poniedziałek, 27 czerwca 2022

Od Kai CD Mei — „Promienie słońca”

Poprzednie opowiadanie

Otworzyła szerzej oczy, nie mogąc nadziwić się temu, co właśnie usłyszała. Magiczne grzyby? Jak surrealistycznie to brzmi, prawie tak, jakby teraz śniła, a jej mózg zaczął płatać figle, tworząc dziwne ciągi wydarzeń. Najdziwniejsze w tym wszystkim jednak było to, że podekscytowana białowłosa, chwyciła małą dłonią ramię wyższej dziewczyny i spróbowała ją pociągnąć za sobą. Gdzie ją prowadziła? Oczywiście do magicznego parapetu, na którym Mei hodowała magiczne grzyby.
— Nie mogę uwierzyć — pisnęła, podekscytowana. — I to one były powodem, dla którego ten dym widoczny był z pięciu kilometrów?
— Pięciu kilometrów? — Zatrzymała się. — Nie przesadzaj, nie robiłabym aż takiego syfu, zresztą zwracanie na siebie uwagi czymś takim jest nieodpowiedzialne.
Kaya zamrugała, wpatrując się w towarzyszkę, jakby usłyszała największą brednię tego roku.
— Ja żartowałam z tymi pięcioma kilometrami — roześmiała się. — To była randomowa liczba, która akurat przyszła mi do głowy. A pięć brzmi całkiem ładnie, co nie?
Mei uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi, całkowicie zbita z tropu. Kaya zdecydowanie swoim stylem bycia zaczęła ją przeciążać — dopiero co się poznały, a wyższa nie nadążała za biegającymi w trzech różnych kierunkach myślami białowłosej. Prawie tak, jakby obie mówiły do siebie w dwóch zupełnie różnych od siebie językach, dla przykładu: Mei mówiąca po niemiecku, a Kaya odpowiadająca jej po chińsku.
— Wiesz co, nie wiem, czy pokazywałabym te grzyby byle komu — rzekła nagle Mei.
Jej długie, brązowe włosy powiewały na wietrze, a stoicka twarz wpatrywała się w delikatną, umalowaną buźkę Kai.
— Nie ufasz mi? — zasmuciła się.
— Nie znam cię na tyle dobrze, by pokazywać ci moje grzybki. Może kiedy indziej. — Odwróciła się, by odejść, mając cichą nadzieję na to, że Kaya zrozumie przekaz.
Jakież było zdziwienie Mei, kiedy drobna ręka dziewczyny ponownie spoczęła na jej ramieniu, a brązowe, lśniące oczy wpatrywały się w nią błagalnie.
— Błagam.
— Nie.
— Proszę. — Wygięła usta w najokropniejszym grymasie, jaki tylko mogła zrobić.
Mei westchnęła, jednakże zgodziła się i poprowadziła Kayę do swojego miejsca, w którym spała.
Po tym, jak obie weszły do środka, Kayę uderzył niemożliwy smród potu. Starała się jednak ukrywać to, co poczuła, idąc dzielnie dalej. Wszędzie natomiast widziała niepościelone łóżka, leżące skarpetki na podłodze. Prawie tak, jakby trafiła do miejsca, w którym przebywały same dzieci Wulkana. To jednak był wynik… pośpiechu, który zapanował tu z samego rana. Łóżko Mei było natomiast jedynym schludnie pościelonym z pięknie ułożonymi poduszkami.
— Gdzie grzybki? — wyparowała, nie mogąc dłużej wytrzymać.
— Co chcesz zrobić z tą informacją? — spytała podejrzliwie.
Zaczynały się podejrzenia. Uśmiech z twarzy Kai zniknął, a na jego miejsce znów wstąpił grymas, który był nieodłącznym elementem jej mimiki. Mei jednak stała niewzruszona, z założonymi rękoma na piersi, czekając na odpowiedź. Była śmiertelnie poważna — i w żadnym wypadku nie ufała białowłosej, która kompletnie bez zaproszenia wparowała na jej spotkanie ze znajomymi, by zacząć wypytywać o papierosy.
— Mówiłam już, że nie będę na ciebie kablować. Jak myślisz, ile mam lat?
— Nie wiem, piętnaście? — Wzruszyła ramionami.
Kaya złapała się za pierś. Niemożliwe, żeby ktoś ją odmłodził aż tak bardzo.
— Naprawdę tak myślisz?
— A pomyliłam się?
— Tak jakoś o trzy lata… — Posmutniała.
Mei podrapała się po głowie.
— Wiesz, ale to dalej nie sprawia, że jesteś dla mnie mniej podejrzliwa. Nie będę pokazywać ci moich grzybków — odparła stanowczo i nim Kaya zdołała cokolwiek powiedzieć, brunetka delikatnie wyprowadziła ją na zewnątrz baraku.
Zbita z tropu dziewczyna stała na zewnątrz, obserwując dwóch chłopców grających ze sobą w durną grę; a ona stała, wyprowadzona przed chwilą na zewnątrz, na jakieś trzydzieści stopni, dlatego, że została wzięta za kreta. Przecież się tłumaczyła! Złość nabuzowała w niej tak bardzo, iż bez słowa podeszła do młodszych szatynów, rzuciła im jedno spojrzenie i usiadła obok nich na brudnej ziemi, mając gdzieś swoje białe spodnie.
— W co gracie?
— W kości — odparł jeden, otwierając dłoń, w której trzymał pięć kostek do gry.
Wyglądali na przerażonych, ale cóż im się dziwić, skoro Kaya siedziała obok nich ze zmarszczonymi brwiami i ze złością miętoliła w jednej ręce koszulę.
— Dawać rundkę — burknęła.
— Ale…
— Nie gracie?
— Mamy teraz przerwę. Jest za gorąco.
Kaya podniosła się ze złością i odeszła, a dwójka chłopców wymieniła ze sobą zmieszane spojrzenia.
— Pieprzone grzybki — warknęła do siebie po drodze, kiedy kopnęła wybitnie dużego kamienia. — Znajdę te grzybki i je zobaczę. Zobaczę te grzybki.

Nie minęła godzina, a Kaya znów szła w kierunku baraku, w którym śpi Mei. Smród potu na szczęście zniknął (albo nie zwróciła tym razem na to uwagi), a porozrzucane wcześniej skarpetki znalazły swoich właścicieli. Brunetka natomiast leżała na łóżku z książką na twarzy i splecionymi rękoma na klatce piersiowej.
— Słuchaj, ja nie jestem żadnym kretem. Każdy głupi zobaczyłby ten dym, a ja się po prostu zainteresowałam.
Mei nawet nie drgnęła.
— Nie wiem, dlaczego tak bardzo mi nie ufasz, ale w życiu bym na nikogo nie skarżyła, nawet jakbyś z dzieciakami Bachusa piła wino w ukryciu do upadłego.
Mei chrapnęła.
— Halo? — Kaya delikatnie podniosła książkę z jej twarzy.
Dziewczyna smacznie spała, nie słysząc ani jednego słowa, które przed chwilą wyrzuciła z siebie białowłosa.

Mei?

◇──◆──◇──◆
808 słów: Kaya otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz