poniedziałek, 27 czerwca 2022

Od Charlotte — „Nagroda za wywiad z wampirem”

– Tak podoba mi się ten strój. – Westchnęła. – Jedno z moich lepszych dzieł, naprawdę. Taka szkoda. – Kolejne westchnięcie.
Cały czas wyginała się przed ogromnym lustrem ze złotą ramą, zupełnie jakby chciała zapamiętać jak wygląda w tym tęczowym topie z absolutnie każdej możliwej strony.
– To załóż go znowu. – Różowowłosa wzruszyła ramionami. W odpowiedzi dostała jednak wpierw spojrzenie pełne zdumienia (i nawet, jakby, przerażenia), a następnie śmiech. Przewróciła oczami.
Drzwi do domku otworzyły się nagle i wpadła do niego jedna z sióstr Lottie, Missi. Przywitała ją zdecydowanie przesadzonym okrzykiem zachwytu.
– Och, jaka piękna!
Wyciągnęła telefon i ustawiła się nad ramieniem siostry. Szybko zrobiła zdjęcie, cmoknęła brunetkę w policzek i poszła. Ta krótka, jak typowa w tym miejscu czynność, zdała się nadszarpnąć cierpliwość rozwalonego na otomanie gościa.
– Myślałam, że przyszłaś po mnie z jakąś sprawą. Przysięgam, jeśli chodzi o podziwianie cię przed lustrem, Charlotte…
– No już, już ci mówię, nie denerwuj się tak. – Dziewczyna przestała się kręcić i przysiadła na pufie, naprzeciwko przyjaciółki. Marirosa przewróciła oczami już trzy razy w ciągu ostatnich paru minut, lada moment mogła wybuchnąć. Choć zdarzało się jej to częściej niż zazwyczaj podczas wizyt w domku Afrodyty i Lottie była już całkiem przyzwyczajona, to jednak znała ją na tyle, by wiedzieć, kiedy jest na skraju wytrzymałości.
– Postanowiłam założyć gazetę. Właściwie to nie do końca gazetę, to znaczy, no taką małą. Naszego obozu.
– Łał.
– Marirosaaa, błagam. Odrobina entuzjazmu? Wsparcia najlepszej przyjaciółki? Cokolwiek?! – Lottie spoglądała z wyrzutem na powstrzymującą się od śmiechu córkę Aresa.
– Ale po co? Przejdzie ci po tygodniu.
– Jesteś okropna. Naprawdę, okropna. – Lottie wstała i podeszła do okna. – Ale wybaczam ci. Poza tym, potrzebuję twojej pomocy.
– O nie. Nie ma mowy. Nie będę robić z tobą żadnej durnej gazetki z poradami modowymi. Zapomnij.
– To będzie porządna gazeta! – Charlotte krzyknęła. – Tygodnik! Obozowy Tygodnik! I nie będzie o modzie. – Znowu usiadła, zwieszając głowę. – Chejron nie pozwolił.
Marirosa już nie mogła powstrzymać śmiechu.
– Rozumiem – powiedziała, gdy już skończyła rechotać. – W takim razie nie ma mowy, żebym prowadziła z tobą Obozowy Tygodnik.
– Ale potrzebuję przeprowadzić z kimś wywiad! To tylko parę pytań, Marirosa, proszę. – Spojrzała na nią błagalnym wzrokiem. Przysiadła się tuż obok i objęła przyjaciółkę ramieniem. Ta odsunęła się szybko i wymanewrowała tak, aby uniknąć przytulenia. Stanęła pod oknem i oparła się o parapet.
– Nie.
– No, proszę! Naprawdę, tylko kilka pytań. Już nawet parę wymyśliłam, posłuchaj. Pierwsze to będzie „Jak masz na imię i jaki bóg jest twoim przodkiem?”. Widzisz, łatwe! – Lottie zignorowała parsknięcie z poirytowania, które doszło do niej spod okna i kontynuowała: – Potem drugie, „Który to twój rok w obozie?”, potem „Jak ci mijają pierwsze dni pobytu? Czy ci się podoba?”, a potem, hm…
– Lottie – zaczęła Marirosa kierując się w stronę wyjścia. – Nie. Przykro mi, ale wywiad o pierwszych dniach pobytu mogłaś zrobić ze mną pięć lat temu.
– Nie, proszę, zostań! – W głosie dziewczyny zabrzmiała panika. – Masz rację, mogę zmodyfikować pytania! Widzisz, może nawet mi pomożesz…
Trzaśnięcie drzwi zapewniło ją, że raczej jej nie pomoże. Charlotte jednak nie należała do osób, które poddają się łatwo. Szybko otworzyła okno i wychyliła się przez nie do pasa. Odwróciła się w stronę odchodzącej prędko przyjaciółki i krzyknęła:
– Proszę! Możemy to zrobić anonimowo! No weź!
Kilka głów odwróciło się w jej stronę i zaklęła w myślach. Anonimowość chyba nie wchodziła już w grę. Ponownie krzyknęła do oddalających się pleców:
– Zastanów się, dobrze?! Przyjdę do ciebie wieczorem!
– Nie masz po co! Ale przeczytam cokolwiek tam napiszesz! – odkrzyknęła jej w końcu Marirosa odkręcając się i idąc tyłem. Sekundę później odwróciła się na pięcie i zniknęła w swoim domku.

– Hej! Gdzie brat?
– Leży w łóżku.
– Głupie pytanie, hm?
– Ta.
Lottie przeszła przez wejście do domku Hypnosa, mijając Bianco. Już kierowała się ku pokojowi bliźniaków, gdy chłopak ją zatrzymał.
– A ty nie idziesz na imprezę?
– Co? Jaką? – Zmarszczyła brwi. Czy to możliwe, żeby nie wiedziała o imprezie w którymś z domków? Ona?!
– No, w domku Hermesa. Zapomniałaś? Piękna tradycja witania nowych. Co ty, chora jesteś? – Oparł się o framugę i przekrzywił głowę, jakby chcąc się jej przyjrzeć.
– Uhh, cały dzień próbuję coś załatwić. Musiało mi wylecieć z głowy, że to dzisiaj! Dzięki Bianco.
Chłopak wzruszył ramionami.
– Jego nie ma co przekonywać. – Wskazał głową na drzwi. – Już pytałem, nie wiem o co mu chodzi.
– Zmęczony?
– Chyba życiem.
Lottie odruchowo zachichotała jednym ze swoich słodszych, doskonale wyćwiczonych śmiechów. Aż sama siebie zdziwiła. Przy bliźniakach zazwyczaj nie odczuwała potrzeb do takiego starania się.
– To do zobaczenia, może go przekonam!
– Hah, powodzenia.
Córka Afrodyty poprawiła włosy w małym lusterku przy drzwiach i dziarsko wkroczyła do dość ponurego pokoju.
– Niesamowite. Syn Hypnosa. W łóżku. W życiu bym cię tu nie szukała.
– Hej Lottie! Idę spać. – Ace przeciągnął się i odłożył telefon.
– Jest dziewiąta. Nikogo nie nabierzesz.
– Jestem zmęczony.
– Poproś brata, słyszałam, że ma jakieś takie magiczne umiejętności, które mogłyby ci pomóc.
Ace parsknął. Dziewczyna podeszła do jego łóżka. Szybko przesunął się, robiąc jej miejsce. Przysiadła na brzegu i ściągnęła buty, przy okazji ciskając nimi przez pół pokoju. Skwitował to cichym gwizdem.
– Naprawdę dzisiaj nie mam ochoty iść. – Zerknął na nią szybko. – Tu mi dobrze. Nie chce mi się, naprawdę, dzisiaj nie, Lottie.
– O czym ty mówisz? – Już kończąc pytanie, zrozumiała, o co chłopakowi chodziło. – Aaa, nie no, leż sobie. – Poklepała go po ramieniu, przysuwając się. – Nie o to mi chodzi.
– To o co? – Ace podniósł brew.
– Potrzebuję pomocy. Wywiadu do gazetki! Marirosa i Yves odmówiły, więc rozumiesz, od razu pomyślałam o tobie.
– Od razu na trzecim miejscu? Nieźle, nieźle.
– Proszę, jak nie zrobię tego dzisiaj, to Chejron urwie mi głowę.
– Naprawdę? Nie wydaje mi się. Na pewno możesz zrobić to jutro. – Odkręcił się w stronę ściany, by sięgnąć po telefon, zostawiając Lottie sam na sam ze swoimi plecami. – Słuchaj, pokażę ci coś…
– Nie, błagam! Muszę dzisiaj, poważnie mówię! Wiesz jak ciężko było go przekonać? A w ogóle to nawet nie spytałeś, o jaką gazetkę chodzi! – Złapała go za bok i zaczęła przekręcać do siebie. Po kilku bezowocnych próbach westchnęła głośno i legła obok przyjaciela.
Za drzwiami do sypialni skrzypnęło, a po chwili trzasnęły te wejściowe.
– No i co tak się rzucasz po łóżku. Zaraz ktoś puści ploty, że jednak jesteśmy razem. – Zaśmiali się oboje.
– Daj spokój, kto miałby to zrobić. Beze mnie żadna plotka i tak się nie utrzyma. – Ace wrócił do leżenia z głową wycelowaną w sufit, machając jej przy tym włosami po twarzy. – Właśnie dlatego mój tygodnik to wspaniały pomysł. Tylko pomyśl, kto nie chciałby poczytać najnowszych newsów i przy okazji poznać wszystkich szczegółów pikantnych historii? Od źródła? Oczywiście musiałabym czasem coś dodać do oryginalnej wersji, żeby było ciekawiej, ale rozumiesz. Pomysł idealny.
– Jeśli ktoś miałby coś takiego pisać, to w sumie ty pasujesz.
– Ja też tak myślę! Nawet Chejron musiał się ze mną zgodzić. – Zrobiła krótką pauzę. – Ładne warkoczyki. Wychodzą ci coraz lepsze.
– Dzięki. Zapleciesz mi jeszcze parę?
– Nie chce mi się.
– Jasne, wolisz żebym miał brzydką fryzurę.
Ace szybko przekręcił się, by spojrzeć na przyjaciółkę. Ta przechyliła głowę, zacisnęła usta i przysiadła. Ułożyła jego głowę na kolanach i zaczęła oddzielać pasma włosów.
– W ogóle, czemu nie poprosisz kogokolwiek z rodzeństwa? – Potarł oczy wierzchem dłoni.
– Myślisz, że ktoś chciałby czytać wywiad o najlepszej metodzie nakładania lakieru do paznokci? Uwierz mi, ludzi nie kręcą te tematy. Niestety, coś o tym wiem. – Teatralnie westchnęła.
– Przestań tak ciągle jęczeć! – Szturchnął ją w boki parę razy, aż zaczęła się skręcać ze śmiechu. – Co ty, próbujesz mnie też zaczarować? Jacyś przyjaciele z korzyściami ci chodzą po głowie?
Lottie trzepnęła go po głowie.
– Możesz pomarzyć.
Znowu oboje leżeli, teraz jednak chwilę w ciszy.
– Co ty tam w ogóle będziesz pisała?
– Rzeczy o obozie. Co się dzieje, kto z kim jest w związku, jakieś ważniejsze wydarzenia jak… nie wiem, jak coś się wydarzy, to napiszę. Aha, no i wywiad z obozowiczem.
– A coś o modzie? – Ace wyszczerzył zęby.
– Nie.
– Makijaż?
– E e – burknęła. – Kącika urody, włosowego i o perfumach Chejron też nie pozwolił zrobić. A nawet nie wiesz jakie wspaniałe pomysły mu przedstawiłam! Powiedział, że jeśli wrzucę cokolwiek takiego, to równie dobrze mogę tygodnik nazwać Każda Nasza Rozmowa i rozdawać jedynie w domku numer dziesięć.
Zza ściany nagle dobiegł śmiech.
– Nie podsłuchuje się cudzych rozmów! – krzyknęła Lottie, ale zanim skończyła, drzwi się otworzyły i wszedł Bianco.
– Nie podsłuchuję, wchodzę do swojego pokoju.
Podszedł do szafy i zaczął czegoś szukać.
– Nie powinieneś być na imprezie?
– A ty? – odpowiedział, parskając.
Ace odkręcił się w jej stronę.
– Na pewno wolisz teraz robić wywiad, niż iść na imprezę? Spóźnisz się. Jutro go zrobimy, okej? Albo we śnie, jak wolisz.
– Hm, no dobra, może masz rację. Najwyżej powiem, że zasnąłeś i nie mogłam cię obudzić.
Pokiwał głową i chwycił telefon. Lottie podniosła się prężnie z łóżka.
– Przebierasz się? Aż tak się starasz? Ktoś ciekawy tam jest? – Uruchomiła się, zerkając przez ramię na ubrania, które przerzucał Bianco.
– Jak mi się ktoś spodoba, będziesz ostatnią osobą, której powiem – zaśmiał się chłopak.
– Nie musisz nic mówić, słońce! – Charlotte uśmiechnęła się promiennie. – Po dzisiejszym wieczorze już wszystko będę wiedziała!
Otwierając drzwi pożegnała chłopaków i ruszyła szybkim krokiem w stronę domku. Musiała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. W końcu trzeba się przygotować! Wszyscy już pewnie poszli. Musi się pospieszyć i to jak! Zrobić nowy makijaż? Nie, chyba będzie dobrze. Ale co na siebie włożyć, to jest dopiero pytanie.
Po pół godzinie stawiała już swoje srebrzyste sandałki w kierunku sąsiedniego domku numer jedenaście. Włosy i falbany sukienki powiewały na wietrze, jakby szła po wybiegu. Wzięła głęboki wdech ciepłego, letniego powietrza i pomyślała, jak to cudownie żyć sobie, iść na tańce i chlanie i w tym samym momencie ktoś do niej podbiegł.

Ktoś chciałby zaczepić Lotkę? Poszukuje wampira do wywiadu (bycie wampirem nieobowiązkowe)
◇──◆──◇──◆
1574 słów: Charlotte otrzymuje 15 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz