poniedziałek, 20 czerwca 2022

Od Clary cd Irène — „Lewitujące nosy”

Poprzednie opowiadanie

Słońce zwinnie przemykało się pomiędzy liśćmi wysokich drzew tak samo, jak robiła to Clara pomiędzy biegającymi w tę i we w tę dzieciakami. Wydawało się jej, że za jej dobrych czasów nie było tu az tyle obozowiczów. A może po prostu wszyscy spali trochę dłużej.
Westchnęła ciężko, prostując się, ładnie ściągając łopatki i wypychając pierś do przodu, bo przecież prezentować powinno się należycie – przy okazji poprawiła bawełnianą torbę, która oczywiście, standardowo i zupełnie spodziewanie, tak jak i zrobiły białe okulary przeciwsłoneczne po jeszcze posiadanym przez nią nosie, zjechała całkiem sprawnie po ramieniu. I ruszyła przed siebie, ona, rudowłosa Clara E. Bumblebee, jakby bywała tu już tysiące razy (bo bywała), jakby znała każdy zakamarek tego przedziwnego obozu (bo znała), jakby była u siebie (bo ostatecznie – była).
Torba na ramieniu jednak nie znajdowała się długo. Wręcz przeciwnie, nie minęła chwila moment, a ktoś zahaczył swym ciałem o kobietę, ktoś przebiegł tuż pod stopami – i oczywiście na nie nadepnął, a że były w sandałach, to i palce odrobinę zapiekły, z ust wymsknęło się syknięcie. Clara skrzywiła się nieładnie, nie zdążyła jednak nawet krzyknąć, pogrozić czy rzucić standardowym patrz, gdzie leziesz, bo ktoś ten całkiem zgrabnie zakręcił nią również dookoła osi, tak, że w głowie się zamieszało, że błędnik zgubił na kilka sekund jakikolwiek punkt odniesienia.
Dziewczyna zakołysała się na pięcie, czym prędzej poszukując wsparcia w odzyskaniu równowagi za pomocą dłoni opartych na udach. Odchrząknęła, zerknęła jeszcze za uciekającą dalej, ku nieznanemu, personą, jak i za unoszącym się tuż obok niej… nosem.
No tak.
Pokręciła głową, zabierając się za zbieranie rozsypanych dookoła niej wszelakich manatków – od trzech długopisów po krem przeciwsłoneczny, który zostawiał po sobie tłuste, białe smugi, ale przynajmniej był gwarantem nieujrzenia czerwonego nosa w lustrze przy wieczornej toalecie.
Coś po jej prawej zaskrzypiało, poruszyło się, przeskoczyło. Clara podniosła wzrok, by ujrzeć tam młodą twarzyczkę. Pozbawioną nosa. I niezbyt, sądząc po minie jej właścicielki, z tego faktu zadowoloną.
— Uciekający nos to jeszcze nie taka tragedia, rozchmurz się, kochana — mruknęła Clara, podnosząc się z kucków.
Splotła ręce na klatce piersiowej i podążyła spojrzeniem za uciekającą dalej delikwentką. Podniosła brwi, może poruszyła nimi sugestywnie, może uśmiechnęła się pod nosem, bo przecież niepierwszy raz dane jej było podziwiać zirytowanego całą sytuacją, jak i brakującą częścią ciała, obozowicza. Chleb zupełnie powszedni.
— Ciesz się, że nie ukradła ci uszu. Lub oczu. Wiesz jaka to mordęga tak po prostu stracić jedno oko? Gdy jeszcze trzeba ganiać za złodziejem? A ty nic nie widzisz? No właśnie. Chujnia z grzybnią. — Pokiwała głową dla potwierdzenia swoich słów. — No to gadaj — cmoknęła, w końcu przenosząc spojrzenie na dziewczynkę. — O co poszło, co odpierdoliłaś, co przeskrobałaś i komu kółkiem po stopie przejechałaś, że wyglądasz tak, jak wyglądasz i jak odwdzięczymy się twojej prywatnej nemezis? Znaczy, wiesz, jak sama planujesz się odwdzięczyć — zaatakowała nagle i znienacka, ale zupełnie standardowo jak na siebie, masą pytań o zupełnie przypadkowej kolejności. — Ja tylko się polecam. Jestem całkiem niezła w tym samym, co ona. I mogę ukraść jej też duże paluchy u stóp. Wtedy nici z biegania, nici z deptania po cudzych stopach, a nos z powrotem na twojej twarzy i ofiara całkowicie na twojej łasce i niełasce. Same plusy, wad zero, null, no ja przynajmniej żadnych nie dostrzegam. — Elegancko puściła dziewczynie porozumiewawcze oczko.
Clara schowała ręce w kieszenie krótkich spodenek, zakołysała się na piętach w przód i w tył. Poprawiła białe okulary przeciwsłoneczne, które dwie sekundy później zjechały jej z nosa. I może, ale tylko może, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, o ile było to w ogóle możliwe.
Miała w końcu niezwykłą słabość do biednych, beznosych istotek, a jeszcze większą do wszelakich bitew na magiczne odrywanie kończyn, części twarzy i innych elementów ludzkiego ciała. Dopóki nie lała się krew, oczywiście. Wszystko należało przecież robić z odpowiednim umiarem.
A przynajmniej mogła sobie to wmawiać, tak dla czystości i spokoju własnego, rudego sumienia.

Irene? :3
◇──◆──◇──◆
632 słów: Clara otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz