Ciasteczka może i były nieco spalone, ale przynajmniej się starała. Nie pamiętała, kiedy ostatnim razem korzystała z piekarnika, więc fakt, że były zjadliwe, uważała za sukces.
Kuchnia może i wyglądała jak pobojowisko, ale przynajmniej po raz pierwszy od wielu lat tętniło w niej życie. Foremki we wszelkich kształtach rozsypane były na białych od mąki kamiennych blatach.
Winter może i nie był jej biologicznym synem, ale i tak go kochała. Był rzepem na jej tyłku i światłem jej życia, jakkolwiek kiczowato by to nie brzmiało.
Blanche może i nigdy nie miała matki, ale sama, nawet nie wiedząc kiedy, się nią stała.
───
[Blanche otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz