Jego dłonie pokrywał lepki, czerwony sok, a towarzyszyło temu nieprzyjemne uczucie posiadania czegoś pod paznokciami. Jeszcze nigdy nie udało mu się dobrze obrać granata, tak, żeby przy okazji wszystkiego nie ubrudzić. Obok kawałków skórki leżał nożyk, tak samo lepki jak dłonie Arnara.
W misce zostały same pestki, które raz po raz podjadał Lucien, wsypując do ust całe garście. Znikały w zastraszającym tempie, jakby zapominał o przeżuwaniu ich.
Chwyciło kilka pestek, podrzuciło je i złapało w locie, prawie się przy tym krztusząc. Rzuciło dumne spojrzenie Lucienowi.
— To znacznie mniej spektakularne, niż ci się wydaje — wymamrotał z ustami pełnymi pestek.
— Odezwał się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz