LATO
Elianne ze zdziwieniem spojrzała na ich złączone dłonie. Bała się zainicjować dotyk, żeby nie spłoszyć Kala, ale ten po raz kolejny zdołał ją zaskoczyć. Kontakt fizyczny zawsze był dla niej czymś naturalnym, ale zdarzały się wyjątki, w których obawiała się konsekwencji; i jednym z nich był syn Wenus. Cichy głos w jej głowie szeptał, żeby tego nie robiła, bo Kal zawsze wydawał się spięty, kiedy go chociażby musnęła. Ta sytuacja była zmianą, ale jedną z tych przyjemnych.
Uniosła wzrok z powrotem na Kala, którego policzki przybrały bardziej różową barwę, niż wcześniej. Tak, zdecydowanie było za ciepło. Słońce znajdowało się już dosyć wysoko na niebie, zwiastując nadchodzący w późniejszych godzinach upał. Jej cera też zawsze reagowała źle na wysokie temperatury, czasami właśnie rumieńcem. Być może chłopak miał ten sam problem.
Odchrząknęła. Przez chwilę rozproszenia zapomniała nawet o tym, że Kal chciał zbyć cały problem. Myślała. Myślała, myślała, myślała i… Kompletnie nic z tego nie wynikało. Coś jej podpowiadało, że jeśli będzie w tym momencie dalej ciągnęła temat, przekroczy kolejną granicę. Nie chciała tego zrobić. Cholera jasna, wypadła z rytmu przez to, że wciąż trzymał jej dłoń. Wolną dłonią odgarnęła z twarzy kilka kosmyków jasnych loków, żeby nie łaskotały ją w nos.
Chwila jednak szybko minęła, bo Kal puścił jej dłoń równie szybko, jak wcześniej ją złapał. Strzeliła kostkami palców. Chciała spróbować jeszcze raz coś z niego wyciągnąć, jednak nie doczekała się odpowiedzi. Czyli jednak wychodziło na to, że istniała jakaś granica, przed którą wypadało się zatrzymać, zamiast dalej naciskać.
— Okej, przepraszam, wiem, że czasami za bardzo chcę coś z kogoś wyciągnąć — powiedziała w końcu, wzdychając. Chciała pozbyć się tej niezręcznej ciszy. — To przez moją wścibską naturę, ale staram się hamować. Zawsze mów mi wprost, jeśli chcesz, żebym przestała o coś dopytywać — dodała, wymuszając szerszy uśmiech niż taki, na który w tym momencie miała ochotę.
Bywały sytuacje, w której jej gadatliwość i dociekliwość przysparzały jej problemów, i niestety działo się tak dosyć często. Nie umiała odpowiednio określić, w którym momencie powinna przestać mówić. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że kogoś przytłacza, albo irytuje i przyprawia o ból głowy. I chociaż z wiekiem starała się tego coraz bardziej świadoma, w ferworze dyskusji potrafiła się ostro zagalopować. Nienawidziła tych sytuacji, bo już po fakcie zaczynała się stresować i potem często milkła na kilka najbliższych rozmów. Nie chciała zacząć bać się rozmów z Kalem, więc wolała się zatrzymać, zanim zdąży coś zepsuć. To była najbezpieczniejsza opcja.
Na powrót przyciągnęła kolana do klatki piersiowej i popatrzyła na chłopaka.
— Masz jakiegoś liścia we włosach — zauważyła, zerkając na drzewo, którego korona rozpościerała się ponad nimi. Zdecydowanie jeden z drobnych listków tkwił teraz w białych włosach Kala.
Odruchowo chciała pomóc mu się go pozbyć, ale przecież miała się zapobiegawczo wycofać. Poprzestała więc na wskazaniu mu miejsca, w którym znajdował się listek. Kal z grymasem wyciągnął go spomiędzy kosmyków włosów i poprawił kilkukrotnie ich ułożenie, jakby nie mógł na spokojnie zrobić tego raz, a porządnie.
Elianne z westchnieniem splotła dłonie i oparła na nich podbródek. Nie chciała wracać do obowiązków. Nie chciała też jednak dalej męczyć Kala, żeby ten w końcu nie stwierdził, że ma dość jej obecności. Czasami decydowanie o prostych sprawach było dla niej zbyt trudne.
Kal?
───
[529 słowa: Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz