– Z twoją Schwester jest wszystko dobrze – Rosjanka odpowiedziała za mnie. – Ale właśnie, nawet nie daliście mi dojść do słowa. Chcę wam coś pokazać.
– Mi też? – Ellijah się ucieszył tą informacją, że jego starsza siostra o nim chociaż raz pomyślała. Trochę to przykre.
– Wam obu, tylko jest jeden problem. Musimy się trochę przejść, a i nie mówcie o tym nikomu!
Znałam Kazue na wylot, więc wiedziałam, że to będzie coś, co nie będzie normalne. Będę szczera, z nią spędzam najwięcej czasu i już od pierwszych dni w Obozie Herosów, odkąd dowiedziała się o swoim aresowatym pochodzeniu, zakolegowałyśmy się. Może to dlatego, że nasza pierwsza rozmowa wyglądała następująco:
– Kurwa!
– Kurwa?
– Kurwa?!
– Kurwa.
A może dlatego, że tak już jakoś wyszło. Philip też spotkałam niespodziewanie, a teraz jest najważniejszą osobą w moim życiu.
– A gdzie tak dokładniej? – Niemiec spytał niepewnie. No tak, nowy jeszcze nie wie, do czego jest zdolna Kazue.
– Trochę poza Obóz – siostra wyszczerzyła zęby, uśmiechając się przy tym głupio.
– Czy ty planujesz nas porwać?
– Kto ciebie i Elijaha by chciał? Nawet za starą bułkę nikt by was nie wziął, jesteście największymi idiotami, jakich znam – prychnęła, wyciągając rękę, by pomóc mi wstać. – Chodźcie, bo dzień krótki!
Pozwoliłam Kazue prowadzić, idąc wraz z bratem z tyłu.
– Myślisz, że wrócimy cali? – spytał się mnie cicho.
– Mam nadzieję – odpowiedziałam. Zerknęłam na jego twarzyczkę, z mocno zaciśniętymi ustami, a on sam się delikatnie trząsł. – Hej, może jest pierdolnięta, ale nie tak by zrobić nam krzywdę – próbowałam dodać mu otuchy, uśmiechając się.
Przytaknął, patrząc na mnie wzrokiem, typu „dziękuję”. Poczułam coś dziwnego w środku. Moje zapewnienie mu bezpieczeństwa, natychmiast dodało młodszemu bratu otuchy, sprawiając, że strach odleciał.
– Daleko jeszcze? – spytałam, dźwigając Elijaha na baranach.
Jak do tego doszło? W połowie drogi nagle usiadł przy drzewie, cały zdyszany. Młody jeszcze musi nabrać kondycji, a ja jako egh, egh, „dobra’’ siostra wzięłam go, ostrzegając, że to ostatni raz, bo wcale taki lekki nie jest.
– Już prawie! – Kazue odkrzyknęła, odgarniając z drogi leśne zarośla.
Przyspieszyłam za siostrą, a gdy ujrzałam, co ukrywała w tych krzakach, prawie zrzuciłam młodszego braciszka.
– Czy ciebie pojebało? – sama nie wiedziałam, czy jestem wkurwiona, czy zachwycona. – Zrobiłaś własny radziecki czołg?
– Tak! Poznajcie Marija Oktiabrską! Aka Amazonka. Replika czołgu T-34-85, dzięki któremu Niemcy nie przejęli Związku Radzieckiego. Sama go zrobiłam! Znaczy, wykorzystałam paru potomków Hefajstosa, ale nikt o tym wiedzieć nie musi. Pogroziłam im kąpielom w naszej toalecie, więc nawet nie mieli wyboru. To co, wsiadajcie!
Postawiłam Niemca na ziemię, po czym się rozciągnęłam. Plecy mnie bolały, jakbym nosiła kilogram kartofli na barkach.
– Schwester? To dobry pomysł, żebyśmy tam szli? – złapał mnie za dłoń, przełykając nerwowo ślinę.
– A czemu nie? Może to wcale nie aż taki głupi pomysł? – wzruszyłam ramionami, idąc w kierunku wejścia. – Lepsze to. Chciałoby ci się czyścić teraz broń?
Ledwo się tu zmieściliśmy. Elijah walnął głową w coś na wzór kierownicy, a Kazue potłukła coś obok. Ja zresztą też uderzyłam czołem, podczas próbowania gdziekolwiek usiąść.
– Mam nadzieję, że nie macie klaustrofobii – Rosjanka ponownie wstała, patrząc coś w guziczkach i innych przyciskach co miała wokół siebie.
– Umiesz tym w ogóle ruszyć?
– Oczywiście! Poczekaj chwilę, zaraz popędzimy przed siebie!
Usiadłam koło siostry, obserwując, co robi. Wciskała randomowe guziczki w swoim „dziecku’’, jak to ona nazwała.
– Nie masz tu amunicji, prawda? – młody nagle z tyłu się odezwał.
– Mam jeszcze trochę w tej mojej główce i wiem, że wy i amunicja to nie byłby dobry pomysł – echo jej odpowiedzi rozniosło się po czołgu, gdy ona szukała czegoś w jakiś przedsionkach.
Zerknęłam w drugim kierunku, patrząc co tu jeszcze ma, aż ujrzałam radio. Wpadłam na pewien plan. Genialny wręcz. Wstałam, podchodząc do niego. Wyjęłam telefon z kieszeni, próbując to jakoś połączyć.
Dalej nie ruszyliśmy.
– Wando? Co ty robisz do jasnej chole—
Nie dokończyła mówić, bo nagle z radia zaczął lecieć tekst tej jednej piosenki.
– Weź to do pyska, bo mi z tego pryska! – zaczęłam, czekając na kontynuację Rosjanki.
Elijah nieznający tekstu zaczął jedynie klaskać w rytm muzyki.
– No dawaj, śpiewaj! – On mnie… – specjalnie czekałam na dalszy ciąg Kazue.
Wtedy niespodziewanie czołg ruszył. Bydlę było szybsze, niż się spodziewałam. Prawie się przewróciłam, gdyby nie mój refleks. Niestety Niemiec jeszcze takiego nie miał. Pomogłam mu wstać.
– A ja jestem sucha – dokończyła, śpiewając dalej.
– Jadą, jadą świry jadą!
– Se rzucam pixę i popijam oranżadą!
– Dalej, dalej, dalej, zapinamy pasy!
Nasz młodszy braciszek, niczego nie świadomy, jedynie tuptał nogą w rytm muzyki. Jeszcze jest za młody by znać jej tekst.
– My na parkiecie, latamy po fecie!!
– A w toalecie… to sami wiecie!!
– Czekaj, wiem, co możemy zaśpiewać! – przerwałam na chwilę, wyłączając radio, zmieniając na inną piosenkę.
– Tą pierwszą? – Niemiec spojrzał zainteresowany.
– Nie, ale coś równie dobrego.
Kazue wiedziała, co się święci. Uśmiechnęła się chytrze, czekając na pierwszą zwrotkę.
– Wódka z sokiem na raz!!
– Teraz barman patrz!!
– Czystej szklanki i gaz, już czas!!
– Nim dziewczyny się rozgrzeją, muszę wziąć na luz!!
Nawet Elijah próbował coś śpiewać. Rzecz jasna brzmiało to komicznie, z dwóch powodów, ledwo co mówił po tym polsku, a także nie znał tekstu. Nie sądziłam, że w takim małym czołgu, można tak nieźle się bawić, jak teraz.
– Nie powstrzymasz mnie – Rosjanka niespodziewanie wyszeptała mi do ucha. Była to kontynuacja arcydzieła, które aktualnie śpiewaliśmy, choć nie spodziewałam się takiego ruchu z jej strony, tym bardziej że…
– KAZUE KURWA ZOSTAWIŁAŚ, BY TEN CZOŁG JECHAŁ SAM? – Krzyknęłam tak, że brat uciekł na drugi koniec.
– Spokojnie, tu nic nie ma na drodze, jesteśmy na… – machnęła dłonią jakby nigdy nic, jednak zauważając moją minę, na jej twarzy namalował się grymas. – Co ty, ducha tam zobaczyłaś?
– Jesteśmy na środku ulicy.
– CO? – wrzasnęła, siadając za kierownicę. – O ja pierdole, faktycznie.
– Elijah, wejdź tam na górę i zobaczy czy nikt nas nie goni, ja tutaj będę z Kazue, dobra? – wydałam polecenie młodemu, na co ten od razu wykonał swoje zadanie.
Trudno mi było zachować uwagę, jak (już z normalnej) playlisty zaczęły lecieć piosenki Pitbulla, przy którym pierwsze co mam ochotę zrobić to zatańczyć i zaśpiewać.
– Nie wiem jakby wam to powiedzieć, ale… gonią nas!! – Niemiec zeskoczył z góry do nas, trzymając dłońmi nasze siedzenia.
– Kto nas goni?! – poczułam, jak krew mi grzeje w żyłach.
– Policja!! – wykrzyknął z łzami w oczach. – Proszę, ja nie chcę trafić na areszt…
– Nie trafisz – zapewniłam. – Teraz tylko mi kurwa powiedz, gdzie tu się przyspiesza!
Sytuacja, w której byliśmy, była naprawdę niebezpieczna. Przecież, jakbyśmy trafili na policję, kto nas niby odbierze? Ares? Brzuch zaczął mnie boleć ze stresu cholernie, Braciszek się popłakał, a siostrzyczka…
– Gimme everything tonight!!! – wyśpiewała, robiąc slalom, na środku ulicy „żebyśmy nie zostali otoczeni’’.
– Czy ty się dobrze czujesz? – zrzuciłam ją ze stanowiska głównego kierowcy. – Jak tu do jasnej cholery się przyspiesza?
– Nie wiem w sumie – odpowiedziała jakby nigdy nic.
– Jak to nie wiesz?!
– No tak wyszło. Próbuj cokolwiek – odrzekła, siadając obok. – Co ty taka czerwona?
– Bo zaraz trafimy do pierdla, jak nie uciekniemy? – odpowiedziałam, klikając losowe guziki, co nie było dobrym pomysłem.
Raz się kręciliśmy, chyba tak, że przez przypadek latarnia spadła (na szczęście obok, nie na nas), gdy się nauczyłam, jak się przyspiesza tą wielką blachą, zrobiłam nieudanego drifta, takiego, że znak drogowy, na którym pisało, by jechać, maximum 80 wleciał do zgłębienia. Westchnęłam z ulgą, widząc tam znak, nie nas.
– Kazue, gazu! Przyciągnij to do siebie! – pokazałam jej, co ma zrobić. – Jesteśmy już daleko od nich!
– No nie wiem – Niemiec ponownie wyjrzał. – Jadą do nas z lewej strony.
Krew mi grzała, a puls rósł. Zagryzłam usta, skupiając się na drodze. Moja kochana siostra, by podnieść mnie na duchu, puściła mi znowu patoplaylistę, nuta, która zawsze dawała mi motywacje do działania. Grill u Gawrona.
– Uwaga, skręcamy! – ostrzegłam, widząc ostry zakręt, zbyt ostry na szybkość, jaką jechaliśmy.
Było za późno.
Wjechaliśmy w metalowe ogrodzenie. Odskoczyłam z Kazue w ostatniej chwili, zanim na nas poleciałaby szyba Amazonki.
– Może uciekniemy? – zaproponowała.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł – stwierdziłam, słysząc syreny i policjantów, otwierających górne wejście czołgu siostry. – Chyba już za późno.
Do środka wszedł policjant w może wieku mojego ojczyma (czyli późna czterdziestka), wąsem na Stalina i brzuchem jakby zjadł wszystkie pączki w Nowym Jorku.
– Dowodzik jest?
Cisza. Miałam odpowiadać, gdyby nie radio, które stwierdziło, że „Eaaah! Wjeżdża Mokra Jolanta!” to idealny komentarz na tę chwilę.
– Myślałem, że to jacyś przestępcy, a to tylko dwie małolaty i dzieciak – prychnął drugi, wysoki i chudy, wyglądał jak ludzka wersja patyczaka. – To co, bierzemy ich?
Łapy jeszcze innego policjanta puściły moje ramię, wrzucając mnie, jak worek buraków na tylne siedzenie. Potem dołączyła reszta mojego rodzeństwa.
– Co się tak na mnie gapisz – Kazue, mówiąc wprost, wkurwiona spytała mnie.
– Ciekawe co teraz, jesteś z siebie dumna? – pokazałam jej palcem, by walnęła się w łeb.
– Nie wiadomo co oni zrobią z moją Amazonką! Wiesz, ile czasu spędziłam, na budowie jej?
– Cisza! – policjant-patyczak wrzasnął do nas.
Spojrzałam na Elijaha, patrzącego smętnie przez okno.
– Hej, będzie dobrze – położyłam dłoń na jego ramieniu.
– Tak myślisz?
– No jak nie my to, kto – zaśmiałam się, biorąc kąciki jego ust do góry, na co on zareagował cichym śmiechem.
– No już, stawać tam! – właśnie prowadzili do ściany, by zrobić piękne zdjęcie Kazue.
Następny już czekał Elijah, dyktując swoje imię i nazwisko. Ja patrzyłam na świat zza krat.
Zbyt długo nie minęło, jak dołączyli do mnie po paru sekundach. Usiadłam na drewnianej ławeczce przy ścianie.
– No to prosimy numery telefonów waszych rodziców – tym razem pani policjant, wysoka, całkiem ładna, ciemnoskóra kobieta patrzyła na nas z politowaniem.
────
[1542 słowa: Wanda otrzymuje 15 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz