wtorek, 21 czerwca 2022

Od Wandy CD Irène — „Wojna o żelki”

Poprzednie opowiadanie

Wanda, gdy osiodłała pegaza o dość uniwersalnym imieniu, pomogła inwalidzie wejść na konia, chociaż w sumie bardziej się poświęciła. Raczej posadziła tak, jak małe dziecko na kucyka. Była dość silna, więc nie sprawiało jej to żadnego problemu. Niestety, chwyciła Irène zbyt mocno. Dziewczyna spytała się, czy może być ciut delikatniejsza kolejnym razem, bo ją to zabolało. Nie wspominając o marudzeniu, jak to tak może osoby niepełnosprawne sobie łapać jak tylko chce. Jej pomocniczka jednak obiecała, że postara się bardziej uważać. Brązowowłosa często robi dużo rzeczy z dużą siłą, nie zwracając uwagi na okoliczności.
Córka boga wojny była dość przyjacielska jak na swoje rodzeństwo i grzecznie przeprosiła koleżankę, po czym wyruszyła na przejażdżkę.
— Trzymaj się mocno grzbietu lub grzywy, żebyś nie spadła — odrzekła, uśmiechając się łagodnie.
Wzięła wodze i zaczęła prowadzić pegaza. Skrzydlaty konik był dość łagodny, w sumie jak większość przedstawicieli jego gatunku, jednak nadal dość płochliwy.
— Podobno nazwałaś go po prostu Koń — zaczęła rozmowę młoda heroska. — Co cię skłoniło do nazwania go tak?
Córka Tyche odpowiedziała wprost, że lubi proste nazwy, które łatwo wchodzą w pamięć. Po co miała nazywać swojego pegaza jakimś skomplikowanym imieniem typu właśnie taki lopado­temacho­selacho­galeo­kranio­leipsano­drim­hypo­trimmato­silphio­parao­melito­katakechy­meno­kichl­epi­kossypho­phatto­perister­alektryon­opte­kephallio­kigklo­peleio­lagoio­siraio­baphe­tragano­pterygona. Coś w tym było, jednak ulubiony pegaz Wandy zwie się Μάχη (Max) co (jeżeli wierzyć internetowi) oznacza po grecku bój. Takie imię zaproponowała jeden ziomek z jej domku. Spodobało się jej, więc tak nazwała. W dodatku wymowa tego imienia, czyli Max, brzmi jak popularne dla piesków imię w Polsce. Skąd ona to wiedziała ? A tak słyszała gdzieś.
Jej Max (chociaż czasami woła na niego po prostu „Maksiu”) jest karym rumakiem z tak zwaną gwiazdką (białą, małą plamką na głowie). Max pozwala podejść do siebie, gdy Wanda ma coś pysznego, co mogłaby mu dać. Jeżeli nie, to od razu jest gotowy, by ugryźć.
Zielonooka szła dość szybko, co Irène się zbytnio nie podobało. Bredziła co chwilę, że może przecież spaść tym razem z konia, a ona będzie musiała ją zbierać z podłogi. Dziewczyna niby starała się iść tak, by zadowolić Francuzką, jednak to nie było w jej naturze. Po pewnym czasie Koń poruszał się wolniej. Pewnie nawet i pegaz był zmęczony jej prędkim chodem.
Nagle Polkę natchnęła pewna myśl. Tak jakby patrząc, Irène miała dość ciężko w życiu. Nie mogła na przykład jak ona, sobie iść, poczuć powierzchni i liczyć na pomoc innych. Zrobiło się jej trochę szkoda heroski. Może dlatego była taka marudna? Chciała się jej spytać, co się jej stało, że została inwalidą, jednak może to zbyt prywatne sprawy do rozmowy jak na pierwsze bliższe spotkania, bo wiadomo. Wcześniej się widziały, ale tylko z widzenia. Tak osobiście dopiero teraz poznaje ją.
Po pewnym czasie przybyły na pole uprawne truskawek. Dzieci i młodzież od różnych boskich rodziców (głównie Apollina i Demeter) zbierały pyszne owoce. Nikogo raczej nie zauważyła ze swojego domku, chociaż, co niby córka lub syn Aresa miał, lub miała robić na polu truskawek? Walczyć z nimi? Chociaż, wojna na truskawki brzmi jak coś…
Podeszła z Koniem, na którym siedziała jej nowa koleżanka do rządków truskawek, gdzie było mniej osób. Wanda wpadła na ciut wredny pomysł.
Podała wodze Irène, a sama przykucnęła przy grządce truskawek. Zaczęła zrywać czerwoniutkie owoce. Zjadła z dwa lub trzy, a resztę (było ich około sześciu) podała dziewczynie.
— Proszę, w końcu lubisz żelki, a zauważyłam, że głównie zabrałaś sobie truskawkowe, więc masz świeże, prosto z krzaczka! — cicho się zaśmiała.
Zbyt długo jednak ten śmiech nie potrwał. Zauważyła, że na twarzy Francuzki maluje się grymas. Najwidoczniej nie była zadowolona z prezentu, jaki zrobiła jej, a chyba nawet bardzo. Zaczęła mówić, że truskawki nie zastąpią jej żelków owocowych, których przy sobie nie miała, bo przez kogoś je straciła.
— No wiesz, to miał być tylko taki żarcik — zabrała jej truskawkę, którą zjadła.
Jednak, jak widać szybko zapomniała o tym, że z córką Tyche zbytnio żartować nie można.
— Dobra. Za to, co ci zrobiłam, wykombinuję ci żelki, dobra? — zaproponowała. — Jeszcze nie wiem skąd i jak, ale się postaram.

Irène ? (:
◇──◆──◇──◆
649 słów: Wanda otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz