Ech — pomyślałem, siedząc w niewielkiej burgerowni na obrzeżach miasta i zastanawiając się, gdzie mogę znaleźć tę dziewczynkę, której odszukania oczekuje ode mnie Lamia.
Wiem oczywiście, że powinienem teraz jej szaleńczo poszukiwać, drżąc przed zbliżającym się deadlinem, ale… cóż, jeść też muszę. A Jo szukam już przez pół dnia i wciąż nie mogę jej znaleźć.
Popijając pośpiesznie swoją colę, by jak najszybciej wrócić do poszukiwań, skupiłem na chwilę wzrok na grach arkadowych i…
Nie. Nie może być.
Przy jednym z automatów do gier stała dziewczynka. I jeśli mnie wzrok nie myli, nie, nie wierzę, we własne szczęście. Tą dziewczynką, jeśli nie wzrok już całkiem nie myli, nie mógł być nikt inny, jak Jo.
No dobra, udało się, miałem farta. Jak to mówią, głupi ma zawsze szczęście. Pytanie teraz, jak mam niby nakłonić ją do współpracy? Jak mam zmusić Jo, by ze mną poszła?
Dobra, nie ma czasu do stracenia. Przede wszystkim muszę spróbować wejść z nią w jakąś interakcję. Postawiłem na stoliku swoją colę, po czym wstałem i ruszyłem w stronę Jo, starając się wyglądać na całkowicie niegroźnego i niezdesperowanego młodego człowieka.
Którym może i bym był, w innym świecie, w innym wymiarze, gdzie moją matką nie jest bogini magii.
Tak czy inaczej, ruszyłem w stronę dziewczynki i położyłem jej rękę na ramieniu.
— Cześć — przywitałem się przyjaźnie. — Nazywam się Andrew. A ty?
Podstawą jest umiejętna gra pozorów. Mimo że jest ona mym celem i wiem, jak się nazywa, to powinienem udawać, że pierwszy raz ją widzę na oczy.
— Mama mówiła, że nie powinnam rozmawiać z nieznajomymi — odpowiedziała Jo.
Nie bała się mnie, co prawda, ale jej chytry uśmiech zdradzał, że chce, abym sobie poszedł, by mogła dokończyć grę.
Odetchnąłem z ulgą, słysząc, że nawiązuje do matki. Więc jeśli jest heroską, to najpewniej od strony taty. Czyli nie jest raczej córką Hery. Przynajmniej tyle dobrego.
— W co grasz? — spróbowałem kontynuować rozmowę… o ile w ogóle da się to nazwać rozmową.
— W pstro — odpowiedziała z coraz większą irytacją. — Idź już sobie.
— Lubisz samochody? — spytałem, dostrzegając, że gra w jakąś grę z wyścigówkami. — Ja też. Jaki jest twój ulubiony model?
Jo rozbiła swoją wyścigówkę. Gra się skończyła. Game over. Dziewczynka odwróciła się, a ja dostrzegłem coś dziwnego w jej spojrzeniu. Był w nim jakiś mrok, którego nie spodziewałem się po dziecku.
— Powiedziałam, byś sobie poszedł — wysyczała przez zęby.
Zrobiłem krok w tył, a ona podeszła do mnie i złapała mnie za przedramię.
— Śpij — szepnęła, a ja nagle poczułem się bardzo senny.
Nie minęła minuta, nim straciłem przytomność.
[413 słów: Andrew otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz