czwartek, 2 czerwca 2022

Od Clary — „Lewitujące nosy”

Kocica zrobiła koci grzbiet, z którego dumny mógłby być i najbardziej kotowaty kot. Machnęła ogonem w powietrzu, końcówka podążyła w przeciwnym kierunku od reszty, pozwalając na podjęcie ryzykownego kroku, na zaryzykowanie utraty balansu. Poruszyła następnie wąsami, zmarszczyła nosek, po czym elegancko, elegancką kocicą bowiem była, przysiadła na skraju stolika, czujnym spojrzeniem, leniwie przerywanym przez niespieszne mrugnięcia, bo i nie miała gdzie się spieszyć, obserwując zamieszanie, które powodowała wokół siebie jej zakręcona właścicielka.
— Widziałaś moje okulary? — rzuciła ku niej ruda, grzebiąc już w trzeciej, bawełnianej torbie z rzędu. Ta konkretna miała na sobie wygiętego w dziwnej pozycji tygrysa. — Pusiu, kochanie. — Kobieta podniosła głowę, zerknęła błagalnym spojrzeniem na swojego zwierzaczka. Kilka rudych pasm włosów opadło na jej czoło. Jeszcze ich nie układała.
Puszka mruknęła, machnęła ogonem, przekręciła swą cudną, kolorową główkę. Cisza.
— Wiadomo, standard, na ciebie to zawsze, kurwa, mogę liczyć — prychnęła jej właścicielka, powracając do wyrzucania cennych artefaktów ze swojej torby, w tym trzech czerwonych szminek dla niewtajemniczonego oka o barwie zupełnie identycznej, jednego grzebienia, breloczka z księżycem i breloczka drugiego, tym razem ze słońcem, kilku kluczy do nie do końca wiadomo jakich drzwi oraz pustego opakowania po okularach przeciwsłonecznych.
— No przysięgam, że jeszcze wczoraj tu były. — Wyprostowała się gwałtownie, podpierając dłonie na biodrach, podczas gdy Puszka, machnąwszy jeszcze dwa lub trzy razy swym smukłym ogonem, zeskoczyła miękko ze stołu. — A może…
Czarne spojrzenie jej właścicielki uważnie podążyło za kocimi krokami, które, albo za potrzebą, albo poprzez posiadanie jedynie sobie znanej, tajemnej wiedzy, skierowały się ku lekko uchylonym drzwiom zmurszałej łazienki. Czystej oczywiście, Clara o porządek dbała od zawsze, a i kilka tygodni spędziła starając się domyć dziwne, brunatne naloty pomiędzy naściennymi płytkami – niepomyślnie, pozostawało więc tylko zakrycie ich wiklinowym koszem na pranie, który do plastikowego, chaotycznego wystroju oraz wielu naściennych nalepek nie pasował wcale, ale lepszy rydz niż nic.
Naśladując koci ruch–koci chód, stąpała za Puszką, powoli, niby obawiając się, że spłoszy kotkę, że ta ucieknie, a Clara już nigdy nie dowie się, co mogło spowodować, że jej ukochany zwierz, zrezygnowawszy z naprawdę wygodnej dla siebie pozycji, postanowił ruszyć przed siebie, ku nieznanemu.
I wcale nie zatrzymał się na kuwecie.
Puszka przecisnęła się gładko pomiędzy wejściem do łazienki a ścianą, szylkretowy ogon zniknął za rozchylającymi się drzwiami. Clara przełknęła ślinę, ciut za głośno i ciut za bardzo teatralnie, bo przecież nie pierwszy raz do tej łazienki wchodziła. Za najróżniejszymi potrzebami, w najróżniejszych, najbardziej upokarzających ją sytuacjach. Czasami z obserwatorami i kibicami, zdecydowanie częściej jednak bez.
Kotka siedziała na umywalce, zajmując się własną kocią toaletą. Wyciągnięta w górę lewa, tylna łapa była istnym popisem w sztuce akrobatycznej. Leżące tuż obok Puszki okulary przeciwsłoneczne dowodem na przerażającą wszechwiedzę oraz moc kotów. Clara pokiwała z podziwem głową, musnęła kotkę za uchem w podziękowaniu.
Kilkanaście minut później zamek w drzwiach mieszkania kliknął, oświadczając, że oto właśnie zostało ono opuszczone.

Okulary przeciwsłoneczne o białych oprawkach zsunęły się lekko na końcówkę zadartego noska. Dawno jej tu nie było. Wystarczająco, by przez łuk przechodzić z dozą pewnej niepewności odbijającej się po ścianach żołądka, która towarzyszyła kobiecie, gdy robiła to pierwszy raz. Z ekscytacją w sercu, gdy robiła to za każdym kolejnym. Poprawiła bawełnianą torbę na ramieniu i ruszyła na zwiad, czy w domku, w domu, nie pojawiło się zagubione rodzeństwo, na zupełnie jednostronne plotki z Argusem, na drobny, niewinny relaks ze starymi znajomymi w upalnym słońcu lata na obozowej plaży. Na słodkie truskawki. Na kilka nowych przygód, bo te wydawały się pojawiać zawsze, gdy ktoś tylko postawił choć jeden krok na terenie obozu.
I na kolejne psikusy pod postacią lewitujących nosów. Zawsze miała do tego słabość.

Opowiadanie do ktosia.
◇──◆──◇──◆
590 słów: Clara otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz