A jednak dalej to robili.
Ludzkie piękno było zgoła czymś innym. Traktowane powierzchownie, tak samo jak piękne kwiaty, ignorowane, wyceniane, oczekiwane. Słyszało się o tym tyle historii, że Elianne mogła sobie wyobrażać tylko, jak czuły to dzieci Wenus. Ponadprzeciętnie piękne i uważane za puste. Skoro ona uważała to za frustrujące, to jak oni musieli się czuć? Beznamiętny, pozbawiony głos Kala przekazywał, że raczej nie znosili tego dobrze.
Chciała mu powiedzieć coś znaczącego, naprawdę! Problem polegał na tym, że nie potrafiła ubrać tego w odpowiednie słowa. Poza tym nie do końca chciała mu przerywać. Bała się, że jeśli chłopak przestanie mówić, nie zacznie na nowo. A miała nadzieję, że może w końcu wyrzuci to z siebie i dzięki temu będzie mu lżej.
Westchnęłą i odchrząknęła, nieco prostując plecy. Dalej trzymała kolana przyciągnięte do klatki piersiowej.
— Jakbyśmy szli tym tokiem myślenia, to złość i smutek nie pasują do nikogo. Wszyscy powinni być wiecznie spokojni i szczęśliwi. Ale to nie o to tutaj chodzi — mówiła powoli, starając się odpowiednio dobierać słowa. — Emocje to coś… Wpisanego w ludzkie życie, Kal. Skoro jest szczęście, jest i smutek. W teorii dobre i w teorii złe. To normalne, że czasami jesteś w złym humorze i nikt nie ma prawa cię za to oceniać. A jeśli to robi, to jest cholernym dupkiem i nie powinien się rozmnażać, żeby nie podawać dalej wadliwych genów — prychnęła, przewracając oczami. — Jeżeli ktoś ci kiedyś powiedział, że nie masz prawa czegoś czuć, to był w ogromnym błędzie.
Rozprostowała nogi i założyła włosy za uszy. Wahanie w głosie Kala sprawiło, że nieco przekrzywiła głowę na bok. Nie miała zamiaru naciskać, żeby powiedział jej to, co najpierw chciał. I tak doceniała to, że otworzył się na nią aż w takim stopniu. Metoda małych kroczków zawsze była dobrym pomysłem. Wciąż na nią nie patrzył. Zmieniła pozycję, chcąc siedzieć bardziej na przeciwko niego. Siedziała teraz bardziej na trawie niż na rozłożonej bluzie, ale niespecjalnie się tym przejęła.
— Kal? — zagaiła, czekając, aż w końcu na nią spojrzy. Chciała, żeby poczuł jej słowa. — Nie zrozumiem cię na siłę, dlatego oboje potrzebujemy czasu. Ja, na zrozumienie ciebie i ty, na otworzenie się. Niby proste, a jednak — powiedziała, uśmiechając się nieznacznie. Miała nadzieję, że chłopak w końcu się rozluźni. — Nie zmuszam cię do żadnych wyznań, od ciebie zależy, co zechcesz mi powiedzieć. Dziękuję, że jesteś szczery i ze mną rozmawiasz. To już naprawdę dużo.
Widziała, jak ponownie odwraca wzrok. Zaciskał szczękę, sztywno trzymając dłonie na kolanach. Była pewna, że starał się nie zaciskać ich w pięści. Nie miała pojęcia, co jeszcze zrobić, żeby spróbować mu pomóc. Bała się go dotknąć, jakby najlżejsze muśnięcie miało go spłoszyć.
Utkwiła wzrok w jego jasnoszarych oczach, wciąż próbując odkryć, co się za nimi kryje.
Kal?
───
[586 słów: Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz