wtorek, 21 czerwca 2022

Od Khai do Perki — „Finding Nemo, wersja ekstra”

Myślała, że ten dzień zapowiadał się całkiem spokojnie, bo z pozoru tak wyglądało. Ciepły poranek, przyjemnie grzejące promienie słońca, widok na zatokę z okna… Ale przecież mogła się mylić, nie miała w końcu wizji przyszłości jak dzieci od Hekate. Do Obozu zawitała już kilka dni temu, także zdążyła się dawno rozpakować, pozajmować szafki, nie pościelić rano łóżka i na nowo zadomowić. Właściwie, traktowała to miejsce jak drugi dom. Tu zawierała przyjaźnie, tu czuła się rozumiana, tu było jej dobrze. Który to już rok? Przestała liczyć. Poprawiła swoją bransoletkę z małą zawieszką wieloryba i postanowiła podbić ten wschód słońca.
Lecz… Nie tym razem. Najwidoczniej któryś z bogów pomyślał, że zabawnie byłoby popsuć dzisiejszy humor Khai.
Najpierw okazało się, że w całym pawilonie jadalnym nikt nie ma kisielu. Żadnego, uwierzycie? Szukała, pytała, nawet zakradała się do kuchni i nic. Nie wiedziała, czy tak szybko wszystkie wyszły, czy nikt nie pomyślał jeszcze o miłośnikach kisielu i się w niego nie zaopatrzył, ale wiedziała, że trzeba będzie skądś skołować nowy zapas. Najlepiej takich malinowych, bo one dla dziewczyny były najlepsze. Na razie jednak musiała zostać z niespełnioną ochotą i zmarszczonymi z chwilowego przygnębienia brwiami.
A później stało się jeszcze to, ale o tym już dokładniej. Była taka pora dnia, w której dwie fretki, znane jako Nemo i Dory, wręcz wybuchały z niewykorzystanej energii. Raz (albo dwa) zdarzyło się nawet tak, że prawie, naprawdę prawie-prawie rozwaliły drzwiczki od klatki i kto wie, co by się wtedy z nimi stało, kiedy nie miały też żadnej opieki. Z tego powodu Khai wypuszczała je, kiedy tylko mogła mieć na nie oko, żeby przypadkiem nie zrobiły nic sobie ani niczemu w pobliżu. Mogła dać słowo, robiła to najczęściej, jak tylko była w stanie. I to była właśnie ta pora.
Dwa małe szatany rozszalały się po całym domku, na tyle, że zdawać by się mogło, iż biegały w kilku miejscach naraz. Przeżywały właśnie tę pierwszą, najgorszą fazę radości po wypuszczeniu z klatki, kiedy to nie mogą nacieszyć się wolnością. Jakby nigdy wcześniej nie były poza kratkami, a przecież to się działo codziennie. Zwykle potem się uspokajały – przychodziły do Khai, żeby je pomiziać, albo wciskały ciekawskie nosy tam, gdzie nie powinny, ale już przynajmniej bez wrażenia, że były pod wpływem piętnastu energetyków każda. Tak już miały i za to Khai je kochała. Siedziała właśnie na podłodze, czekając, aż któraś postanowi się nią zainteresować i podejść.
Ale nagły dźwięk uchylających się drzwi o mało nie przyprawił jej o zawał. Jeszcze w tej samej chwili niby to niewinne łebki spojrzały po sobie, jeden nosek zadrżał, jakby właśnie porozumiały się co do złowieszczego planu. Białowłosa już wiedziała, że było za późno. Dwa niesforne futerka zdąży jej tylko mignąć ostatni raz przed oczami, zaplątać się pod nogami tego, kto postanowił wejść właśnie do domku numer trzy i już w polu widzenia ich nie było. Nie zdążyła nawet podjąć próby pogoni. O proszę, jak łatwo jest zniweczyć pojęcie "spokojny dzień". Zerknęła tylko na przybyłego.
Perka.
– Serio, obydwie? – Zrezygnowane sapnięcie wydobyło się z jej ust. – No mistrz.
Po chwili jednak nastrój zmienił się w małą panikę, Khai przygryzła wargę, a jej czekoladowe oczy jakby posmutniały, kiedy w pełni zdała sobie sprawę, co się właściwie stało. I jakie to może nieść konsekwencje. Zaraz zwizualizowała jakieś tysiąc nieszczęśliwych scenariuszy.
– A tyle razy przypominałam, żeby nie otwierać drzwi tak szeroko. Przecież chyba wiesz, że o tej godzinie je wypuszczam! – pisnęła, już odrobinę spanikowana.
Potarła ręką swój nos. Nie mogła dać się ponieść emocjom, bo to do niczego jej nie zaprowadzi. Wdech, wydech. Spojrzała Perce głęboko w źrenice, a gdzieś w międzyczasie wstała z podłogi.
– Będziesz musiał mi pomóc ich szukać, wiesz?


Perka?
◇──◆──◇──◆
602 słowa: Khai otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz