czwartek, 2 czerwca 2022

Od Ace'a CD Perki — „A czy Ace wędkuje?”

← POPRZEDNIE OPOWIADANIE

W sumie nic by się nie wydarzyło, gdyby Ace nie zgubił Bianco.
Tymi słowami mógłby rozpocząć co drugie większe niż „hej Bi, obejrzałem w tydzień cały sezon Naruto” wydarzenie. Gdyby Ace nie zgubił Bianco, nie jarałby zioła w wannie z piątką średnio znajomych dzieciaków. Gdyby Ace nie zgubił Bianco, nie wybierałby się o drugiej w nocy na ryby.
— Chyba nie byłbym dobrym marynarzem.
— Wędkarzem.
— No wiesz, o co chodzi.
Perka poklepał go po kolanie, wzdychając cierpiętniczo, jakby tłumaczył to samo kolejnej osobie z rzędu.
— Słuchaj, nie każdy rodzi się synem Posejdona. To trzeba poczuć. I tyle wystarczy do wędkowania.
— Poczuć?
— Złamał ci ktoś kiedyś serce?
Zastanowił się głęboko. Zioło spowolniło jego tok myślenia i cały mózg zamienił się w różowawą breję, więc Ace — niezdolny do wymyślenia nic większego poza tym, jak Bianco zabrał mu kiedyś lizaka w drugiej klasie, a on mu kupił kolejnego, bo zrobiło mu się go żal, że tak miał ochotę na te lizaki, mruknął odruchowo:
— Noo.
— No. To teraz przelej to na ryby.
Dźwignął się z wanny i podał rękę chwiejącemu się Ace’owi.
— Chcecie zobaczyć? — wyszczerzył się Perka do reszty.
Jedna dziewczyna od Ateny machnęła ręką. Druga — wstała, prostując się z trudnością, jakby alkohol zamienił jej kości w gumę.
— Ja z wami pójdę.
Laurency nie odpowiedział. Zamiast tego odwrócił się w stronę kibla i poszedł rzygać.
Wyszli z domku dwunastego, wpadając na co drugiego przechodnia po drodze. Większość obozowej rodziny już wybiła się z rytmu. Część siedziała przy mini lodówce, słuchając teraz ściszonego, lamerskiego rapu i prowadząc rozmowy, których nikt nie przeprowadziłby na trzeźwo. Dwójka chłopaków leżała półtrzeźwa na trawie przed domkiem i liczyła gwiazdy na niebie, co chwila myląc się i wracając do początku.
Nadal nigdzie nie widział Bianco. Mieli po siedemnaście lat i czasem czuł się głupio z tym, jak bardzo byli blisko, ale Ace nie miał nawet żadnych przyjaciół poza nim, a kiedy Bianco przy nim nie było… cóż, robił dziwne rzeczy. Na przykład łowił ryby o drugiej w nocy z młodszym od siebie dzieciakiem, którego poznał jakieś dwie godziny tematu i dziewczyną, która nadal dzierżyła peta w ręce niczym niebiański spiż. Zresztą, martwił się. Jak brat o brata. Byli półbogami, to jasne, że oboje mieli tendencje do pakowania się w kłopoty; Bi mógłby, na przykład, wdać się w romans z córką Afrodyty i zostać ojcem w wieku niespełna osiemnastu lat. A do tego przecież Ace nie mógł dopuścić. Równie dobrze mógłby zakochać się w nadpobudliwej, agresywnej córce Aresa i stwierdzić, że w sumie to chciałby wychować z nią trzy psy. To wszystko po prostu do siebie nie pasowało.
— Jesteś córką Ateny? — zapytał Perka, kierując się w stronę swojego domku trzeciego. Ace zastanowił się, czemu mieliby staw z rybami w domku, ale postanowił iść za nim.
— Ee…
— Słyszałem, że dzieci Ateny rodzą się z myśli — powiedział do dziewczyny z zaciekawieniem.
Ace odwrócił się, wytrzeszczając oczy.
— Rany — skwitował. — A masz pępek?
— Jestem córką Demeter — parsknęła z chichotem.
— A ja jestem Ace.
Stanęli przed szarym domkiem pokrytym falą muszelek. Rośliny na ścianach zamigotały i poruszyły się delikatnie, kiedy Florence przeszła obok nich.
— Poczekajcie tu — powiedział Perka, wchodząc na stopień. — Nie wiem, gdzie jest Kai.
Spojrzeli po sobie z dziewczyną. Rośliny za jej plecami zaszeleściły, odwracając swoje liście bliżej. Pogłaskała je jak starego psa i przycupnęła na najbliższym schodku, po czym poklepała miejsce obok siebie, żeby Ace zrobił to samo.
— Jak ty w ogóle masz na imię? — zagaił, wyjmując jej delikatnie z ręki peta i zaciągając się szybko.
— Florence. Przybyliśmy do obozu mniej więcej w tym samym czasie, nie pamiętasz?
Nienawidził tego pytania. W życiu Ace’a pojawiały się dziury bynajmniej niewywołane działaniem marihuany. W Obozie Herosów jestem od ……… mój tata powiedział mi kiedyś ……… na śniadanie jadłem wczoraj ………
Nie chciał pamiętać, co wydarzyło się cztery lata temu. Ledwie pamiętał, jak wyglądała matka. Miała brązowe włosy jak jej dzieciaki, miała ciemną karnację i Ace czuł się przy niej tak bezpiecznie, że często jako dziecko zaglądał do jej łóżka i dał się kołysać do snu, dopóki Alice Chadwick nie wypędziła wszystkich nocnych wizji.
Alice Chadwick. Tak się nazywała ta kobieta. I z pewnością nie była jego matką.
— Nie, nie pamiętam — mruknął w odpowiedzi.
Zanim Florence zdążyła coś jeszcze powiedzieć, wyciągnął z kieszeni telefon, obrócił go w palcach i odblokował, otwierając konwersację z Bianco.

Od: bonco
?

Do: bonco
spotkajmy sie
na rybach

Coś zatrzeszczało za ich plecami. Naścienne roślinki skuliły się pod wpływem odgłosów i schowały tuż za Florence, która odruchowo osłoniła je ramieniem.
Tymczasem zza drzwi niezgrabnie wygramolił się Perka, w dłoniach ściskając kilka wędek, woreczek z dziwnymi brejami, które śmierdziały niemiłosiernie i tysiąc innych rzeczy, które Perka chował po kieszeniach i między palcami. Ace był pewien, że jakiś haczyk mignął mu u butów Perki. Auć.
— Do wędkowania potrzebne jest to wszystko? — zapytał, chwytając za jedną wędkę, ale Perka odsunął się, łypiąc na niego dziwnie.
— To moja szczęśliwa wędka. Złapałem nią kiedyś okaz dla rekordu Guinnessa, ale nikt z tych rekordów nie dojechał do Sognvåg. A to, to szczęśliwa wędka mojego ojca, z roku osiemdziesiątego siódmego.
— Posejdona?
— Nie. Tego drugiego ojca.
Nikt nie postanowił pytać.
— A za to wszystko — uśmiechnął się, dając Ace’owi do ręki coś, co okazało się obrzydliwie śmierdzącymi przynętami — wisicie mi piwo.

— Ej, a złapałeś kiedyś syrenkę?
— Ace, cicho, spłoszysz ryby — warknęła Florence, nastawiając wędkę.
— To opowiedz cicho, Perka.
— Jasne, że złapałem.
— Serio? Ja pierdolę.
— Jasne, że tak. To było potężne wyzwanie. Przez chwilę byłem przekonany, że trafił mi się sum, największy okaz. Prawie wypadłem z łodzi. Cała się trzęsła, jakby zaraz miała się rozwalić, tak mocno trzymała ta ryba. No i mówię do siebie, nie ma opcji, już nie odpuszczę takiej sztuni. Muszę ją złapać. Wołam ojca, mówię, żeby puścił swoją wędkę. Zostawił, mówię ci, byłem przekonany, że ta ryba od razu ją zeżarła. Wędkę mojego ojca. Z osiemdziesiątego szóstego roku. Polerowaną. Trzymał mnie, ale nadal mieliśmy opory.
— Mówiłeś, że ulubiona wędka twojego ojca była z osiemdziesiątego siódmego.
Machnął ręką.
— To jej następczyni. Po tym, jak zeżarła ją syrenka.
— Syrenki zjadają… takie rzeczy?
Florence i Perka spojrzeli na niego z konsternacją.
— Wyobrażałeś sobie Arielkę? — parsknęła dziewczyna. — Jasne, że zjadają. Chejron ostatnio o tym mówił. To jest tak, że przybierają postać ukochanej ci osoby, śpiewają piosenkę bliską twojemu sercu, a kiedy już się zbliżysz, po prostu cię chwytają. I zjadają. Żywcem. Nie zostawiają nawet oczu.
Spojrzał w wodę i wyobraził sobie odbijającą się w tafli twarz Bianco. „Choć, bracie, wracamy do domu” — powiedziałoby odbicie. — „Obejrzymy nowy sezon Stranger Things”.
A potem coś pociągnęło gwałtownie Ace’owi za wędkę. Wydarł z siebie jęk, zapierając się wszystkimi kończynami o pomost i równocześnie trzymając perkowy skarb, który ześwirował pod wpływem czegoś, co znajdowało się po drugiej stronie.
— NIE PUSZCZAJ, ACE, NIE PUSZCZAJ! — rozległ się wrzask Perki.
Coś objęło go w pasie i pociągnęło do tyłu. Na chwilę stworzenie na haczyku odpuściło. A potem wyrzuciło przed siebie z prędkością rekina ze „Szczęk” i wrzuciło Ace’a do jeziora razem ze sobą.
Szybko odpowiadając na pytanie: nie. Ace nie wędkuje. Zdecydowanie nie wędkuje.

kolonia specjalnia pls uratujcie księżniczkę z opałów
◇──◆──◇──◆
1155 słów: Ace otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz