sobota, 16 marca 2024

Od Kuźmy — „To chyba problem z zamkiem (albo z głową)”

Kuźma nie była jedną z tych dziewczyn, które co chwilę oglądają się za siebie, gdy idą ulicą. Absolutnie nie. Takie dziewczyny, według niej, nie zasługiwały na żaden, najmniejszy nawet szacunek. Jeżeli aż tak się boją, to niech chociaż chodzą z kimś innym, bo wyszłoby im na lepsze, gdyby przestały się tak obracać. Wtedy każdy wie, że są przerażone. Kuźma w żadnym razie przerażona nie była, wolałaby być raczej określana jako przerażająca. Dlatego do spłoszonych dziewczynek w zbyt krótkich spódniczkach było jej daleko.
Ona kroczyła ulicą z wysoko uniesioną głową (nieprawda), dumnym krokiem (nieprawda), a ludzie się przed nią rozstępowali jak przed księżniczką (to już akurat prawda, ale nie przez to, że była księżniczką). Do tego była ubrana nad wyraz elegancko jak na dwunastolatkę (można polemizować, bo to tylko czarne spodnie, równie czarna koszula i tak samo jak reszta mroczną kurtkę; tylko szalik był zielony, z jakiegoś nieznanego nikomu powodu) oraz miała jak najbardziej poważną minę, która nie wyrażała żadnych emocji (nieprawda).
Właściwie to, cóż, Kuźmie może i daleko było do spłoszonej dziewczynki, ale równie daleko było jej do dorosłej i poważnej kobiety, którą najwyraźniej bardzo chciałaby być. Była czymś pomiędzy, o ile można tak to określić. Nie oglądała się za siebie ani nie szła powoli. Za to biegła przez miasto w akompaniamencie szybkiego stukania wysokich, glanowatych butów (oryginalne? Skądże, za mała była na oryginalne, ale chciała wyglądać fajnie). A do tego miała rozpiętą kurtkę, co już w ogóle jest niedopuszczalne wśród dziewczynek poniżej magicznego wieku piętnastu lat, do których Kuźma jeszcze się nie zaliczała i nadal dość dużo jej do tego brakowało.
Każdy, kogo mijała, był pewien, że ta zagubiona dziewczynka przed kimś uciekała, chociaż ona nigdy czegoś takiego nie powiedziała. Najwyraźniej po prostu wyglądała na uciekającą w panice, zamiast na radośnie biegnącą (może byłaby inaczej odebrana, gdyby był środek dnia, ale słońce zaszło już jakiś czas temu), ale równocześnie nikt nie wiedział, przed czym w ogóle uciekała. Niektórzy nawet wysnuli teorię, że sama nie wiedziała, co ją goniło, ale to już w ogóle było pozbawione sensu. Albo miała zbyt bujną wyobraźnię, albo to jakaś zabawa, albo jakieś zaburzenia lękowe, albo miała być w domu parę godzin temu, a teraz jej rodzice dadzą jej szlaban na tydzień i to największa tragedia w jej dwunastoletnim życiu. Po prostu wyglądała na osobę uciekającą w ten sposób, że od tego zależy jej życie. Albo śmierć. W zależności od punktu widzenia.
Żadna z tych osób, niestety, nie zauważyła, że Kuźma w żadnym razie nie była przerażona. Oni po prostu myśleli, że była, bo gdzie tylko przebiegła, przechodniów przechodziły nieprzyjemne dreszcze i sami na chwilę czuli niepokój, z którego trudno było im się otrząsnąć. Może to po prostu widok biegnącego ulicami dziecka, gdy tego dziecka nie powinno tam być. Samotnego dziecka, gdy na ulicach jest już ciemno, chyba że liczymy uliczne latarnie i witryny sklepów. Rozglądali się więc dookoła, próbując zlokalizować potencjalne zagrożenie i sami sobie wmawiali, że dziewczynka musiała przed czymś uciekać.
Jednak gdyby wiedzieli, że pod szerokim szalikiem usta Kuźmy rozciągnięte były w lekkim uśmieszku, a oczy biegały od jednego przechodnia do drugiego, żeby dobrze zobaczyć ich miny, gdy się zbliżała i ich mijała, a nie były rozbiegane ze strachu i szukania drogi ucieczki, to pewnie uśmiechnęliby się do niej i rzucili “miłej zabawy, dzieciaku”. Zamiast tego, w głębi duszy ci lepsi ludzie życzyli jej powodzenia i bezpiecznej drogi do domu albo gdziekolwiek zmierzała, a ci gorsi modlili się, żeby nikt nie powiązał ich z tym wydarzeniem i szybkim krokiem zmierzali w swoich kierunkach, byleby szybko zapomnieć o tej dziwnej dziewczynce.
Wreszcie zatrzymała się przed bramą własnego domu. Jakiś kot przed nią uciekł (chociaż zawsze dawał się głaskać nieznajomym), a wszystkie psy na osiedlu się rozszczekały. Te pojedyncze osoby, które akurat były na zewnątrz, przyspieszyły kroku i obejrzały się dookoła, a jakiś chłopak z grzywką w stylu emo aż ściągnął słuchawki z uszu i już ich nie założył, dopóki nie dotarł do własnego pokoju. Tam odpalił muzykę na głośnikach, ale jeszcze chwilę zajęło mu otrząśnięcie się z uczucia, że ktoś go obserwuje.
Kuźma pogrzebała chwilę we własnych kieszeniach, żeby wydobyć z nich niebieską smycz w żabki i biedronki, do których miala podpięte wszystkie klucze, jakich w życiu potrzebowała. Szafka w szkole, skrzynka na listy, garaż, piwnica, szopa ze śmieciami, furtka, wejściowe i tylne drzwi. Bardzo brzęczały, gdy się je choć trąciło, bo Kuźma nie byłaby sobą, gdyby nie podpięła do nich wszystkich swoich ulubionych breloków, oczywiście metalowych. Większość to były czarne koty, kości i kapelusze czarownic, ale każdy ma swój gust, chociaż mamę Kuźmy zawsze niepokoiły mroczne zainteresowania córki.
Zatrzasnęła za sobą drzwi wejściowe i bez zapalania światła poszła do swojego pokoju.

Zatrzasnęła za sobą drzwi wejściowe i bez zapalania światła poszła do swojego pokoju.
Nagle ktoś nacisnął klamkę i wszedł za nią.

Zatrzasnęła za sobą drzwi wejściowe i na wszelki wypadek je zamknęła. Przez chwilę jeszcze przy nich stała, aż wreszcie bez zapalania światła ruszyła w głąb domu.
Ktoś otworzył drzwi i wszedł za nią.

Zatrzasnęła za sobą drzwi wejściowe i na wszelki wypadek zamknęła je na dwa spusty. Odetchnęła głęboko i bez zapalania światła ruszyła w głąb domu.
Ktoś otworzył drzwi i wszedł za nią.

Zatrzasnęła za sobą drzwi wejściowe i na wszelki wypadek zamknęła je na dwa spusty. Zapaliła światło w przedpokoju i wyjrzała przez okno. Nikogo nie było. Zapaliła światło w korytarzu i…
Drzwi się otworzyły i ktoś wszedł za nią.

Zatrzasnęła za sobą drzwi wejściowe i na wszelki wy...
— Mam dość! — wrzasnęła do drzwi.
Otworzyły się.
Zatrzasnęła za sobą drzwi i...
— Powiedziałam, mam dość!
Otworzyły się.
Zatrzasnęła za sobą...
— MAM! DOŚĆ!
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
Otworzyły się.
— JUŻ DOSYĆ! — wrzasnęła najgłośniej jak umiała, zaciskając oczy, żeby nie widzieć, co tym razem weszło do środka. — PRZESTAŃ!

Otwiera oczy i przez dobre parę minut wpatruje się w sufit swojego pokoju, upstrzony fluorescencyjnymi gwiazdkami, chociaż Kuźma nigdy nie bała się ciemności. W ciszy nocy słyszy tylko dźwięki domu i swój oddech, czekając, aż sen znowu się zapętli.
Powoli wstaje, żeby sprawdzić, czy drzwi na pewno są zamknięte.

◇──◆──◇──◆
[1038 słowa: Kuźma otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz