Jeszcze chwilę temu leżała sobie w spokoju na kanapie w domku Dionizosa, a teraz znajdowała się już na dworze wraz z dwójką zupełnych randomów. Znała ich z widzenia, tak, ale na tym kończyła się ta znajomość. Ale w końcu nie ma nic bardziej budującego relację jak wspólne łowienie ryb, prawda? O ile w ogóle cokolwiek jest w stanie złowić… bo jeśli chodzi o wędkowanie, to doświadczenie Florence kończyło się na graniu w grę z plastikowymi piraniami. Można było jedynie liczyć na inwencję twórczą syna Posejdona.
W ręku trzymała wędkę, jej wzrok utkwiony w dal. Przyjemnie chłodne powietrze, gładząc jej twarz, sprawiło, że trochę otrzeźwiała. Chociaż, trochę w tym przypadku to słowo klucz.
— Nie mógłbyś jakoś zawołać tu ryby swoją magiczną mocą syna Posejdona? — zapytała w końcu Perkę, opierając głowę na ręce i odwracając głowę ku chłopakowi.
— Nieee, nie, nie… nie… — nie była pewna czy tak duża ilość nie była zamierzona, czy od tego wszystkiego język zaczął mu się plątać — nie rozumiesz jednego. Łowienie ryb to sztuka, a sztuki nie można tak po prostu pośpieszyć.
— Aha. Skoro tak mówisz.
— Jeszcze chwila i coś złowimy, jeszcze zobaczycie.
Nie była zbytnio przekonana, ale nie mogła nic na to poradzić. Skierowała wzrok na Ace’a, zastanawiając się, czy radzi sobie jakkolwiek lepiej od niej. I oj, radził sobie, radził! Kiedy spojrzała na niego, widziała już, jak jego wędka wygina się pod nienaturalnymi kątami, podobnie zresztą jak on sam.
Szturchnęła mocno Perkę i wskazała mu głową Ace’a.
— NIE PUSZCZAJ, ACE, NIE PUSZCZAJ! — wrzasnął, zrywając się gwałtownie z ziemi.
Bardziej myślał o cennej wędce, którą trzymał w rękach czy o nim samym? A może w ogóle o niczym nie myślał? Raczej nigdy się nie dowiemy. Co nie zmienia faktu, że skok adrenaliny w tamtym momencie był na bardzo wysokim poziomie. Florence nie spodziewała się, że łowienie ryb o drugiej w nocy może być pełne aż tak wielu wrażeń, tym bardziej że dotąd nic nie zapowiadało się na taki obrót wydarzeń.
Objęła go mocno, starając utrzymać się na suchym brzegu. Czuła jak piach osuwa jej się spod butów, a ręce powoli cierpną od trzymania. Co mogło ciągnąć ich AŻ z taką siłą i czemu akurat musiało złapać przynętę Ace’a?! O ile jedyne co chciała w tym momencie zobaczyć to, co kryło się w głębinach, ciągnąc ich do środka, tak zdrowy rozsądek mówił jej co innego. Chociaż czy zdrowy rozsądek w ogóle gościł tej nocy w jej głowie…? Łatwiej byłoby to nazwać krzykiem przetrwania. A jej palce powoli puszczały i traciły siłę. W końcu po długim mentalnym monologu krzyknęła:
— Puść tę wędkę!
— Nie puszczaj! — Perka odpowiedział prawie automatycznie. Również ją chwycił i w trójkę starali się trzymać chłopaka wraz z jego zdobyczą.
— Puszczaj!
— Nie!
Koniec końców ich przepychanka i tak na nic się zdała, a Ace zbyt skupiony na tym, co się dzieje, prawdopodobnie nawet jej nie usłyszał. Florence poczuła, jak jego ciało nagle wyślizguje jej się z rąk i zanim mogła zareagować, poczuła, jak jedyne, co łapie, to powietrze.
Plusk! Przygryzła wargę, podejrzewając, co się stało. Chłopak wraz z wędką zniknął całkowicie pod taflą mętnej wody, pozostawiając po sobie jedynie bąbelki. Uniosła brew, nie do końca kalkulując, co się przed nią wydarzyło.
— Jeśli ta noc skończy się czyjąś śmiercią, to nie wiem, czy dam ją na samą górę listy najciekawszych nocy mojego życia, czy na dół — wymamrotała, wzruszając ramionami. Wlepiła spojrzenie w jezioro, spodziewając się, że zaraz zobaczą go ponownie, ale zamiast tego następne chwile mijały w ciszy. Jedyny dźwięk, jaki im towarzyszył to drzewa delikatnie szumiące w oddali. — Nie chciałam nic wykrakać, przyrzekam!
— Trzeba go będzie chyba wyłowić — stwierdził w końcu Perka, również wpatrując się w wodę. — Zostań tu.
— Co?
Zanim zareagowała, chłopak już wybił się z brzegu i zanurkował w jeziorze. Plusk wody ponownie rozbrzmiał w nocnej ciszy. Westchnęła, zdając sobie sprawę z tego, że teraz została tu zupełnie sama. Ciemne wody wydawały się w tym momencie zupełnie innym wymiarem, który pochłaniał niedoświadczonych rybaków. Kucnęła i pochyliła się, starając się dojrzeć jakikolwiek zarys dwóch sylwetek. Jednak wszechobecna ciemność znacząco to utrudniała. Jeszcze bardziej się pochyliła, lecz jedyne co widziała to swoją twarz, odbijającą się w tafli. Zamrugała parokrotnie, starając się utrzymać otwarte swoje ociężałe powieki. Krzyknęła, przykładając twarz maksymalnie blisko do wody:
— Perkaaa! Aceee! Chłopaki!
Cisza.
— No świetnie.
Położyła ręce na nogach, starając się podnieść. Jednak jej ciało znowu przypomniało sobie o wczorajszej (?) imprezie, zamieniając nogi w dwie drżące galarety. Chwyciła się za głowę, czując, jak świat wiruje jej przed oczami. Wyciągnęła rękę, by czegoś się chwycić, jednak jedyne co napotkała to parę kępków trawy, które z łatwością wyrwała z mokrej ziemi. Zamknęła oczy, przygotowując się na impakt z wodą, który nadszedł chwilę po tym.
Wszechobecna ciemność szybko ją otoczyła, a po otwarciu oczy jedyne co widziała to światło księżyca ledwo przebijające się na dół. Przetarła oczy, które zaczęły ją niemiłosiernie szczypać. Nigdy nie spodziewała się, że znajdzie się w takiej sytuacji, więc jej dzisiejszy makijaż nie był w żadnym wypadku wodoodporny. Mocno zacisnęła usta, starając się wypłynąć na zewnątrz, jednak jej ciało sprawiało wrażenie, jakby przez ostatnie parę godzin stało się parokrotnie cięższe. Albo…?
Spojrzała na dół, czując, jak jej nogi zaplątują się w glonach i wodnych roślinach. Pociągnęła nogę, starając się wyswobodzić, jednak chwyt roślin był o wiele mocniejszy, niż się spodziewała. Schyliła się, starając się rozerwać je rękami. Szarpała wodorosty, które rozrywały się pod jej rękami, ale nadal nie pozwalały jej wypłynąć. Czuła, jak powietrze powoli znika z jej płuc.
Czy to jej koniec? Spędziła ostatnie chwile swojego życia, łowiąc ryby z dwójką nieznajomych, pod wpływem narkotyków i alkoholu, gadając o zupełnie randomowych rzeczach? Gdyby tak o tym pomyśleć to było to nawet ciekawe zakończenie, ale niekoniecznie heroiczne. O wiele ciekawiej byłoby umrzeć na jakiejś misji, ratując przyjaciół… zamiast po prostu utonąć przez jakieś głupie podwodne chwasty.
Już prawie żegnała się ze światem — może trochę zbyt dramatycznie, ale jednak — kiedy nagle poczuła jak coś lub ktoś chwyta ją z rękę i zaczyna ciągnąć w stronę światła. Ulga przepłynęła przez jej ciało, kiedy po paru gwałtownych szarpnięciach rośliny wreszcie ją puściły i pozwoliły wypłynąć na powierzchnię.
◇──◆──◇──◆
1005 słów: Florence otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia
1005 słów: Florence otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz