Czuł się niekomfortowo, gdy zostawał sam w lesie; drzewa nagle stawały się pięć razy większe, a spokojnie wiejący wiatr świszczał, obijając się o gałęzie. Był jednak w obozie, a w obozie nie mogło nic mu grozić.
— Masz te grzyby?! — krzyknął, rozglądając się towarzyszem grzybobrania.
Mógł się na to nie zgadzać. Mógł zostać u siebie i nie wychodzić; ale jak mógł odmówić, gdy w progu pojawił się Arnar ze śmiesznym, plecionym koszyczkiem i zapytał: ,,idziemy na grzyby?”.
Lucien wszedł pomiędzy zarośla, starając się odnaleźć towarzysza, ale zamiast tego trafił na samotną driadę. Dziwna, zielonkawa postać siedziała tuż przy grzybach. ICH grzybach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz