czwartek, 16 czerwca 2022

Od Wandy do Irène — „Wojna o żelki”

Było późniejsze, letnie popołudnie. Wanda, po treningu, rozpuściła swoje średniej długości, jasnobrązowe włosy i udała się do lasu. Nie była aż tak zmęczona, jednak stwierdziła, że przydałoby się trochę odpoczynku.
Będąc na obrzeżach, zauważyła dziewczynę, o rok starszą od niej. Kojarzyła ją, jednak raczej nigdy nie zagadywała. Może, gdyby tak to zmienić i zagadać?
Przez chwilę zastanawiała się, co by mogła powiedzieć. „Ładny ten las, co nie ?”. Brzmi to głupio... to może coś typu „słoneczna dziś pogoda, nieprawdaż ?”, ale także brzmi to głupio.
Gdy ujrzała, że dziewczyna jeździ na wózku, stwierdziła, że zrobi dobry uczynek.
— Nie będziesz pewnie miała nic przeciwko, jak będę ci pomagała pchać wózek, prawda? — starała się mieć przyjazny wyraz twarzy, by wyjść na przyjacielską.
Mimo to, że dziewczyna nie wykazywała raczej zbytnio zbyt dużej chęci i zgody na to, Wanda nie zwracała uwagi. Chwyciła za rączki dość mocno, jak na nią przystało i poszła z nią na „spacer”.
W kółko do niej mówiła, już nawet o byle czym... Dziewczyna opowiadała jej o swoim treningu i tam innych rzeczach z tym związane.
— Potem wybieram się do stajni, jak będziesz chciała, możemy pójść razem! — zaproponowała, maszerując sobie radośnie, przy okazji ją pchając.
— Jeżeli nie przeżyjesz bez mojego towarzystwa, mogę okazać ci swoją wspaniałomyślność oraz wybrać się na tą cudowną przejażdżkę, pod oczywistym warunkiem, że ja jako pierwsza wybiorę sobie wierzchowca. No, i będziesz musiała zbierać mnie z ziemi, jak zlecę.
— Dobra, dobra, spokojna głowa, będziesz mogła sobie wybrać wierzchowca, a w razie potrzeby pozbieram cię z ziemi, tylko że na medycynie się niezbyt znam — odpowiedziała jej śmiechem.
Wbrew pozorom, wózek trochę ważył. Silna była, ale nie aż tak. Musiała momentami zwalniać, by się nie przemęczać.
Oczywiście drogi do przejechania łatwe też nie były, szczególnie w lesie. Często wystawały korzenie, przez które było trzeba przejechać lub ominąć.
— Co teraz powiesz na szybszą jazdę? — spytała się z nadzieją, że się zgodzi.
Nie podobało się to Irène. Zaczęła marudzić, że to niebezpiecznie, bo tak w sumie to było. Przecież w najgorszym wypadku mogła ją zabić, a trochę głupio by było umrzeć z takiego powodu. Jednak jej głównym argumentem na to, że nie chce, był czysty brak ochoty na szybką jazdę po nierównym leśnym runie.
Jednak, znając ją, nie przejmowała się zbytnio co na to jej nowa koleżanka. Nagle wyrwała z buta, zaczynając szybciej biec i omijać leśne przeszkody. Zbytnio nie przejmowała się co na to Francuzka.
— Teraz trzymaj się mocno, bo będzie zakręt! — na szczęście ostrzegła swoją towarzyszkę.
Ten zakręt był dość ostry, jednak na szczęście nikomu nic się nie stało.
Po parunastu minutach doszła do wniosku, że już pora wracać. Były już ciut dalej, niż samo obrzeża lasu. Na szczęście, teraz zwolniła.
Spacerując, pchając ją przy okazji, usłyszała jak to Irène otwiera paczkę żelków. Wyjrzała za jej ramię z góry, by zobaczyć, jakie to żelki ma zamiar jeść.
— Moje jedne z ulubionych, owocowe! — wrzasnęła tak głośno, że pewnie cały Obóz Herosów ją słyszał.
Były to żelki wieloowocowe, akurat to chyba był czysty przypadek, że obie bardzo lubiły ten sam smak.
Córka boga wojny próbowała zabrać paczkę żelków swojej nowej koleżaneczki.
— Oddam ci! Ja chcę sobie tylko kilka wybrać! — próbowała ją przekonać.
Jednak mało co to dało. Jej przeciwniczka w walce nie była zbytnio chętna na podzielenie się słodyczami. Zaczęła marudzić jak starsza panna, co niezbyt spodobało się Wandzie. Tak czy siak, nie traciła nadziei na zdobycie żelków. Można powiedzieć, że doszło wręcz do małej szarpaniny, no dobra, może nie takiej małej, ponieważ dziewczyna na wózku, z niego spadła, ale dlaczego ? No cóż. Wanda za mocno ją popchnęła, przez co upadła, a to wszystko przez żelki, o które to dwie dziewczyny prawie się pozabijały (dobrze, że nie było użycia magii czy broni!).
Przez chwilę poczuła się trochę głupio. Przecież, do osób niepełnosprawnych trzeba odnosić się z szacunkiem, a ona niby przez przypadek, ale ją zwaliła i to w dodatku, prawie że pobiły się o głupie żelki, które się rozsypały po leśnym runie.
— No dobra, mogę ci teraz pomóc — nachyliła się do niej.
Nie było to jednak najlepszym pomysłem, ponieważ dostała dość mocno od Irène. Jej policzek był czerwony jak pomidor. Nie spodziewała się po niej tyle siły.
Każda przygoda niby czegoś uczy, ta też. Na pewno nauczyło to Wandę, by nie igrać z Irène, jeżeli chodzi o żelki.

Irène?
◇──◆──◇──◆
707 słów: Wanda otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz