sobota, 18 czerwca 2022

Od Sylwii — „Kurde no”

Kurde no. Normalnie by się nie wydzierała na cały barak, że boli ją dupa, ale tym razem było inaczej. Tym razem od pierwszej w nocy do ósmej rano przesiedziała nad tworzeniem nowego dzieła sztuki. Kolejna rzecz, którą w przeciętnych warunkach stanowiłaby dla niej głupotę: nocne wyroby biżuterii. Ale Sylwia nie mogła zasnąć i musiała zrobić coś pożytecznego. A teraz, kiedy dochodziła godzina dziewiąta, ona nadal ślęczała nad rzeźbieniem Jowisza, który roztrzaskuje czyjąś głowę o swój tron. Jeszcze nie wiedziała, czyja to głowa — planowała nadać tej postaci imię, ale przeznaczyła to na inny czas. Na taki czas, przed którym się prześpi i będzie miała świeży umysł.
Zadowolona przetestowała przedmiot, wkładając na palec. Uświadomiła sobie, że pierścień jest zbyt duży i spada jej z palca. Mina jej zrzedła. W mgnieniu oka nadała martwej postaci na niej imię: Sylwia. Wrzasnęła parę przekleństw po łacinie i zamiast zmniejszyć wyrób albo dodać więcej materiałów, by wyregulować jego wielkość, wyrzuciła biżuterię na podłogę, a już parę sekund później wylądowała na przedmiocie zapałka. Wszystko poszło z dymem znacznie szybciej, niż powstawało, po czym posadzkę zalała wielka fala wody.
Przypomniało jej się, że ktoś ją kiedyś nazwał impulsywną. Jego też miała ochotę podpalić. Idiota. Wcale jej nie znał, nie powinien więc jej o nic osądzać. Musiał być strasznym debilem.
— Umyj podłogę później! — wrzasnął ktoś, przez co i na niego spłynął świeży, poranny deszcz (nieznajomego pochodzenia: rozniosły się później plotki, że to był mocz Sylwii, ponieważ ta nie chciała wstawać od swojej pracy i narobiła do wiaderka. Ludzie są ohydni, co nie).
Kobieta nareszcie wstała (przynajmniej dupa przestała ją aż tak bardzo boleć), po czym wkurwiona wybiegła z baraku. Na sobie miała wczorajszy strój, jej włosy zaś w całkowitym nieładzie spływały po jej plecach i waliły po udach. W swojej złości była gotowa wziąć maszynkę i zgolić się na łyso, jednak swoja wizja po takiej metamorfozie skutecznie ją ostudziła. Pozostało tylko zawiedzenie, że ten pierścień się nie udał. Bo naprawdę zapowiadał się zajebiście, patrząc na pozostałe.
Spojrzała z poczuciem beznadziei na swoją dłoń. Miała na niej tylko jedno „cudo”, jak czasem określała swoje wyroby, chcąc poprawić sobie humor. Co prawda, było to dość ładne i mogło dorównywać sklepowej biżuterii, jednak Sylwia wierzyła, że nie stanowił on szczytu jej możliwości. Kiedyś, jak zostawi to durne wojsko, założy firmę i będzie tworzyła podobne rzeczy na zamówienie, biorąc za to grube pieniądze.
I nie będzie oblewała klientów wodą oraz nie będzie spalać swoim dzieł, jeżeli tym się one nie spodobają. Wtedy po prostu podpali wybrednych. Proste.
Na razie musi przetrwać. A żeby to zrobić, musi wrócić i przeprosić tego nieszczęsnego człowieka. Jej duma zawsze wzbraniała się przed podobnymi czynami, jednak teraz musiała ją odłożyć i poczuć wyrzuty sumienia. Coś, co ostatnimi czasami czuła coraz rzadziej. A było to sprzeczne z faktem, że coraz częściej robiła wiele głupich i lekkomyślnych czynów.
Było jej głupio, ale równocześnie utwierdziła się w przekonaniu, że nie może nad tym panować. Tym więcej ludzi dochodziło do pierwszej kohorty, tym ona miała gorsze samopoczucie. Była wściekła, że sama tam nie trafiła. A w dodatku ta koszmarna alergia nie dawała jej żyć.
Mimowolnie sięgnęła ręką do kieszeni, by wyjąć tabletkę. Ponownie poczuła łzy w oczach i uczucie, jakby jej gardło się zmniejszyło. Zaczęła kaszleć.
Pustka. Gdzieś musiała zostawić te bezużyteczne badziewia.
— O kurwa — zdążyła powiedzieć, zanim rzuciła się w drogę do swojego domku.
Z alergią Sylwii to było tak, że dopadała ją nagle. Zawsze było źle, ale czasami były takie momenty, że jedyne, co mogła robić, to smarkać, kaszleć i próbować się nie udusić. Takie sytuacje miały objawy.
A teraz widoczne były ów objawy. Atak więc ewidentnie nadchodził.
Biegnąć do domku, wyjebała się o schodki, potrąciła jakąś parę heterosów na romantycznym spacerze, po czym wyważyła drzwi (przez co wybudzeni ze snu dostali zawału), oraz niemal zakrztusiła się tabletką, do niedawna leżącą na jej stoliku pracy.
Pobiegła jeszcze tylko do łazienki, po garść chusteczek i zalała sobie wszystkimi sprejami swój nos po kolei. W tej kwestii nie była zbyt wybredna, albowiem kiedyś, kiedy rozważnie brała je kolejno, nie działały. Na jej szczęście combo miało niesamowicie uzdrawiające właściwości.
— Masz — powiedziała, dając byle jaki pierścionek temu samemu wojownikowi, któremu przed chwilą oblała głowę wodą z kibla. — A potem wytrzyj podłogę.
Runęła na łóżko, natychmiast zapadając w sen.

Ktoś?
◇──◆──◇──◆
704 słowa: Sylwia otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz