niedziela, 31 marca 2024

Od Almy — „Chłopiec na posyłki”

Była tu jedynie kilka dni, a już zdążyła znienawidzić to miejsce. Wkurwiająca tabliczka in probatio, której nie pozbędzie się, dopóki nie minie rok albo nie zrobi jakiegoś mężnego czynu (czym miałoby być co? Zabójstwo Minotaura gołymi rękami?). Jakby samo to odznaczenie od reszty społeczeństwa, które mówi „hej, jestem słabeuszem” nie wystarczyło, to jeszcze większość ludzi nie zamierzała tego ignorować, a zamiast tego, traktowali ją jak jakiegoś chłopczyka do wysyłek. Nic tylko przynieś, wynieś i pozamiataj. Podobnie było dzisiaj, kiedy jakiś jebany wieżowiec postanowił dać jej do rąk schludny i wyglądający na wyprasowany list, z woskową pieczęcią. Co to kurwa jest, średniowiecze? Jeszcze kazał jej (wcale nie kazał, ładnie poprosił i dał znać, że jeśli nie chce, to nie musi, ale wolała sobie ubzdurać, że jej kazano, żeby mogła na to narzekać) wysłać ten list ORŁEM. KURWA ORŁEM. Każdy normalny człowiek wysyła SMS-a, a jeśli już są tacy przeciwni nowoczesnym rozwiązaniom i wolą żyć tysiąc lat wstecz, mogli sobie wymyślić gołębia. Z gołębiami przynajmniej potrafi rozmawiać, a nie jakieś zjebane orły.
Mimo gotujących się myśli wewnątrz szła w stronę ptaszarni spokojnym i niemal skocznym krokiem, nucąc najnowszą piosenkę, przejmującą topki niemal wszystkich stacji radiowych, ściskając list w dłoni, nie przejmując się tym, że się może pognieść. Co najwyżej zrzuci winę na orła. Mogli sobie znaleźć normalnego ptaka, to by nie było takich problemów. Postanowiła jednak zerknąć na zawartość listu, zagryzając lekko wargę podczas czytania. Chciała już go otworzyć, ale… woskowa pieczęć raczej by to zdradziła. Kurwa mać. Przynajmniej może spojrzeć na adres, którym było… gdzieś w Nowym Rzymie. Ja pierdole, jakby nie mógł tego zanieść pieszo albo powiedzieć jej, żeby zaniosła to pieszo, tylko „gratulację! Idź męczyć się z ptaszorem!”. Zaczynała podejrzewać, że chodziło w tym tylko o to, żeby nauczyła się „obsługi” orła, a tak naprawdę w środku listu nic nie ma, co najwyżej niecenzuralny rysunek.
W końcu znalazła się tam, gdzie przetrzymują te nieeleganckie, upierzone potwory, gdzie wydawał się na nią czekać jeden z nich. Majestatyczny, o żółtawym dziobie i brązowo-białym pierzu. Mimo tego, dupy nie urywa. Gołębie są lepsze i zdania jej nie zmienią.
– Hej, orzeł, proszę, zanieś to… – zaczęła mówić, jednocześnie szybko sprawdzając adres i odbiorcę na liście, a po odczytaniu podając orłowi, który chwycił list w szpony (gniotąc list jeszcze bardziej), ale oprócz tego, niezbyt się ruszył. – No, shoo, idź, leć! Do Nowego Rzymu! Fru fru! – próbowała zachęcić orła do lotu, jednak w końcu zauważyła na ścianie plakietkę, nad którą musiała trochę siedzieć, aby ją przeczytać i dowiedzieć się, że niektóre orły potrzebują przekąski jako zachęty. Dobrą wiadomością było to, że przekąski były w koszu łatwym do otworzenia dla zwykłego człowieka, przez co wystarczyło, że chwyciła jeden mały krążek o bliżej niezidentyfikowanym składzie i podała orłowi, który, ledwo co połykając przekąskę, zdążył odlecieć. – Zajebiście. – mruknęła sama do siebie, odwracając się i widząc tego samego wieżowca, który dał jej ten list. Widocznie powstrzymywał się od śmiechu, co było podejrzane. Bardzo podejrzane.
– Proszę, teraz wiesz jak wysyłać listy gołębiem. – mruknął rozbawionym głosem, po chwili wycierając oczy z łez. – Tak w ogóle, wysłałaś rozbudowaną groźbę pobicia do pewnego… jakby to ująć, zmartwienia każdego senatora. Nie martw się, w nie twoim imieniu. Dzięki za pomoc. – rzucił w stronę Almy, odchodząc, dalej starając się nie roześmiać na cały głos, kiedy ona patrzyła się na niego z szokiem w oczach. Nie tylko była to próba nauczenia jej obsługi orła, to jeszcze… jakiś żart. Zacisnęła zęby, chwytając plakietkę w dłoń i ściskając równie mocno. Jeśli dalej tak pójdzie, to ktoś umrze. Niby wiedziała, że nie chodzi o nią ani jej raczej się nie oberwie, ale kurwa, co jeśli jakimś cudem ubzdurają sobie, że to ona jest winna? Poza tym, czy mu chodziło o to, że też nie w jego imieniu...? Została wciągnięta w jakiś głupi żart, przez który cierpi niewinna osoba? Znaczy się, nie żeby była jakoś przeciwko, ale jeśli jednak odkryją jej ingerencję w to… będzie źle.


────
[647 słów: Alma otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz