sobota, 16 marca 2024

Od Ulferta [NPC] — „Złodziej do wynajęcia”

Jak to czasem bywa z ludźmi, którzy mają bardzo słabe oceny i całkiem ładną twarz, Ulf w jakimś stopniu był lubiany i do tego znany nawet przez tych, których on nie znał. Nie prosił się o to — wyszło jak wyszło. Ostatecznie prawie każdy z uczniów wiedział o jego lepkich rękach i wiedział też, do kogo podbić, żeby ukradł coś komuś innemu. Skąd się dowiedzieli, Ulf nie wiedział. Możliwe, że ktoś go raz zauważył i został powiązany ze wszystkimi innymi sprawami dziwnie zgubionych rzeczy. Albo sam siebie wkopał, przyjmując te głupie zgłoszenia pod tytułem „ej, ukradniesz to dla mnie?” i potem rzeczywiście przynosząc te rzeczy. Może był głupi i naiwny. To trochę dziwne jak na człowieka, który jest rasowym złodziejem.
Czemu rasowym? Cóż, bo wyglądało na to, że jeżeli przez jakiś niczego nie ukradł, jego ręce kradły same z siebie. Chyba się to nazywało kleptomanią. To raczej niedobrze. Ale nie na tyle niedobrze, żeby od razu zaczął mieć wyrzuty sumienia. Czy to też objawy tej kleptomanii...?
— Ej, Ulf.
Podniósł głowę i zobaczył nad sobą długowłosego blondyna z szerokim uśmiechem, który nie sięgał oczu. Nieznajomy oparł się o ławkę przedramionami (musiał przy tym nieźle wypiąć tyłek, bo do niskich nie należał), a Ulf poczuł, że jego przestrzeń osobista została gwałtownie naruszona.
— Ja wiem, że jesteś równym gościem…
— Czego potrzebujesz — uciął Ulf, bo nie miał zamiaru tego wysłuchiwać po raz setny. Prawie każdy próbował swoją prośbę jak najbardziej zawoalować w miłe słówka, a Ulfowi rzadko udawało się przerwać ich wywody przez swoje idiotyczne problemy z komunikacją. Gdy nieznajomy dziwnie zamilkł, Ulf od razu pożałował, że się w ogóle odezwał. Nie potrafił wydusić z siebie nic więcej, bo chociaż w myślach potrafił ułożyć cały wspaniały monolog wsparty słowem „kontynuuj”, wiedział, że przez usta nic mu nie przejdzie. Zablokował się.
Już miał próbować pokazywać to, co chce powiedzieć na migi (nie podobał mu się ten pomysł, bo to było jeszcze bardziej krępujące), ale chłopak wreszcie odezwał się sam z siebie.
— No tak, ludzie raczej rzadko zaczynają tak normalne rozmowy? — Zaśmiał się, a Ulf dopiero wtedy zauważył, że chłopak przez cały czas miał dłonie zaciśnięte w pięści tak, że aż pobielały mu knykcie. — Jestem Liam. I, ten, potrzebuję twojej pomocy. Słyszałem, że potrafisz... no, dość dobrze kraść. To, w każdym razie, jest przydatna umiejętność. Więc, jeżeli byś mógł, chciałbym odzyskać coś, co do mnie należy.
Ulf uniósł brwi (niezdolny do zapytania co, bo już nie miał siły palić się ze wstydu po wcześniejszym pytaniu), a Liam chyba uznał to za nieme ogromne zaciekawienie albo zdziwienie, że takiemu przystojniakowi coś ukradziono.
— Tylko, wiesz, nie mów nikomu, że o to prosiłem. Ani co kradłeś. To trochę osobista sprawa. Bo tę rzecz ma moja... no, mój... były. Tak. Uh, i wiesz, ja teraz tak za bardzo nie jestem w stanie go jakoś sensownie poprosić, żeby mi to oddał, bo jakoś tak wyszło, że nie rozmawialiśmy od paru miesięcy i... no, w gruncie rzeczy, ukradniesz to?
Ulf nadal nie wiedział, co ma ukraść.
— Jako „to” mam na myśli, uh, moją bluzę. Różową. Z Natsuki z Doki Doki Literature Club. Rozumiesz, nie bardzo chcę, żeby on ją miał. — Ulf widział, jak bardzo Liam jest zdesperowany. Jego twarz wyrażała więcej, niż można było się spodziewać. — Ja ci nawet zapłacę, ale błagam, ogarnij to w miarę szybko.
— Po prostu daj mi jego adres — westchnął Ulf. Mężczyzna w potrzebie, czy coś.

Kurwa, duże to — pomyślał chłopiec, gdy dotarł pod wskazany adres. Według Liama, Marcus miał pokój po... od tej strony co wschodzi słońce. Rozejrzał się. Gdzie? Jeszcze było coś o zasłonach. Chyba z Kubusiem Puchatkiem. To dziecinne. Nawet bardzo. Ulf obszedł dom z bezpiecznej odległości, aż nie znalazł tych zasłon. Jeszcze została mu do wykonania ta trudna część.
Według planu dnia Marcusa, który dostał od Liama, we wtorki ma trening i nie ma go w domu przez dwie (w porywach do trzech) godzin. Ulf nadal będzie musiał uporać się z jego rodzicami, ale to nie powinno stanowić problemu. Po prostu z całych sił postara się ich nie spotkać.
Dzień był słoneczny, a okno pokoju Marcusa i tak nie było uchylone.
Ulf przeklął pod nosem i złapał za grubą rynnę (miał nadzieję, że utrzyma jego ciężar). Na szczęście strona wschodnia domu nie była stroną widoczną z ulicy, a jeżeli ktoś by go zauważył, odkrzyknąłby, że zna Marcusa i przegrał zakład. Przegrany zakład działa zawsze. Szczególnie gdy wygląda się na zupełnie nieszkodliwego nastolatka.
Rynna na szczęście trzymała mocno, albo to Ulf nie należał do szczególnie ciężkich dzieciaków. Posuwał się powoli w górę, aż nareszcie dostał się na dach. Podciągnięcie się wymagało ogromnych zasobów siły, a gdy położył się na dachówkach miał ochotę oznajmić całemu światu, że napierdalają go ręce. I nogi. Ogólnie całe ciało. Zawód złodzieja jednak nie jest taki przyjemny, kiedy trzeba się też włamywać.
Na szczęście Marcus miał w domu okna dachowe. Jedno z nich otwarte, chociaż Ulf przez chwilę zastanawiał się nad rzuceniem zadania w cholerę i powiedzenia Liamowi, że jego ta bluza pierdoli i niech sam ją odzyska. Jednak zebrał się w sobie i skoro już stał na tym dachu, przeszedł kilka bardzo chwiejnych kroków do uchylonego okna. Te dachowe mają to w sobie, że zarówno ze środka, jak i z dachu jest bardzo łatwo je otworzyć szerzej. O ile się z tego dachu nie spadnie. Ulf miał na tyle szczęścia, że zdołał wcisnąć się do łazienki.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak szybko i mocno bije mu serce.
Na szczęście nikt akurat nie sikał.
Przeszedł do drzwi i ostrożnie wyjrzał na korytarz przez mglistą szybę. Nie widział zarysu ludzi, więc powinno być okej. Pokój Marcusa wydawał się być niesamowicie daleko, a korytarz zbyt długi. Ulf ze stresu zaczął gryźć sobie policzek od środka. Jeszcze nigdy nie włamał się do czyjegoś domu. Za to chyba są jakieś dość srogie kary. To już nie było bycie po prostu kieszonkowcem, a czymś znacznie poważniejszym i już zaczął kwestionować wszystkie swoje wybory życiowe, gdy chwytał za klamkę pokoju Marcusa i powoli otworzył drzwi. Wcisnął się do środka i cicho je za sobą zamknął, a dopiero potem rozejrzał się po pomieszczeniu.
— Kurwa.
— NIESPODZIANKA!!! — wydarła się gromadka jego znajomych, którzy z uśmiechami na twarzach wystrzelili w powietrze konfetti.
Ulf był pewien, że przed chwilą prawie zszedł na zawał.
— Szczerze, nie spodziewałem się, że rzeczywiście to zrobisz — zaśmiał się Nao i poklepał Ulfa po plecach. — Nie wiedzieliśmy, jak zrobić ci przyjęcie niespodziankę, więc poprosiłem Liama, żeby jakoś namówił cię do przyjścia. Początkowo to miał być jego dom, nie spodziewałem się, że wymyśli tę idiotyczną bajeczkę.
— Zabiję was — odpowiedział Ulf rozedrganym głosem, ale już chwilę potem pożerał tort i śmiał się razem z innymi. Okazało się, że to dom babci Nao, która łaskawie użyczyła im swojego mieszkania na małą imprezę. Nie wiedziała tylko, że jeden z gości wejdzie do środka oknem dachowym. — Czemu w ogóle to zorganizowaliście?
— Bo nigdy nie robisz przyjęcia urodzinowego. W końcu musieliśmy coś z tym zrobić.
Ulf tylko przewrócił oczami. Nie lubił robić wokół siebie afery. A do jego urodzin było jeszcze bardzo daleko.
— Serio nie sądziłem, że aż tak lecisz na kasę. Albo jesteś po prostu naiwny.
— Po prostu jestem uzależniony od kradzieży.
Reszta się zaśmiała, bo myśleli, że to po prostu kolejny żart, a Ulf tylko lekko się uśmiechnął. Chyba sobie z niczego nie wymyślił tej kleptomanii.

◇──◆──◇──◆
[1204 słowa: Ulfert otrzymuje 12 Punktów Doświadczenia, kolejny NPC, damn]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz