środa, 20 września 2023

Od Cherry CD Ver — „Przerwa na kawę”

Poprzednie opowiadanie

LATO

Fakt, że Ver zadała im jakieś pytanie, doszedł do Cherry — a właściwie do całej trójki rzymskich półbogów — dopiero po okropnie niezręcznej chwili. Ich wzrok wlepiony w dziewczynę tak, jakby co najmniej krzyknęła przed chwilą: „HEJ, JESTEM LAMIĄ, MAM ZAMIAR WAS ZJEŚĆ!” spowodował, że poruszyła się nerwowo, wyraźnie tężejąc.
Gdyby Cherry wiedziała jak zrobić to dyskretnie, pokazałaby chłopakom na migi znak, że powinni spierdalać. Najwidoczniej nie musieli jednak nawet się ze sobą porozumiewać, bo wszyscy i tak patrzyli na Ver z wyraźną nerwowością.
Nie wyrosły jej kły, bynajmniej. Tułów nie zamienił się w wężowy ogon. Nie wyleciał na nich ziejący ogniem smok.
Ale zamaczanie frytki w zupie zdecydowanie nie było normalne jak na zwykłego człowieka.
Kiedy po dziesięciu cholernie niezręcznie sekundach dziewczyna nadal była… cóż, zwykłą, trochę dziwną dziewczyną, zamaczającą już kolejną frytkę w zupie, Cherry zająknęła się pod nosem.
— Eee… z Oakland — wymamrotała. Caid i Friedrich posłali jej zaskoczone spojrzenia, że postanowiła podać podejrzanej nieznajomej aż tak bliskie do Obozu Jupiter miejsce. Cherry odgarnęła włosy za ucho uspokajającym gestem. — Studiujemy na uniwersytecie — dodała szybko.
Jeśli dziewczyna była potworzycą, to był idealny moment, żeby się ujawnić, pomyślała Cherry. Wszystko w nich wręcz krzyczało PÓŁBOGOWIE. Oakland, zapach maślanych krakersów, skóra Cherry, które wprawne oko zobaczyłoby, jak nadal migocze pod wpływem słońca.
Tatuaże. Lira na przegubie ręki Cherry z czterema kreskami. Rekin i pięć belek u Caida. Połączenie kielicha Juwentas, orła Jupitera i pięć kresek Friedricha. A u wszystkich, jak jeden mąż, litery SPQR otoczone liśćmi laurowymi.
Czasami Cherry zastanawiała się, co widzą śmiertelnicy w miejscu ich tatuaży, pod naporem Mgły. Miała przeczucie, że wielki napis Senatus Populusque Romanus nie był zbyt popularnym projektem wśród śmiertelników i normalnie wzbudzałby niepokój. A zresztą, nawet gdyby wzbudzał, to nadal było aktualnie zbyt gorąco, żeby ukrywać rzymskie tatuaże pod bluzami.
Tymczasem dziewczyna nadal powoli przeżuwała sflaczałą frytkę.
— Sorki, ale będziemy się zbierać — rzuciła prędko Cherry, bez zbędnych ceregieli odsuwając krzesło i biorąc pusty talerz do rąk, zanim nieznajoma zdążyła w ogóle ich zapytać z grzeczności o kierunki studiów. — Niedługo słońce nam ucieknie. Bardzo miło było cię poznać.
Caid zgromił spojrzeniem Friedricha, kiedy ten zostawił swój talerz, pomachał bez słowa do nieznajomej dziewczyny i ruszył do wyjścia. Wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Nerwowość opadła. Oni dyskretnie spieprzali. Nieznajoma żuła frytkę. Friedrich był bucem.
Cheryl ruszyła z talerzem do punktu zwrotu talerzy, ale zaraz odwróciła się na pięcie z powrotem do dziewczyny.
— Boże — nakreśliła to słowo, jakby była najzwyczajniejszą w świecie chrześcijanką w Stanach Zjednoczonych — ale wtopa. Zaproponowaliśmy ci spotkanie na plaży, ale się nie przedstawiliśmy. Cherry jestem. Ten wysoki i wredny to Friedrich, a nasz kumpel to Caid. — Uśmiechnęła się delikatnie.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
— Jestem Veronica.
Zajęta trzymaniem brudnego talerza Cherry jedynie skinęła jej na pożegnanie, po czym potruchtała do zwrotu. Odwróciwszy się, przewróciła ceremonialnie oczami. Miała nadzieję, że chociaż względnie wypadli normalnie.




Jeśli dziesięć minut temu wypadli względnie normalnie, to ich szczęście na tamtym momencie się skończyło.
— Co to znaczy, że nie możesz odpalić? — warknęła Cherry, wyrzucając ręce w stronę podsufitki.
— No nie mogę! Sprzęgło, kluczyk, przekręcam, ni chuja, nie działa! — wrzasnął Caid.
— Włączyłeś pierwszy bieg, kretynie? — prychnął do niego Friedrich.
— Na chuj ci pierwszy bieg, skoro nawet nie ruszam, bo, uwaga, samochód nie jest włączony?!
Ostatnie, czego teraz potrzebowali, to chujowych rad Friedricha, podczas gdy ona sama nie miała nawet prawo jazdy i jedyne, co mogła w tej sytuacji powiedzieć, to: „samochód nie robi brrr” i „Casper będzie bardzo smutny”.
Pomasowała palcami skronie, po czym zawiesiła rękę w powietrzu, żeby chłopcy się zamknęli.
Nie zamknęli się. To zirytowało ją jeszcze bardziej.
— Dobra, cisza! Wyłaźcie. Otworzymy maskę. Może jest jakieś zwarcie.
— Zwarcie? I co niby z nim zrobimy teraz? Zagwiżdżemy i przybiegnie do nas Casper jak Płotka w Wiedźminie? — warknął Friedrich, kiedy Caid wyszedł pierwszy i zaczął otwierać maskę.
Stanęli zaraz po obu stronach Caida. Nic nie dymiło. Co za szczęście, samochód nie wybuchnie. Nieszczęście, bo teraz kompletnie nie wiedzieli, co się stało.
— Po pierwsze: nie wiedziałam, że grasz w cokolwiek innego niż League of Legends. Po drugie: jeśli chodzi o zwarcie, jesteś najbliżej bycia elektrykiem z nas wszystkich. — Tyrpnęła go palcem w ramię. Friedrich pacnął ją dłonią, zirytowany.
Caid bezsilnie przetarł twarz.
— Jakieś pomysły?
— Następnym razem zawsze będziemy zabierać ze sobą dziecko Wulkana? — podsunęła.
— Pierdolnąć w samochód i liczyć na cud? — mruknął Friedrich, zakładając ramiona na piersi.
— Nie, chwila… czekajcie — przerwał im Caid.
Friedrich i Cherry spojrzeli po sobie, po czym wlepili intensywnie wzrok w punkt, na który patrzył Caid. Silnik (bo tylko to Cherry umiała rozpoznać), trochę kabelków, maszyneria, która kompletnie nic jej nie mówiła i zastanowiła się, na co mają czekać, dopóki Caid nie sięgnął do środka i nie wyciągnął pojedynczego ziarenka popcornu.
Zanim którekolwiek z nich zdążyło zadać na głos pytanie, skąd się to tutaj wzięło, spod maski wydobyły się głośne dźwięki prażenia kukurydzy. Zaraz po tym coś wystrzeliło spod silnika i rzuciło się pod ziemię, wywracając ich trójkę do gleby.
— Rzymianie! — coś wrzasnęło, drążąc pod ziemią tunel w stronę najbliższego trawnika. Cherry dojrzała tylko wystające spod ziemi skrzydła przypominające kwitnącą kolbę kukurydzy. — Kukurydza nie znosi Ceres!
No tak, jeśli coś dziwnego działo się w ich życiu, to zawsze musiała być mitologia.
Albo dziwna dziewczyna zamaczająca frytkę w zupie jakby był to ketchup.
Wredny duch zboża wynurzył się spod ziemi i ostentacyjnie pokazał im język. Cherry patrzyła na pulchne dziecko w tetrowej pieluszce z kukurydzianymi skrzydłami i jasnymi, kręconymi loczkami wyglądającymi jak popcorn. Dla niektórych mogłoby nawet wyglądać słodko, gdyby nie upiorne, spiczaste zęby, które szczerzyły się do nich ze złośliwością.
Było to najbrzydsze dziecko, jakie w życiu widziała.
Caid odblokował spathę, a Friedrich przeklął i cofnął się po labrys, ale Cherry przytrzymała ich ruchem ręki. Na zajezdni nadal otaczali ich śmiertelnicy. Nie była pewna, co oni widzieli, ale mogła się domyślać, że Mgła zatuszowała karpoi jako szopa albo innego szczura, który przegryzł im kable. Jeśli się nie myliła — a nie wiedziała szczególnie dużo o mitologii greckiej — to karpoi były dla nich po prostu złośliwe. Ludzie pokazywali na nich palcami ze współczuciem, ale prędko się odwracali, mając ważniejsze sprawy na głowie niż głupi szop. Jeśli śmiertelnicy nie wyczuwali zagrożenia, to nie było sensu rzucać się na gryzonia z mieczem w ręku.
Chwilę potem duch zboża pokazał im pośladki i uciekł pod ziemię.
Friedrich iskrzył z furii. Przez moment była pewna, że rzuci się za potworem, ale on tylko kopnął w tablicę rejestracyjną samochodu i zwyzywał Kukurydzę każdym niemieckim przekleństwem. Dopiero wtedy kątem oka Cherry zauważyła, że wśród gapiów z restauracji była jedna osoba, która nadal się na nich patrzyła z wyraźnym zdziwieniem. Osoba ta prewencyjnie trzymała dłoń na swojej parasolce i była dziewczyną, którą dobre piętnaście minut wcześniej wykluczyli jako postać z mitologii.


Ver? - ̗̀ ( ˶'ᵕ'˶) ̖́-
◇──◆──◇──◆
[1103 słowa: Cherry otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz