Gerard zawsze był odrobinkę niereformowalny, ale tego wieczora przerósł samego siebie.
I mnie, a to dopiero było niezłe osiągnięcie.
Do dużego garnka (trafniejszym słowem by było OGROMNEGO GARA) zaczął wlewać wszystko, co mogło znaleźć się w barku typowego ojca po pięćdziesiątce. Jedyną rzeczą, która nie była alkoholem — piwem, wódką, winem, szampanem, wszystko co sobie by człowiek mógł wymarzyć, były energetyki, a to tylko pogarszało sprawę.
— …Co to jest? — spytałom, gdy podał mi szklankę.
Spojrzał na mnie jak na szaleńca, jakby to on nie był w tym momencie najbardziej pierdolniętym osobnikiem, jaki istnieje.
— Ale co? Nie wiesz, kurwa, co to kocioł?
────
[100 słów: Edgar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz