Skulony, przytulił twarz do rękawów koszuli, palce wplótł we włosy, plącząc brązowe kosmyki. Z kolanami przyciśniętymi do klatki piersiowej przypominał małą, smętną kulkę, zwiniętą wśród ciepłych kolorów jesiennego lasu. Oddychał powoli i równo, jak w zegarku. Słuchawki chroniły jego uszy, sprawiając, że świat wokół stawał się głuchy i odległy.
Powiał chłodny, lekki wiatr, bawiący się liśćmi u jego stóp. Zadrżał, zimne powietrze przedostało się pod cienki materiał koszuli.
Otworzył oczy, rozwinął się ze swojej bezpiecznej kulki. Zamrugał — przed nim, na ziemi, leżał wianek spleciony z wyblakłych, jesiennych roślin.
Między drzewami mignęła mglista postać.
„Dziękuję,” zamigał do znikającej w oddali driady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz