LATO
Mieliśmy prawdziwe szczęście, że spotkaliśmy właśnie Reda. Od razu kupił tę ściemę o kuzynie. Uwielbiam co prawda tego chłopaka, ale zdarza mu się być trochę zbyt naiwnym.
Z Ratem może nie być tak łatwo. Uznałem, że przedstawienie Havu, czy, jak woli się określać, Czerwonokrwistego Demona jako mojego kuzyna złagodzi nieco sceptycyzm pozostałych członków gangu, ale jeśli chodzi o Rata… Tak, on potrafi być bardzo podejrzliwy i nie wiem, czy przyjmie do wiadomości nasze wytłumaczenie.
Z drugiej strony, ja tu jestem szefem, i jeśli mówię, że chcę oddać władzę swemu kuzynowi, to on ma obowiązek to zaakceptować.
Wzdychając ciężko złapałem Havu za ramię i poprowadziłem go do swojego gabinetu. Automatycznie zamierzałem usiąść na swoim fotelu bossa ustawionym za wielkim, ciemnym biurkiem, ale Havu pociągnął mnie za bluzę i wskazał mi krzesło przeznaczone dla gości i interesantów.
— Ja tu teraz rządzę, zapomniałeś? — Uśmiechnął się szeroko. — Więc o ile się nie mylę, to — wskazał na fotel bossa — jest moje miejsce.
Zgrzytnąłem zębami, ale skinąłem głową i usiadłem grzecznie na krześle dla gości. Havu z kolei rozgościł się w fotelu bossa i rzucił mi pytające spojrzenie.
Zrozumiałem, że najwyższa pora, bym zaczął go wprowadzać.
— Widzisz tamtą mapę? — Wskazałem mu wielki kawałek papieru wiszący na ścianie. — To mapa San Francisco. Są na niej oznaczone najbogatsze dzielnice w tym mieście.
Havu przyjrzał się mapie, po czym skrzywił się z niesmakiem.
— To mapa sprzed dwóch dekad — mruknął wyraźnie rozczarowany. — Widzisz, w tym miejscu, gdzie jest zaznaczony jubiler, współcześnie stoi kino.
— Mapa jest stara, ale oznakowania już nie. — Uśmiechnąłem się chytrze. — Jeśli ktoś znajdzie mapę, w życiu się nie domyśli, że była używana przez złodziei. Zwróć uwagę, że miejsce, w którym stał jubiler, nie jest oznakowane, jako warte uwagi. Zamiast tego oznaczony jest skraj pustej przestrzeni, na której ledwie pięć lat po powstaniu tej mapy wybudowano bank.
Havu pokiwał głową, choć nie byłem pewien, czy rzeczywiście docenił mój pomysł ze starą mapą. Uznałem, że powinienem kontynuować.
— Zwracaj też uwagę na kolor pinezek — dodałem. — Niebieskie oznaczają miejsca, w których nie byliśmy już od miesiąca. Zielone to te, które okradliśmy ponad tydzień temu, a w miejscach oznaczonych na czerwono byliśmy jeszcze w tym tygodniu. Ważne, żebyśmy co najmniej raz w tygodniu przeprowadzili jakiś udany skok i by odbył się on w miejscu, w którym nie było nas już od jakiegoś czasu. Rozumiesz, chyba, prawda? Nie warto osuszać całego źródełka za jednym razem, bo później stanie się całkiem bezużyteczne.
— Wszystko jasne — powiedział Havu tym swoim tonem odnośnie którego nigdy nie byłem pewien, czy ma zamiar podporządkować się moim radom, czy wręcz przeciwnie. — I jak rozumiem, po ustaleniu nowego celu zwołuję drużynę i idziemy na włam, zgadza się?
— Technicznie rzecz ujmując, tak. Ale przed włamem dobrze byłoby gdybyś ustalił z nimi plan działania — przypomniałem.
— Naturalnie — zgodził się. — Ile wynosi moja stawka?
Zawahałem się na chwilę, nie będąc pewny, czy zaakceptuje moje zasady odnośnie dzielenia pieniędzy. Wziąłem głęboki oddech, po czym odpowiedziałem.
— Wszyscy dzielimy się po równo — powiedziałem niepewnie.
— Czyżby? — Zdziwił się Havu. — A ty nie bierzesz żadnych dodatkowych profitów wynikających z faktu bycia szefem?
— Nie — przyznałem, po czym pokręciłem głową. — Ale jeśli już zależy ci na większej stawce, to możesz wziąć 25% z mojej puli — powiedziałem, obawiając się reakcji mojego zespołu, gdyby Havu planował umniejszyć ich pensje.
— Przemyślę to — zgodził się Havu i dokładnie w chwili, gdy to powiedział, do gabinetu wpadł Rat.
— Mr Nobody, z pełnym szacunkiem, ale właśnie wpadłem na Reda, który twierdził, że oddałeś władzę jakiemuś randomowi z ulicy. Oczywiście, jako lojalny członek szajki nie dałem głowy jego… — nim dokończył zdanie, dostrzegł Havu siedzącego w fotelu bossa. Potrząsnął głową, po czym odszukał mnie wzrokiem po pokoju i skupił na mnie spojrzenie. — Mr Nobody, coś ty zrobił?