— Um….panie centurionie, mój kwiatek wysycha, a pan się podobno zna? — młody chłopak uśmiechnął się do Rodiona, podając mu doniczkę z więdnącym, żółtym kwiatem. Nie mógł mieć więcej niż dwanaście lat, a na jego szyi dalej zwisała plakietka in probatio.
Nie musiał długo patrzeć na roślinę, aby zobaczyć, co jest nie tak.
— To narcyz, a one kwitną na wiosnę. W jesień więdną. — wytłumaczył, nieco kucając, aby być bliżej jego wzrostu. Patrzenie i w dół, i w górę, nie było przyjemne. — Jak już całkowicie wyschnie, oberwij jego liście i dopiero kiedy zacznie robić się ciepło, znowu podlewaj. Zakwitnie. — obiecał, oddając doniczkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz