Trzynastoletni Theodore siedział na zewnętrznym parapecie okna, z nogami przerzuconymi na drugą jego stronę. Jesień przyszła już jakiś czas temu, pozbywając się wysokich temperatur i przynosząc pierwsze przymrozki. Zarzucił sobie koc na ramiona, kiedy pierwszy chłodny powiew wiatru wywował u niego dreszcz.
Drzwi do jego pokoju skrzypnęły, kiedy do środka weszła matka.
— Theo, na Boga, zejdź z tego parapetu. I ubierz się, jak ci zimno, zdejmij ten koc — powiedziała, marszcząc brwi. — Kolacja będzie za dziesięć minut — dodała i wyszła, nie czekając na odpowiedź.
Chłopak skrzywił się nieznacznie i ostrożnie zszedł z parapetu, jednym ruchem ręki zrzucając z siebie miękką tkaninę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz