Merideth postanawia przeszukać mieszkanie Pana Moore'a. Nie znajduje jednak nic ważnego, a — pomimo swoich wcześniejszych podejrzeń — zleceniodawca również nie wydaje się czegoś ukrywać.
Merideth po paru wymienionych zdaniach z mężczyzną nabrała poważnych podejrzeń, że może coś istotnego ukrywać. Nakładała się na to wielka warstwa reakcji zleceniodawcy, przez które wyglądał na dość zestresowanego jej pytaniami. Jej profesjonalny wyraz twarzy jednak wciąż utrzymywał się, dzięki czemu mężczyźnie było trudniej domyślić się, co kryje się w głowie dziewczyny. Składając palce w piramidkę, na którą oparła swoją brodę w zamyśleniu, w końcu zapytała się:
— Czy może dać mi pan rozejrzeć się mieszkaniu? — dochodząc do wniosku, że może znaleźć coś ważnego, co mężczyzna przeoczył.
Spojrzała na niego poważnym, dojrzałym wzrokiem profesjonalisty, gdy doczekała się w końcu wybrzmienia jego głosu.
— Oczywiście. Od jakiego pokoju chciałabyś zacząć?
Po paru postukiwaniach wskazującym palcem o jej brodę, które wskazywały na przemyśliwanie sytuacji, aż odpowiedziała:
— Od sypialni.
W momencie, kiedy wydobyła z siebie informację, mężczyzna złapał za pęk kluczy i charakterystycznym machnięciem ręki pokazał jej, żeby poszła za nim. Merideth z każdym krokiem rozglądała się uważnie po mieszkaniu, uważając czy czegoś nie przeoczyła w trakcie wchodzenia do mieszkania, lecz nic charakterystycznego nie znalazła, oprócz paru wkurwiających, brzęczących much. Kolejny triggerujący dźwięk w tym mieszkaniu, którego jako osoba autystyczna nie dzierżyła. Miała ochotę podskoczyć wyćwiczonym, akrobatycznym ruchem i pozabijać wszystkie te kurwibąki. Zagryzła jednak zęby i skupiła się na bawieniu się jej palcami, robiąc sobie szybki stimming pomagający jej w chwilach dokładnie takich jak te.
Po paru sekundach dotarli pod drzwi sypialni, gdy mężczyzna zaczął szukać potrzebnego klucza. Merideth dalej bawiąc się palcami, przeczekała chwile krępującego stania w ciszy: nie licząc brzęczenia.
— O, jest — mężczyzna nagle się odezwał, wkładając srebrny, delikatnie zardzewiały klucz w dziurkę przekręcając wraz z charakterystycznym dźwiękiem. Otworzył drzwi na oścież i z uśmiechem najwyraźniej starając się być elegancki, powiedział:
— Panie przodem.
— Wie pan, troszkę czuję się niekomfortowo wraz z wchodzeniem pierwsza do cudzej sypialni — „Odrobina ostrożności nie zaszkodzi”.
Mężczyzna w odpowiedzi szepnął coś o dzieciach ze zbyt bujną wyobraźnią, czego Merideth nie dosłyszała. Pokręciła jedynie głową i wchodząc, rozglądając się dookoła, czy jest bezpiecznie, zaczęła przeszukiwać pokój. Zaczęła od dywanu, który wpierw odsłoniła, przeczesując wzrokiem, niczego nie dostrzegając. Następnie schyliła się, pukając w każdą deskę z osobna, nasłuchując czy znajdzie się pusta przestrzeń, w której mogłoby się coś ukryć. Po chwili jednak pokręciła głową w znak, że niczego nie znalazła, dostrzegając nagle poirytowaną twarz mężczyzny.
— Niech pan wybaczy, musiałam sprawdzić, czy magia Troglodytów niczego tutaj nie pozmieniała — powiedziała, wymigując się z sytuacji, by nie wyszły jej faktyczny podejrzenia w stosunku do mężczyzny. Wstała, położyła dywan na miejsce, obejrzała się jeszcze dokładnie po pokoju, lecz znowu nic nie znalazła. Poszła zaraz za mężczyzną na powrót do salonu, rozglądając się, czy wskutek pewnych niewyjaśnionych zdarzeń nic się nie pozmieniało. Oglądnęła się po parę razy, gdy z każdym razem coraz bardziej jej coś nie pasowało. W końcu dowiadując się, obróciła się na powrót do mężczyzny:
— Gdzie się podziała skrzynka? — zapytała poirytowanym tonem.
— Jaka skrzynka?
— Zasłonięta obrusem w kwiatki, która przed chwilą znajdowała się w rogu pokoju — z każdą sekundą pokazywała coraz bardziej swoje zdenerwowanie.
— Nie było tutaj żadnej skrzynki… — tymczasem mężczyzna zamyślił się na chwilę, dochodząc powoli do pewnego wniosku — to może być sprawka żab.
— Troglodytów?
— Dokładnie.
— Skoro tak mówisz… poddam cię w takim razie moim mocom czytania w myślach — „Może pod wpływem presji załamie się i powie mi prawdę?”
— Ale ostrzegam, po piwku mogę mieć nieprzyzwoite myśli — uśmiechnął się delikatnie zawadiackim uśmiechem, nie sprzeczał się, jednak usiadł wygodnie na krześle. Dziewczyna w tym czasie zaczęła odgrywać swoją rolę, wyciągnęła dłonie przed siebie, dotknęła nimi jego głowy i z zamkniętymi oczami przybrała skupiony wyraz twarzy. Zleceniodawca nie poddał się jednak jej aktorstwie najwyraźniej nawet go nieświadomy.
— Dobrze już — dziewczyna odpuściła, dochodząc do wniosku, że mężczyzna mówi prawdę.
— Skoro już wiesz, że jestem uczciwy, mogę pokazać dalszą część mieszkania, albo przejdźmy do interesów.
— Dobrze, jednakże niech pan wpierw powie, gdzie mogła się podziać skrzynka.
— Najpewniej już jest daleko stąd.
— Jest pan pewien?
— Na 90%.
— Niech będzie, przejdźmy dalej… Proszę, by pan mnie jeszcze poprowadził po mieszkaniu – powiedziała Merideth, decydując się na poznanie głębiej tego człowieka.
◇──◆──◇──◆
661 słów: Merideth otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia (+30)
661 słów: Merideth otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia (+30)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz