piątek, 31 października 2025

Od Mikołaja do Setha — „Ty jesteś rudziejszy”

Mogłoby zasypać te jebane truskawki — przeszło przez myśl Mikołajowi, gdy mijał wielkie pola owoców. Spędzał zimę w obozie po raz pierwszy i nadal łudził się, że w końcu spadnie więcej niż dwa centymetry śniegu. Zresztą, nawet jeśli nie padał śnieg, kto to widział, żeby hodować truskawki w środku zimy? Ci bogowie to aż tacy desperaci?
Wraz z grupą innych obozowiczów szedł w stronę starego amfiteatru, obecnie pełniącego funkcję areny treningowej. Skąd oni mieli tyle energii tak wcześnie rano? On sam nawet nie był jeszcze w pełni obudzony, a tamci przekrzykiwali się i prześcigali.
Rozejrzał się po tłumie, szukając kogoś znajomego do rozpoczęcia rozmowy. Niestety nieskutecznie. Zostali podzieleni na inne grupy niż zwykle i Mikołaj znalazł się sam wśród obcych herosów z różnych domków. Nie uśmiechało mu się spędzenie całego treningu w ciszy, a dzisiaj jakoś niespecjalnie miał ochotę na nawiązywanie nowych znajomości. Wstyd się przyznać, ale mimo bycia tu drugi raz, w tym ostatnie kilka miesięcy bez przerwy, większości tych ludzi nawet nie kojarzył. Nie wiedział, czy to kwestia jego słabej pamięci do twarzy, czy może ignorancji.
Gdy tłum się przerzedził, wszedł do zbrojowni i odszukał swój miecz. Wziął gladiusa do ręki i spojrzał na odbicie swojej niezbyt zadowolonej miny w klindze. Uśmiechnął się do siebie ironicznie. I dlaczego miał taki problem? Pomacha przecież godzinkę tym żelastwem, udając, że coś robi gdzieś na tyle i będzie miał spokój. Albo i nie.
— Szybciej! — usłyszał głos z areny. — Dobierzcie się w pary!
Westchnął i rozejrzał się po pomieszczeniu, w poszukiwania kogoś samotnego. Czasami żałował, że nie jest synem jakiegoś Apolla, strzelającym z łuku i walczącym na dystans. I nie chodziło mu nawet o konieczność rozmowy z drugą osobą — z tym, jeśli tylko był w humorze, nie miał żadnego problemu. On po prostu nie potrafił walczyć, nawet mimo kilkumiesięcznego treningu. Jego dziecięca fascynacja rycerzykami i mieczami przeminęła wraz z przyjazdem tutaj. Gdy przychodziło mu uprawiać jakiś sport, czuł się jak największa ofiara losu. Nie ważne, czy to piłka nożna na lekcji wychowania fizycznego, czy przeróżne aktywności na obozie, nieustannie się ośmieszał. Nie zginął jeszcze chyba tylko dzięki nadmiarowi szczęściu w życiu.
Kierując się w stronę amfiteatru i nadal poszukując kompana, zauważył, że idzie za nim rudowłosy chłopak. Zatrzymał wzrok na parę sekund na jego włosach. A może to nie był rudy…? Ponownie spojrzał kolor własnych włosów w odbiciu. Tamten chłopak był zdecydowanie bardziej rudy niż on sam, a skoro Mikołaja znajomi wyzywali od rudych, to tak, on zdecydowanie był rudy. A może to była wina światła? Odwrócił głowę ponownie, aby jeszcze raz ocenić kolor, ale przypadkiem złapał z chłopakiem kontakt wzrokowy. Uśmiechnął się speszony.
— Wygląda na to, że jesteśmy razem — zagaił z nadzieją, że tamten nie zwrócił uwagi na ciut przydługą analizę.
Szybko poczuł, że będzie tego żałować. Nie, żeby miał inny wybór. Chłopak był nieco wyższy od niego, a blizna na policzku sprawiła, że nerwowo przełknął ślinę. Nie miał też zbyt przyjaznej miny. Cóż, pozostało mu się jedynie modlić o to, aby był taką samą łamagą z zerową kondycją jak on i pod luźną bluzą nie ukrywał jakichś potężnych mięśni…


Seth?
────
[508 słów: Mikołaj otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Elianne — „Moneta” [Smellstober]

Cisza w domu wydawała się zbyt intensywna, żeby uchodzić za naturalną. W obozie nigdy nie bywało cicho; w dzień zawsze coś się działo, a nocami rzadko dało się zasnąć bez słuchania prowadzonych przyciszonymi głosami rozmów. Teraz brak jakichkolwiek dźwięków sprawiał, że uwydatniały się odgłosy, które zwykle wszystkim umykały — szelest wiatru w koronach drzew za oknem, ciche skrzypienie starej elewacji, chrobot mysich łapek na strychu. Wszystko to sprawiało, że Elianne czuła się nieswojo w pustej przestrzeni i niemal odetchnęła z ulgą, kiedy kuchnię przeszył głośny gwizd czajnika. Zsunęła się z krzesła i wyłączyła kuchenkę, po czym zaczęła buszować w szafce z herbatami.
— Mi też zrobisz? Zieloną.
Niemal podskoczyła, kiedy usłyszała głos ojca tuż za sobą. Dalej nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem mężczyzna o jego posturze porusza się tak bezszelestnie. Chyba to miało coś wspólnego z odchowaniem czwórki niemowlaków, których sen potrafił być płytki. Bardzo płytki. Odwróciła się i posłała mu uśmiech. Wyjęła z szafki opakowanie z zieloną herbatą.
Po kilku chwilach postawiła dwa pełne gorącej herbaty kubki na blacie i wdrapała się z powrotem na krzesło. Ojciec usiadł naprzeciwko niej. Kubek wydawał się śmiesznie mały w jego dłoniach.
— Dziwnie, prawda? Ciężko mi przyzwyczaić się do domu bez chłopców — powiedział, postukując palcami o ceramiczne naczynie.
Trochę przesadzał. Może i Christopher faktycznie wyjechał na studia, co skutkowało pewną pustką w domu, ale Matt i Will po prostu wyszli na miasto. Camille musiała zostać do późna w pracy. Chociaż pewnie to mogła być dla niego spora zmiana; Eli sama była przyzwyczajona do tego, że dom zawsze tętni życiem. Prezentował się smutno, kiedy wypełniała go jedynie cisza. Wzruszyła ramionami.
— Przejdzie ci, kiedy wrócą — prychnęła śmiechem.
Ojciec przewrócił oczami, chociaż pewnie miała rację. Narzekał, kiedy Matt po nocach darł się do telefonu, Will nie umiał sobie odpuścić i ciągle za nim chodził, gdy miał jakąś prośbę, a Cam śpiewała w kuchni podczas gotowania. Zawsze potem się uśmiechał, ale raczej się z tym krył. Mężczyzna wstał i przeszedł się do komody, z której po chwili wygrzebał klaser. Elianne nie widziała go od wielu lat.
— Zastanawiałem się, czy tego nie sprzedać — przyznał, kładąc go na blacie i dłonią wytarł z kurzu skórzaną okładkę.
— Dlaczego?
— Leży i się kurzy. Może komuś będzie służył lepiej? Poza tym, pieniądze na czesne zawsze się przydadzą — przyznał, chociaż jasne było, że nie robi tego z wielkim entuzjazmem.
Kolekcjonował stare monety odkąd Elianne pamiętała, i jeszcze parę lat więcej. Była to jego jedyna pasja, o której wiedziała. Kiedy była młodsza, często wdrapywała mu się na kolana i razem oglądali każdy okaz po kolei, a ojciec opowiadał jej, skąd jest i ile ma lat. W pewnym momencie jej myśli bardziej zaczął zajmować obóz i chyba po prostu o tym zapomniała. Widziała jednak wyraz twarzy ojca, który zdradzał, że wcale nie chce sprzedawać swojej kolekcji. Już teraz powoli przewracał kartki klasera, z pewnym uczuciem, które ciężko było jej zrozumieć. W pewnej chwili łyk herbaty nieprzyjemnie stanął jej w gardle, kiedy dostrzegła złotego denara w jednej z kieszonek. Odkaszlnęła, wciąż wlepiając wzrok w monetę. Zaniepokojony Richard szybko uniósł wzrok na córkę i zdołał połączyć jej reakcję z widokiem, jaki miał przed sobą.
— Tę dostałem od twojej matki — powiedział w końcu, na dłużej zatrzymując wzrok na monecie.
Eli nie odpowiedziała. Jakoś nigdy nie mieli okazji o tym porozmawiać. Nie było czasu, a może po prostu żadne z nich nie miało na to ochoty. Rzadko zostawała sama z ojcem; pobyty w domu były raczej intensywne, a ich dom nieczęsto bywał pusty. Niewiele było okazji, żeby zacząć ten temat.
— Jak ją poznałeś? — zapytała z cieniem wahania w głosie. Nie była pewna, czy powinna o to pytać. Niektórych ran nie należy rozdrapywać, a ta konkretna dla niektórych domowników nawet po tylu latach była świeża. Kiedy siedziała z mamą, starała się o tym nawet nie myśleć.
Ojciec milczał dłuższą chwilę, wciąż wpatrzony w nieszczęsny denar. Elianne już pogodziła się z tym, że na to pytanie nigdy nie uzyska odpowiedzi i wlepiła wzrok w swoje dłonie trzymające kubek. Niepotrzebnie zaczęła.
— Na ulicy. Oblałem ją kawą, bo byłem spóźniony do pracy, nie patrzyłem pod nogi i potknąłem się. Była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem — przyznał, choć sprawiał wrażenie, jakby powiedzenie tego na głos sprawiało mu trudności. Kciukiem musnął obrączkę ślubną, którą zawsze nosił na palcu. — Za każdym razem, kiedy pytałem, podawała mi inne imię. Marianne, Isabelle, Chloe, Katherine. Co kilka minut była kimś innym. Ciągle się śmiała. W taki sposób, że mijający ją ludzie się odwracali. Miała w sobie coś, co przyciągało wszystkich, niezależnie od intencji.
Elianne słuchała w milczeniu. Bała się odezwać, żeby Richard nie przestał mówić, choć chyba sprawiało mu to ból. Jej też ciężko było tego słuchać, wiedząc, że zaraz do domu wróci Camille, pewnie z czymś do jedzenia i olśniewającym uśmiechem pełnym miłości. Zrobiło jej się niedobrze.
— Miała takie same włosy jak ty, tylko dłuższe. Oczy w odcieniu, którego nie widziałem nigdy wcześniej, ani nigdy później i pełno piegów. Była przy tym tak subtelnie pewna siebie, że nie miałem pojęcia, co zrobić. Nie chciała przyjąć rekompensaty w postaci zapłaty za pralnię, prosiła o pączka. Nie potrafiłem jej odmówić. Może nie chciałem — dodał z zadumą. — Spotkałem ją tylko ten jeden raz. Nigdy więcej. A potem pojawiłaś się ty.
Nie powiedział tego z wyrzutem czy choćby cieniem pretensji. Stwierdził fakt. Co wcale nie zmieniło tego, jak cholernie nieswojo poczuła się Eli. Zapadła cisza, a ona zaczęła wiercić się na krześle. Dopiero po latach dowiedziała się, że jej pojawienie się niemal zrujnowało małżeństwo rodziców, wtedy jeszcze młode i nie do końca ustabilizowane. Odkrycie tego nie było jej najprzyjemniejszym przeżyciem, ale nikt nie chciał jej okłamywać. Teraz jednak czuła się jeszcze gorzej i miała wrażenie, że wszystkie jej wnętrzności zwinęły się w jeden wielki, ciasny supeł.
— Kochałem cię od dnia, w którym się u nas zjawiłaś. I chociaż im jesteś starsza, tym bardziej widzę ją w tobie, to nigdy nie żałowałem tego, że pojawiłaś się w naszym życiu — skończył cicho Richard, po czym odchrząknął i upił łyk herbaty, żeby zrobić ze sobą cokolwiek.
Eli czuła, że łzy zaczynają szczypać ją pod powiekami. Spuściła wzrok. Wiedziała, że ojciec ją kocha, ale nie za często o tym mówił. Zawsze czuła, że przychodzi mu to z trudem, w całkowitym przeciwieństwie do Camille, która obsypywała miłością wszystkich w swoim zasięgu. Nieraz zastanawiała się, jak dwójka tak różnych od siebie ludzi zdołała stworzyć stabilne małżeństwo, które tak wiele przeżyło, ale może to była ta właściwa receptura.
Nic na to nie odpowiedziała, bo do ich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, a zaraz potem w kuchni pojawiła się Camille. Ciemne włosy miała luźno związane, a w dłoniach trzymała papierową torbę z zakupami. Uśmiechnęła się szeroko.
— Hej, co to ma być? Plotkujecie beze mnie? — zapytała i uniosła brew, odstawiając zakupy na blat.
Elianne zamrugała kilkukrotnie, żeby odgonić łzy i wstała, by pomóc kobiecie rozpakowywać zakupy.
— Nie można plotkować z osobą, o której się plotkuje — powiedziała, mniej więcej panując nad tym, żeby jej głos był stabilny.
Camille rzuciła jej oburzone spojrzenie, zakasując rękawy koszuli. Już zabierała się do nastawienia wody na makaron.
— O mnie nie wolno wam plotkować, bo zaczniecie sami sobie gotować — zagroziła, ale na jej ustach błąkał się uśmiech.
Sprawnie wymijały się nawzajem w małej przestrzeni. Robiły to już tak wiele razy, że były w tym wprawione. Eli kątem oka widziała, jak ojciec zamyka klaser i odsuwa go na bok. I tylko raz musiała wytrzeć policzki rękawem swetra, kiedy mama na nią nie patrzyła.


────
[1224 słowa: Elianne otrzymuje 12 Punktów Doświadczenia +13 za event]

czwartek, 30 października 2025

Od Apollodorosa — drabble „Nuta”

— Dzień dobry, w czym mogę pomóc? — Uśmiechnął się swoim klasycznym uśmiechem pracownika obsługi klienta.
— O co chodzi z ta nową arabicą, czemu się do niej dopłaca?
— Oczywiście może pan wybrać naszą klasyczną mieszankę za niższą cenę. Ta nowa to średnio palona arabica z etiopskich ziaren o słodkawym, nieco miodowym profilu z kwiatowymi nutami, posmakiem wina oraz delikatnie czekolady. Region specjalizuje się w kawach o jakości wyżej półki i nasza kawiarnia kupuje tylko od sprzedawców z potwierdzonymi dobrymi warunkami pracy, stąd cena.
— Dobra, przesada. Po prostu zrób mi szybko espresso na wynos chłopcze. — Doros nie dostał napiwku, spodziewane po tym kliencie.


────
[100 słów: Apollodoros otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Erin — drabble „Nuta”

— No, gitarzysty to z ciebie nie będzie — stwierdził David, obserwując Erin zmagającą się od dłuższego czasu z jakąś mainstreamową piosenką na jego gitarze. — Zupełnie nie trafiasz w nuty.
— Sam jesteś nuta — prychnęła dziewczyna, po czym zaczęła od nowa. Nie ma opcji, że wyjdzie stąd, dopóki nie zagra przynajmniej w jakimś stopniu poprawnie.
Przyjaciel parsknął krótkim śmiechem i wrócił do jedzenia chipsów, przeglądając coś na telefonie.
— Ty, a nie wolisz perkusji? — Odezwał się.
— Później, jak mi wyjdzie z gitarą.
David z uśmieszkiem wzruszył ramionami i sam podszedł do perkusji. Usiadł przy bębnach i znajoma melodia wypełniła pomieszczenie. Tylko nie Zombie Lady…


────
[100 słów: Erin otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Theodore'a — drabble „Nuta”

— …Będę z tobą szczery. Było beznadziejnie — powiedziała Charlie, posyłając Theo skruszony uśmiech.
Leżał rozłożony wygodnie na łóżku przyjaciela, podczas gdy ten próbował zagrać coś na nowej gitarze. Nie szło mu zbyt dobrze i jasne, że o tym wiedział, ale i tak się skrzywił i od razu odłożył instrument do pokrowca.
— Nie było tragicznie. Jak na pierwszy raz. — Theo próbował się bronić, ale bez większego przekonania.
Charlie muzykę miał we krwi. Theo trochę mu tego zazdrościł; wyrazu skupienia i zanurzenia się w melodii, kiedy grał na skrzypcach; tego, że wcale nie musiał patrzeć na nuty, by wszyscy na sali wstrzymali oddech.


────
[100 słów: Theodore otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Elianne — drabble „Nuta”

Kiedy Eli była mała, Christopher chodził na lekcje gry na pianinie. Co prawda instrument, który mieli w domu, był wiekowy i pamiętał jeszcze ich dziadków, ale jeszcze się do czegoś nadawał. Często słyszała, jak Chris gra wieczorami pod opieką Camille, która bardzo go do tego zachęcała.
Rzadko pozwalał jej się zbliżać do pianina. Ledwo zdążyła spojrzeć na rozsypane na klapie instrumentu nuty, a już ktoś zabierał ją na drugi koniec pokoju. Tylko czasami mama brała ją na kolana i pokazywała jej czasami prostsze, czasami trudniejsze akordy, ale Elianne miała zdecydowanie zbyt małe dłonie, żeby być w stanie naśladować jej ruchy.


────
[100 słów: Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Lotus — drabble „Nuta”

Ośmioletnia Lotus patrzyła na nauczycielkę w taki sposób, jakby ta tłumaczyła jej co najmniej czarną magię. Nie rozumiała, o co chodzi ze znakami wypisanymi na tablicy i co ma niby pisać zeszycie, który był podzielony na dziwne linie.
— Tak rysujemy klucz wiolinowy. Czy ktoś chciałby spróbować?
Cichy pisk tarcia kredy o tablicę był jedynym, na co Lotus zwracała uwagę. Ciągle tylko kazali im rysować jakieś głupie ślaczki! Niezbyt przejmowała się tym, że te ślaczki były tak naprawdę nutami, które chyba powinna umieć rozróżnić.
Rysowała ołówkiem kwiatki na marginesie kartki, kiedy kobieta zajrzała jej przez ramię.
— A czemu ty nie piszesz?


────
[100 słów: Lotus otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Caroline — drabble „Nuta”

— Co ty wyprawiasz?
Caroline stanęła przed Sabrine skuloną na pluszowej kanapie i zmarszczyła brwi. Dziewczyna miała smugi rozmazanego tuszu na policzkach i wyglądała jak siedem nieszczęść. Poza tym była pijana jak kopaczka i chyba to był powód wszystkich jej problemów.
— Bo ta nuta jest chujowa — powiedziała, pociągnęła nosem i zaraz wytarła go o rękaw sukienki. Obrzydlistwo.
— Co? — zapytała Ley, siadając obok.
Piosenka była puszczona w jakości tak niskiej, że ledwo mogła rozróżnić słowa. Nie miała pojęcia, o co Sabrine chodzi, ale objęła ją ramieniem.
— No już, nie płacz. Zaraz ktoś zmieni piosenkę — dodała, zakładając jej kosmyk rudych włosów za ucho.


────
[100 słów: Caroline otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Niketasa — drabble „Dym”

– Drodzy bracia, drogie siostry, wszyscy kuzyni i wszystkie kuzynki! Półboski narodzie, mam ci coś do powiedzenia! – Głos Niketasa rozbrzmiewa na placu między domkami, jego megafon z Walmartu tak psuje jakość jego głosu, że wszyscy mogą tylko domyślać się, co mówi. – Mówię STOP slanderowi makaronu z truskawkami! Bez urazy dla dzieci Demeter, ale już wszyscy mamy serdecznie dość tego przeklętego dania! Który jest nam serwowany niemal codziennie! Herosi! Zróbcie dym, zróbcie szum! Musimy podjąć walkę!
Gdy kończy, obozowicze biją brawo, choć z jego wypowiedzi zrozumieli tyle, ile wynosi ułamek z jedynką w liczebniku i logarytmem dwójkowym z sześćdziesięciu czterech w mianowniku.


────
[100 słów: Niketas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Sony — drabble „Nuta”

Delikatnie rozplata dłonie dziewczyny z gryfu, odbiera jej instrument. Patrzy na niego z zawodem, jakby gotowa na usłyszenie, że w ogóle sobie nie radzi.
– Popatrz, chwyć D w ten sposób, żeby potem łatwo przejść do G, widzisz? – Pokazuje jej, jak on to robi, ale Violet chyba nie do końca rozumie. Mimo tego kiwa głową i wyciąga ręce, żeby z powrotem przyjąć gitarę. – Na pewno chcesz uczyć się akordów, nie melodii?
– No… chyba?
– Bo wiesz. Będziesz musiała równocześnie grać i śpiewać, a jak się nauczysz nut, to… będziesz jakby linią melodyczną – tłumaczy pokrętnie, kręcąc młynka dłońmi.
– Ja nie umiem czytać nut…


────
[100 słów: Sony otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kala — drabble „Nuta”

– Może dodaj jeszcze jakieś… czerwone nuty?
– Że ćwierćnuty?
– Nie, idioto. Czerwone elementy. Wiesz, zieleń, żółć i czerwień, niefajne?
– Nie – odpowiada Kal i pochyla się nad jej paznokciami. – Już mi wystarczy, że kazałaś mi narysować mrówkę na serdecznym.
– A nie jest słodka?
– Wierzę ci na słowo! – woła Mischa.
– Jesteście siebie warte – rzuca Kal, ale bez cienia rozbawienia w głosie.
– Już, spokojnie, zapłacę ci przecież!
– Nie.
Jego zapłatą okazują się pocałunek w policzek i czekolada wciśnięta w dłonie. Dziękuje za nie wymamrotanym: „Miałaś nie płacić”.

Kostka czekolady rozpływa się w jego ustach, gdy za oknem zapada ciemność, a pokój jest nieznośnie pusty.


────
[100 słów: Kal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kuźmy — drabble „Nuta”

Klucze szczęknęły, zawiasy skrzypnęły, drzwi ustąpiły z westchnieniem, siłą wyrwane ze ściskającej je framugi. Zatrzasnęła je, z trudem przekręciła zamykającą je gałkę. Panele trzeszczały cicho, gdy ściągała buty, a w kuchni powitał ją monotonny plusk wody powoli kropiącej z niedokręconego kranu.
To dźwięki, które znała na pamięć. Stary dom prosił o remont, zakłócając ciszę. Ona zna każdy trzask, każdy szelest, każdy szum. Mogłaby stworzyć zapis nutowy tej spokojnej melodii, która trwa nieustannie.
Była z nią przez cały ten czas. Czas samotności, zimnych obiadów i nerwowego strzyżenia uszami w oczekiwaniu na głośne, niemal alarmujące takty obecności drugiej osoby w tym domu.


────
[100 słów: Kuźma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Vex — drabble „Kamień”

Podczas stawiania pospiesznych kroków, czuje kamienie wciśnięte w szczeliny podeszew. Nie ma czasu ich wyciągać, nie może pozwolić sobie na postój. Ścigają no jeno przeszłość i powód, przez który zaczęło zwracać uwagę na istnienie tabliczek z napisem: „Nie deptać trawników!”.
Naprawdę próbowało go unikać, ale stało się: nawiązali kontakt wzrokowy i on ruszył w jeno stronę, a ono zaczęło uciekać.
Złapał no, gdy utknęło w tłumie wolno idących legionistów. Jego dłoń ciężko spoczęła na jeno ramieniu.
– Cheryl cię woła – komunikuje z tą swoją miną, która wygląda, jakby chciał wszystkim spuścić wpierdol.
Vex odpowiada przekleństwem, bo gorzej już być nie może.


────
[100 słów: Vex otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arnar — drabble „Nuta”

– Ostatnio dużo myślałem… – zaczyna, chcąc podzielić się czymś bardzo ważnym. Nie może, bo Lucien niemal natychmiast mu przerywa.
– O, nie.
Arnar opiera dłonie na biodrach, przybierając pozę wściekłej perfekcyjnej pani domu. Brakuje mu tylko fartuszka i wałka dzierżonego jak miecz.
– Ale kontynuuj, kontynuuj – zachęca go Lucien. Właśnie pochyla się nad krzyżówką i myśli nad czymś „u boku rzeki”, ale ani „odpływ”, ani „dopływ” nie pasuje.
– Myślałem, że może nauczę się grać na gitarze…
– Brzeg! – Olśniony wpisuje hasło w kratki. – Spokojnie, słucham cię. Gitarze i…?
– I… nie wiem już.
– Ty w ogóle wiesz, co to jest „nuta”?
– Jesteś dzisiaj jakiś wredny.


────
[100 słów: Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Anastazego — drabble „Nuta”

Nie chciał wychodzić z pokoju, gdy mieszkanie huczało od rozmów i potężnych basów. Postanowił nie ingerować w sprawy Gabriela, a przy tym zignorować nieznajomych, którzy grali w każdą istniejącą grę alkoholową.
Pomimo swoich obietnic (wzbraniania się przed uczestnictwem w imprezie), wychylił się ze swojej nory. Jakaś dziewczyna natychmiast się do niego uśmiechnęła (chyba próbowała zagadać), ale wyminął ją bez słowa.
Wystarczyło, że kliknął jeden przycisk, a piosenkę o zombie kobietach zastąpił trochę lepszy utwór.
– Ej, to była moja ulubiona nuta! – zanim wściekły koleś dopadł Anastazego, zdążył z powrotem zamknąć się w swoim pokoju. Tylko on, śmieci i simsy. Wspaniały wieczór.


────
[100 słów: Anastazy otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Raine — drabble „Nuta”

Arlo wie, co go czeka, gdy Raine wyciąga eyeliner z kosmetyczki. Ono widzi to na jego twarzy — heros nigdy nie potrafi ukryć jakiegoś dziwnego rodzaju zmęczenia i akceptacji swojego losu, który ledwo można odróżnić od jego zwykłej, beznamiętnej ekspresji.
– Tylko bez kutasów.
– Ja ci nigdy nie narysowałom kutasa! – fałszywie irytuje się Raine, które jeszcze nawet nie przyłożyło końcówki pędzelka do skóry Arlo. – Zawsze mam ambitniejsze pomysły!
Tym jeno „ambitniejszym pomysłem” okazuje się krzywo narysowany zapis nutowy „La Cucaracha”. Choć Raine czeka, aż Arlo zapyta no, czemu ono potrafi odtworzyć to z pamięci, on ogranicza się do krótkiego komentarza:
– Bardzo ładne.


────
[100 słów: Raine otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Aye — drabble „Nuta”

Pierwsze co usłyszało po wróceniu do domu i zdjęciu butów w przedpokoju była jakaś dziwna piosenka. Nigdy wcześniej nie słyszało, żeby wujek puszczał coś podobnego na głośnikach.
Odwiesiwszy kurtkę na wieszak przeszło w głąb mieszkania. Szło prawie na palcach, nie chcąc przypadkiem wystraszyć mężczyzny, który siedział na kanapie i sklejał model jakiegoś samolotu.
— Co to za piosenka?
Wujek podniósł głowę.
— Karma.
— Karma?
— Tak, od Jojo Siwy. Słyszałoś kiedyś?
Aye się skrzywiło. Nie mogło nawet odpowiedzieć na pytanie, bo przerwał jejmu chrypliwy ryk piosenkarki.
Karma's a bitch, I should've known better
If I had a wish, I would've never effed around

────
[100 słów: Aye otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Izana — drabble „Nuta”

Gwiżdżąc pod nosem jakąś dziwną melodię szedł prosto do Obozu Jupiter. W jednej ręce trzymał siatkę, a w niej dzierżył stos dokumentów, które chciał przekazać Vergilowi.
Jakie było jego zdziwienie, kiedy w biurze nie zastał pretora. Od razu pomyślał, że Vergil zwyczajnie się opierdala; bo dlaczego nie było go na miejscu w zwykły piątek trzydziestego pierwszego października o godzinie dwudziestej?
— Izan?
Za jego plecami wyrosła solidna postura Vergila. Przetarł zaspane oczy.
— O! Ha, ha! Pan śpioch! Kołysankę ci zanucić może? Znam jedną!
Vergil bez słowa przejął od Izana siatkę z dokumentami. Wszedł do biura i… zamknął drzwi przed nosem ambasadora.

────
[100 słów: Izan otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kai — drabble „Nuta”

Usłyszała tę piosenkę na jednej ze swoich zmian. Melodia grała w jej głowie bardzo długo, za długo jak na to, ile godzin wtedy pracowała. Chciała się zapytać o tytuł, ale Oriana ciągle jej umykała, prawie uciekła spomiędzy palców.
Dogoniła złotowłosą dopiero po zamknięciu. Oriana stała w szatni i szukała czegoś w stosie rozrzuconych na podłodze ubraniach.
— Hej — zaczęła z uśmiechem. — Tak właściwie, to chciałam zapytać, jaki tytuł ma piosenka, którą dzisiaj puszczałaś.
— Która?
Kaya się zamyśliła. Nie pamiętała już słów. Mogła tylko cicho zanucić pod nosem piosenkę.
— Och, to… to akurat jest — zacięła się trochę zażenowana — uch, The Bad Touch

────
[100 słów: Kaya otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Havu — drabble „Nuta”

Zaśmiał się. Przełączał piosenki na telefonie Mii, drażniąc się z nią. Dziewczyna próbowała odzyskać swoją własność, ale Havu trzymał kurczowo urządzenie przy sobie. Tarzali się po kanapie jak dwójka dzieci.
— Daj to! — krzyknęła, próbując stłumić śmiech, by brzmieć poważniej.
— Po jednej nutce! — odkrzyknął i włączył kolejną piosenkę, którą po sekundzie zatrzymał. — Tytuł i wykonawca!
Mia przewróciła oczami.
Cinnamon Girl od Lany del Rey.
— Bingo! — oddał telefon dziewczynie. — Właściwie, w polubionych masz prawie samą Lanę. Słuchasz czegoś innego?
Złośliwy uśmieszek zawitał na jego twarzy. Mia od razu sprzedała mu kuksańca w żebra.
— Tak? A ty dalej słuchasz tylko swojego głupiego Rammsteina?

────
[100 słów: Havu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Artema — drabble „Nuta”

To był pomysł Edgar. Od lat nie był na imprezie halloweenowej, dlatego też zdziwił się, widząc tylu przebranych ludzi w jednym miejscu. Zapomniał, jak się świętowało ten dzień i jak dobra zabawa omijała go przez te lata.
Usiedli gdzieś z dala od tłumu. Edgar zamieszało słomką w zimnym napoju. Kostki lodu obiły się o szklane ścianki.
— Pozbierajmy cukierki.
Artem parsknął śmiechem. W tle słyszał kolejną halloweenową piosenkę.
— O tutaj? W barze?
Wzruszyło ramionami. Uśmiechnęło się prowokatorsko. Artem już wiedział. Wiedział, że Edgar zaraz wstanie.
— Kto uzbiera więcej…
Przerwał im przerażający śmiech. Kolejna halloweenowa piosenka. Muzyka, której normalnie się nie słucha.

────
[100 słów: Artem otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Luciena — drabble „Nuta”

Lucien postawił na stół stare radio. Sprzęt wyglądał tak, jakby przeżył drugą wojnę światową, ale całkiem dobrze działał.
Urządzenie zachrzęściło, udławiło się przy pierwszych nutach piosenki, kiedy Lucien ustawiał stację i w końcu zagrało czystą melodię. Dumny syn Dionizosa odwrócił się do Arnara.
— Widzisz? Działa! Jak nowe.
Arnar uśmiechnął się. Podszedł do Luciena, położył dłoń na jego głowie i delikatnie przeczesał szare włosy.
— Dobra, dobra. Podoba mi się.
Bawili się radiem jeszcze chwilę, aż uznali, że zostawią je w spokoju. Ich małe mieszkanie przestało być ciche. Wypełniły je przeróżne piosenki: spokojne, skoczne oraz takie drażniące, których nie dało się słuchać.

────
[100 słów: Lucien otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dantego — drabble „Nuta”

Kiedy był dzieckiem, mama nuciła mu do snu pewną melodię. Nigdy nie usłyszał słów tej piosenki. Zawsze przed snem, ale też w chwilach, kiedy nie radził sobie z emocjami, kobieta brała chłopca na kolana i cicho śpiewała mu do ucha. Dante usypiał w jej objęciach.
Siedział teraz przy otwartym oknie. Wdychał chłodne październikowe powietrze i nucił pod nosem tę samą melodię, którą znał od małego dziecka. Nie było już przy nim mamy. Sam musiał się uspokoić. Utwierdzić w przekonaniu, że nic nie chce go znowu zabić.
Wyciągnął papierosa. Włożył go sobie między zęby i odpalił. Nie przestawał nucić uspokajającej melodii.

────
[100 słów: Dante otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Filemona — drabble „Nuta”

Słuchawki w niczym nie pomagały. Denerwująca muzyka przedzierała się przez nie i rozpraszała Filemona, nie pozwalając mu skończyć tego, co zaczął.
Wpatrywał się w ekran. Ze zdenerwowania zaciskał zęby. Był już tak zmarszczony na twarzy, że siedzący obok kolega nie wiedział, czy może go o coś zapytać.
— Kto to puszcza? — Odwrócił się do mężczyzny, rzuciwszy słuchawkami na biurko.
— Wiesz… też się zastanawiam.
Między nimi zapadła cisza. Słychać było tylko kolejne nuty irytującej melodii.
Don't stop eating my heart out, baby
Don't stop giving me yours
Filemon zazgrzytał zębami. Wstał z fotela i nie patrząc na kolegę, powiedział:
— Zaraz znajdę źródło.

────
[100 słów: Filemon otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Edgar — drabble „Nuta”

KILKANAŚCIE LATA TEMU

Było znowu w przytulnym łóżku, gdy zostało obudzone przez światło, nieśmiało zerkające do pokoju. Lekkie, beztroskie nuty rozbrzmiewały z głośników w salonie. Nie było wokół okropnej ciszy ani chłodu, który przewidywało w swoich snach.
Już od dawna nie doznało tego uczucia, gdy jest się witanym słodkim uśmiechem i głaskaniem po głowie. Gdy mogło zjeść pachnące, aromatyczne śniadanie w akompaniamencie podśpiewującej puszczaną piosenkę Vivian.
Vivian dopełniła to, czego już nie mogła spełnić jeno matka, choć doskonale wiedziała, że nigdy jej nie przywróci, ani nigdy nią nie będzie.
Mogła jedynie sprawić, aby nigdy już nie poczuło, że nikogo przy sobie nie ma.

────
[100 słów: Edgar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kurta — drabble „Nuta”

Stół Drugiej Kohorty przy każdym posiłku wyglądał jak ostatni krąg piekła.
Nie mógł po prostu wziąć talerza i się oddalić. Musiał siedzieć, z tyłkiem poza krawędzią siedzenia, bo wszyscy obok niego się rozpychali. Między jego nogami leżał sapiący piekielny ogar Doriana i Kurt czuł, że w jego skarpetkach utworzyło się już jezioro śliny. Gdzieś nad jego głową przeleciała rzucona w powietrze łyżka.
Nie brał udziału w dyskusji.
— Och? Czy to nowe perfumy? Wyczuwam nutę papai…
Sięgnął pod stół i zatkał Terminatorowi nos, zanim pies zdążył teleportować wszystkich w krainę alergii. Gniewnie nadgryzając tosta, pomyślał, że powinni mu za to podziękować.


────
[100 słów: Kurt otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Judasa — drabble „Szczur”

Ciepłe światło lampek rozjaśniało pokój za zasłoniętymi żaluzjami. Ich ciała stykały się omyłkowo pod grubym kocem, podczas gdy znad dwóch kubków unosiła się para.
— Mógłbyś stąd wziąć te szczury? — spytał z westchnieniem.
W oczach Havu pojawiła się wyraźna odmowa. Zwierzę, również jak na znak niezadowolenia, zwinęło się w kulkę między nimi. Pozostała trójka rozsypała się na całej wielkości kanapy, wprawiając Judasa w dyskomfort.
— A co, jesteś zazdrosny?
Zmarszczył się tylko. Havu oparł głowę o jego ramię, a rude włosy załaskotały go w szyję. Szczur przez nagły ruch zmienił swoje położenie, przybliżając się bardziej do Judasa.
Może nie były takie złe.

────
[100 słów: Judas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Oriany — drabble „Nuta”

Nie da się wyrazić słowami, jak bardzo nienawidziła sobót — ulubionego dnia tygodnia dla wielu, a raczej dla tych jeszcze uczących się bądź chodzących do normalnej pracy. Ale ona nie chodziła do normalnej pracy.
W największym zapierdolu, w cholerną jesień, ktoś musiał zamówić akurat cholerne pumpkin spice iced latte, a skończył się cholerny lód do tego cholernego cholerstwa. Z głośnym przeklnięciem poszła na zaplecze, gdzie miała krótką chwilę na odetchnięcie od tego całego zgiełku. A przynajmniej tak myślała, bo do jej uszu dotarły nuty piosenki, którą ktoś właśnie puścił.
Krew się w niej zagrzała.
— Kto z was puścił jebane ,,Zombie Lady”?!

 
────
[100 słów: Oriana otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Chaita — drabble „Nuta”

– Nie wierz mu, łże jak z nut. Czasami mam wrażenie, że sam w te swoje kłamstwa wierzy.
Poczuł się niesamowicie urażony. Zaczynał czuć dyskomfort, tkwiąc pod przewiercającym duszę spojrzeniem szefostwa.
– Akurat teraz ani razu nie skłamałem – zaprotestował, ale właścicielka nie wyglądała na przekonaną. – Poza tym, to powiedzenie nawet nie ma sensu. Co to niby ma znaczyć?
Tymi słowami pogrążył się jeszcze bardziej.
– Idź już. Widzę cię tu za pięć minut.
Uciekł na zaplecze, zanim zmieniła zdanie. Odkładając rzeczy do szafki i wystukując rytm na drewnianej ławce, dalej zastanawiał się, czemu za zawsze, gdy się spóźniał, zakładali, że wpadł w kłopoty.


────
[100 słów: Chait otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arisu — drabble „Nuta”

PIĘTNAŚCIE LAT TEMU

– Pytam dla waszego dobra.
Nie musiała rozumieć, co ma na myśli. Była pewna, że żadne słowo nie jest szczere – wystarczyło, że go słyszała. Miały w sobie tę nutę teatralnego smutku, bardzo charakterystyczną, a przy tym tak wyraźnie fałszywą, że Arisu robiło się niedobrze.
– Nie potrzebujemy pomocy.
Shayel dopiero teraz przypomniał sobie o siostrze. Osłonił ją, zirytowany.
– Dzieci nie powinny kręcić się same po mieście o tej godzinie.
– Mieszkamy zaraz na końcu tej ulicy. Tata na nas czeka – skłamał Shayel, łapiąc siostrę za rękę.
Arisu doskonale wiedziała, że ojciec po nich nie wyjdzie. Nawet gdyby chciał. Wystarczyło jednak, by mężczyzna odszedł.


────
[100 słów: Arisu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Isaiasa — drabble „Nuta”

Halloween przycichło godziny temu. Noc powoli ustępowała miejsca brzaskowi.
Drzwi zamknęły się cicho. Mieszkanie tonęło w sennym mroku. Półbóg zmęczonym półsłowem i niedbałym półgestem przywołał do życia malutki świetlik w centrum salonu. Łagodny, ciepły blask rozlał się powoli, wytyczając ścieżki między meblami.
Mężczyzna zrzucił buty, kurtkę, dzień. Wysunął z półki album Florence. Gramofon westchnął cicho, igła skrzypnęła. Rozbrzmiały pierwsze nuty.
Usiadł na kanapie ze szklanką whisky, odpalił papierosa. Świetlik zamigotał i zgasł.
Isai przymknął oczy. Harmonię muzyki zakłóciło znajome świergotanie i zaraz potem, coś wskoczyło mu na kolana. Uśmiechnął się, nie otwierając oczu.
– Hej, gatito.
Kot ułożył się i zamruczał.


────
[100 słów: Isaias otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dahlii — drabble „Nuta”

Uruchomiła wszystkie pokłady swojej woli, byleby nie słuchać satyra gawędzącego gdzieś nad jej uchem. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do jego obecności w mieszkaniu, głównie nieproszonej. On nie mógł się przyzwyczaić do tego, że absolutnie nie chciała go słuchać.
Siedzieli tak niedopasowani, czekali na pierwsze kroki, pierwsze białe flagi.
 
Padło na Dahlię. Zaczęła odpowiadać bez emocji jego zaczepki.
— Ostatnio spotkałem dzieciaka.
— Mhm.
— Podzielił się ze mną tajemną klątwą.
— Aha.
— Próbowałaś kiedyś Sugondese?
— Sugondese?
— Sug on da nuta.
Zmarszczyła brwi i obróciła się do niego.
— Jaka… Nuta?
— Gdyby tu ktoś był, zacząłby się od razu śmiać z ciebie!
— Deez nutz, debilu.

────
[100 słów: Dahlia otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Mikołaja — drabble „Nuta”

— Co to jest? — zdezorientowany patrzył na kartki, którymi kuzyn machał mu przed twarzą.
— Zapis nutowy, idioto — odparł z pogardą, odkładając je na stolik. — W końcu nauczyłem się go czytać.
— Po co? Na niczym nie grasz — Mikołaj przyjrzał się papierom. Teraz, gdy leżały nieruchomo, rzeczywiście widział nuty. Tytułu jednak nie dostrzegł. — Co to w ogóle jest?
Antoni spojrzał mu w oczy z przebiegłym uśmiechem. Wyciągnął flet (taki, na jakim uczą się grać uczniowie we wczesnych klasach podstawówki) i zaczął w niego dmuchać. Mikołaj rozpoznał słowa w niemiłosiernie piszczącej melodii.
Don't stop eating my heart out, baby
Don't stop giving me yours…

────
[100 słów: Mikołaj otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

środa, 29 października 2025

Od Isaiasa — drabble „Widmo”

Awans. Słowo-zaklęcie, zmieniające ludzi w ich lepsze wersje. Gdy po raz pierwszy ktoś mu nim zagroził, Isai prawie się zakrztusił. Lato zdążyło ustąpić jesieni, ale to słowo wciąż wisiało nad nim niczym anioł biurokracji. Próbowało zarzucić na jego szyję aureolę administracyjnego bełkotu i udawać, że to nie jest obroża.
Podpłynęło przed początkiem zmiany. Miało twarz pana Randalla i wygłosiło niepokojące: „Senvi, jesteś niezastąpiony”.
Isai uśmiechnął się głupkowato. Zaraz potem wrzucił znalezioną w kieszeni monetę do tipboxa, patrząc bezczelnie w kamerę. Ofiara złożona bogom rozczarowań, porażek, i złamanych regulaminów.
Widmo awansu, jak przystało duchowi, zniknęło bez śladu. Przynajmniej na kolejną chwilę.


────
[100 słów: Isaias otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Erin — drabble „Widmo”

Szła ciemną, pustą ulicą, na którą ledwo padało jakiekolwiek światło lamp. Obrała szybkie jak na siebie tempo, licząc, że nie potknie się o pierwszy lepszy kamień. Czarny płaszcz mimo swojego ciepła nie sprawiał, że dziewczynie nie doskwierał chłód wieczoru.
Co jakiś czas oglądała się za siebie, sprawdzając, czy podejrzanie blisko i podejrzanie cicho nie idzie jakiś potwór, duch, czy inne widmo, albo gorzej, mężczyzna. Przynajmniej miała broń jak każdy półbóg ceniący swoje życie. No i glany. Skrzywiła się na wspomnienie dostania kopniaka z glana.
Coś zaszeleściło w wysokiej trawie. Już miała wyciągać broń, kiedy z trawy wyszedł mały, czarny kotek.


────
[100 słów: Erin otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kala — drabble „Widmo”

Mrugający ekran starego telewizora, statyczny szum. Siedział przed ekranem, wpatrywał się w szybko zmieniające się obrazy. Zmieniały się zbyt szybko, dzielone pustymi wersami scenariusza.
Cięcie.
Nowa historia, nowi bohaterowie, nowe otoczenie. Nim się w nim odnalazł, scena się zmieniała, nadchodził kolejny akt. Mylił imiona postaci, nie rozpoznawał ich twarzy, które rozmazane migały mu przed oczami. Nie widział w nich ludzi – byli wyidealizowanymi widmami, które próbowały udowodnić mu, że powinien się z nimi identyfikować.
Ekran zgasł, odwrócił się i u progu salonu dostrzegł ojca.
– Wystarczy na dziś – powiedział, a jego uśmiech wydawał się równie nierealny i wymuszony, jak uśmiechy bohaterów seriali.


────
[100 słów: Kal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kuźmy — drabble „Widmo”

Siedzieli pod kocem, gdzie ciemność rozświetlała kieszonkowa latarka. Jej baterie były u schyłku życia i gdy któreś z nich choćby drgnęło, światło mrugało, grożąc ostatecznym zgaśnięciem. Za każdym razem Ricky wzdrygał się i zaciskał spocone dłonie na palcach Kuźmy.
– Gdy wyszedł za drzwi, zobaczył – dramatyczna pauza – widmo swej zmarłej siostry. Jej skóra była wilgotna, jej puste oczodoły i kąciki ust nosiły na sobie ślady zgnilizny, a wokół niej roznosił się tak obrzydliwy smród, który…
– KONIEC! – wrzasnął Ricky i błyskawicznie wyczołgał się spod koca.
– Ale dopiero zaczęło robić się ciekawie!
– Ciekawie?! Było ciekawie, jak zaczął sobie gryźć palce, dziękuję ci bardzo!


────
[100 słów: Kuźma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Vex — drabble „Widmo”

„jak sxybko zrobiv kostium ma fallowen?”, zapytało wyszukiwarkę. Odpowiedziała nu, że wystarczy prześcieradło. Posłuchało się wszechwiedzącego Google i zerwało pościel z łóżka, przypadkiem ją rozrywając, ale stwierdziło, że to tylko doda trochę osobowości do projektu. Wydarło dziury na oczy, postrzępiło brzegi i… stwierdziło, że ujdzie.
Zadzwoniło do drzwi, po czym uciekło sprzed wizjera. Tak ukryte, z bardzo poważną miną czekało, aż Alma wyjrzy za próg.
Nic nie mogło pobić jej przerażonego wrzasku, gdy wyskoczyło tuż przed nią. Nic nie mogło pobić jej krzyków, że jest głupie i tym razem przesadziło.
Za to ono uznało, że całkiem przyzwoite z nieno widmo.


────
[100 słów: Vex otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arnar — drabble „Widmo”

Czasem prześladowało go mgliste, wielce nieprzyjemne wspomnienie. Wspomnienie bezsennych nocy i dni przepełnionych myślami o czyhającej na niego zagładzie – o wielkim koniarskim spisku, który wplątał go w historię pełną nieprawdopodobnych zdarzeń, niespodziewanych przyjaźni i nagłych problemów jelitowych. Wciąż ściga go widmo kaktusów o podejrzanych kształtach (i nie chodzi tu o fallusy), a mała pamiątka, którą straszy go jego partner, przyprawia go o dreszcze…
To brzmi jak całkiem niezły wstęp do książki – pomyślało i kontynuowało udawanie, że wysłuchuje narzekań wściekłego klienta, a nie pogrążało się w myślach małego amatorskiego pisarza, który słowa „fallus” nauczył się podczas niesamowicie długiego pobytu w toalecie.


────
[100 słów: Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Anastazego — drabble „Widmo”

Snuła się po ich mieszkaniu jak widmo. Anastazy nigdy nie wiedział, czy w nim jest, czy też jej nie ma – zachowywała absolutną ciszę. Gdy napotykał ją na korytarzu lub dostrzegał wychylającą się z łazienki, brał nagły wdech, który miał zdusić jego zaskoczenie. Natychmiast pytał, czy nie chciałaby napić się herbaty, żeby pokazać, że rzeczywiście miał po co nabierać powietrza do płuc.
Zawsze się zgadzała i zawsze pili razem herbatę, choć sam nigdy by jej nie wypił. Siadali obok siebie i milczeli, licząc przejeżdżające pod blokiem samochody, choć uznawał to za marnowanie czasu.
Zapomniał, jak wyglądała jego codzienność, gdy jej nie było.


────
[100 słów: Anastazy otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Judasa — drabble „Widmo”

Próbował uwolnić się od Sophii dobre kilka lat, ale ciągle do niego powracała. Chodziła za nim, krok w krok. Szeptała mu czule do ucha. Czasem pojawiała się tam, gdzie najmniej chciał ją widzieć. Roztaczała wokół siebie zapach delikatnych, jaśminowych perfum.
Była tylko halucynacją. Widmem. A jednak wyglądała tak prawdziwie, a w jej oczach krył się ten dziki błysk, który zawsze go onieśmielał.
Nerwowo stukała srebrnymi pierścionkami o kubek kawy, patrząc na mglisty obraz za oknem. Po długim czasie odwróciła się do mężczyzny, a na jej twarz wstąpił wymuszony, aczkolwiek miękki uśmiech, przez który jego żołądek się zapadł.
— Co u ciebie?

────
[100 słów: Judas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Cherry — drabble „Widmo”

CW: NAWIĄZANIE DO WYKORZYSTYWANIA SEKSUALNEGO

Gdzieś za nią zawsze ciągnęły się widma przeszłości.
Czasem przybierały postać telefonu od jej brata. Jego gorzkiego tonu głosu, próbującego chować urazę, że jego własna siostra zostawiła go samego w prawie pustym domu. Czasem przybierały postać Elianne opowiadającej o swojej przyszywanej matce, podczas gdy Cherry odganiała myśl, że jej rodzicielka nie pamięta nawet o jej urodzinach. Czasem wyglądały jak stojący do niej tyłem chłopak o tym samym wzroście i tym samym kolorze włosów i tym samym natarczywym dotyku i tym samym…
Zataczała koło. Jednego dnia budziła się i była sobą, a drugiego była tylko masą składającą się z wielu widm.


────
[100 słów: Cherry otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Edgar — drabble „Dym"

DWA LATA TEMU

Chłodne podmuchy wiatru. Balkon. Cisza śpiącego miasta, przerywana przez nasze rozmowy. Niedyskretne śmiechy, denerwujące sąsiadów. Papierosy i nasza podpita dwójka. W tym momencie widzę go w pełni, niekryjącego się z niczym. Odsłania przede mną swoje tajemnice, uśmiechając się i nie unikając mojego spojrzenia.
Gdy strzepuję po raz ostatni popiół z papierosa, zapada między nami cisza. Przerywa ten bezgłos, zbliżając się do mojej twarzy. Łapie moją brodę, otwierając delikatnie oziębłe usta — moje, jakby z pragnienia, także to robią i chłoną dym z jego warg. Czuję gorąc w gardle, jakbym zaczęło się dławić.
W tym momencie już wiem jedno. Przez niego oszaleję. 

────
[100 słów: Edgar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arisu — drabble „Widmo”

OSIEM LAT TEMU

– Duch!!!
Spojrzała na uciekających w popłochu chłopców, biegnących jedyną dostępną trasą – wąskim, ukrytym między drzewami chodnikiem. Nie oglądali się za siebie.
– Czy… to było o mnie? – odwróciła głowę w stronę brata, który dopiero wychodził zza zakrętu.
– Kto w tych czasach nie boi się białego widma? – odpowiedział jej, wzruszając ramionami.
Poprawiła długi, jasny płaszczyk i odgarnęła z ramienia białe włosy. W jesienny, ciemny wieczór była najbardziej wyróżniającym się elementem okolicy.
– Nie jestem widmem.
Shayel tylko mruknął coś cicho, obojętnie. Zirytował ją ten brak odpowiedzi.
– Ale skoro tak boją się duchów, to proszę bardzo. Niech uciekają.
Dumnie, jak na dwunastolatkę, ruszyła dalej.


────
[100 słów: Arisu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Chaita — drabble „Widmo”

Keira siedziała wtedy naprzeciwko niego. Dokuczała mu, chociaż właśnie wygrał zawody, na których głośno mu kibicowała. Roseann siedziała obok, udając, że go broni, chociaż wszyscy byli rozbawieni.
– Podobno widmo pociągu przejeżdża tylko raz w roku, tego samego dnia…
Wszystko wokół zadrżało, a charakterystyczny huk przejeżdżającego pociągu zagłuszył dalszą część zdania.
Pamiętał tylko ten hałas. I krzyk Keiry, chociaż nie był pewny, czy naprawdę krzyczała, czy potem sobie to wmówił.
– Chait? Wszystko w porządku?
Przed oczami pojawiła się zmartwiona twarz przyjaciela. Nie byli w pociągu. Dom stał niedaleko torowiska. Nie wydusił odpowiedzi. Zerwał się i zatrzasnął za sobą drzwi od łazienki.


────
[100 słów: Chait otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Apollodorosa — drabble „Widmo”

Para z termosu pełnego czarnej herbaty wzlatywała i mieszała się z mgłą. Natomiast w dźwięki fal i wszechobecnego zgiełku miasta wmieszał się głos przewodniczki. Mówiła coś o widmach statków, które pojawiają się w okolicy. Apollodoros wsłuchał się na chwilę, dalsze szkice poczekają chwilę. Mówiąca trzymała grupę w napięciu, podając kąski informacji, które miałyby zarówno wierzącym dać nitkę zaciekawienia, jak i zaspokoić sceptyków paroma teoriami wyjaśniającymi część tego fenomenu. Wzrok większości wokoło niej co chwila wracał w stronę wody, jakby duch po dawno zaginionym statku sprzed wieków miał się na zawołanie pojawić. Słuchał tych miejskich legend, aż grupa nie poszła dalej.

────
[100 słów: Apollodoros otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Havu — drabble „Widmo”

Stał tuż koło swojej matki. Ręce miał wetknięte w kieszeni kurki. Przez całą ceremonię pogrzebową nie potrafił nikomu spojrzeć w oczy. Nie potrafił zerknąć na napis, który został przybity do krzyża, kiedy stanęli przed dużą dziurą, gotową, by pochować w niej zmarłego.
Zaczął skubać skórki przy paznokciach. Nie chciał okazywać zdenerwowania, chociaż sprzeczne emocje zaczynały wypełniać jego umysł. Był synem boga śmierci. Wiedział, co to znaczy umrzeć. Wiedział, że zmarli nie znikali. Nie rozpryskiwali się w pył.
Cały czas sobie powtarzał, że może tak miało właśnie być. Że zaraz wypatrzy wśród tłumu jego rozmyte widmo. Że jeszcze z nim porozmawia.

────
[100 słów: Havu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Artema — drabble „Widmo”

CW: PRZEMOC DOMOWA

Siedział skulony za łóżkiem. Nie miał odwagi się wychylić poza drewnianą ramę. Nasłuchiwał ciężkich kroków. Zawsze wiedział, kiedy może spodziewać się najgorszego. Wiedział, kiedy mogą zatrzymać się przed drzwiami jego pokoju i bez pukania wejść do środka.
Zacisnął dłonie w pięści. W tle słyszał walające się butelki. Stukały jedna o drugą, ale nigdy się nie pękały.
Serce tłukło się w jego piersi jak oszalałe. Widział cień nóg, które krążyły w tę i z powrotem. Mężczyzna zataczał się i obijał o ściany. Był jak widmo.
Zatrzymał się. Wiedział, że zaraz naciśnie na klamkę i wejdzie do środka. I zacznie go szukać.

────
[100 słów: Artem otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Luciena — drabble „Widmo”

Obudziły go jęki. Przerażone stękania. Usiadł na łóżku, przetarł dłonią oczy. Przez ciemność panującą w pokoju ledwo mógł cokolwiek zobaczyć.
Obok niego siedziało Arnar. Z podkulonymi pod brodę kolanami. Szeptał do siebie uspokajające słowa, chociaż jeno oddech wciąż był chaotyczny.
— Co się stało?
Arnar nie odpowiedziało. Szeptało dalej do siebie, ignorując zmartwionego Luciena.
— Źle się czujesz? — spróbował znowu.
Arnar powoli się odwróciło. Wyciągnęło rękę i wskazało na drzwi. Lucien podążył za palcem. Zmarszczył zdezorientowany brwi.
— Nie rozumiem…
W tym momencie drzwi się otworzyły. Same z siebie. Arnar znowu się skuliło. Powiedziało coś o widmie. O zjawie. O duchach. I… koniach.

────
[100 słów: Lucien otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dantego — drabble „Widmo”

Dante przycisnął zimną dłoń do ust Ivy. Jego długie palce delikatnie otulały twarz mężczyzny, jakby chciał ukołysać go do snu.
Drżał cały na ciele. Pot zbierał się kropelkami na czole. Ivy próbował wyrwać się z tego uścisku. Zacisnął rękę na nadgarstku mężczyzny. Jego przerażony wzrok wręcz błagał o wolność.
Dante przekroczył już każdą możliwą granicę. Przełknął nerwowo ślinę zanim odważył się odezwać.
— Nie ruszaj się. Proszę… naprawdę, proszę.
Zszokowany Ivy nie przestał zaciskał ręki. Zmarszczył groźnie brwi, a Dante rozglądał się w tym czasie po pokoju. Kropla potu zaczęła spływać po jego rozgrzanej skroni.
W ciemnym pokoju zauważył widmo potwora.

────
[100 słów: Dante otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Filemona — drabble „Widmo”

Nigdy nie okazywał słabości. Nie publicznie. Nie tak, by ktoś mógł to zauważyć.
Był wzorem w obozie. Zgraja dzieciaków otaczała go z wypiekami na twarzy. Czekała na swoją kolej. Filemon każdego po kolei zabierał na pole treningowe. Każdego z osobna uczył, pokazywał, jak powinien posługiwać się bronią.
Teraz wisiało nad nim widmo przeszłości. Wspomnienia nie były radosne. Nie widział uśmiechów ani nie słyszał śmiechów. Czuł smród krwi. Smród porażki. Czuł się, jakby nad jego głową wisiała burzowa chmura, której nie potrafił rozpędzić. I to wszystko przez jedną decyzję. Pociągnął za sobą trójkę półbogów. Całą trójkę skazał na długą, potworną śmierć.

────
[100 słów: Filemon otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Lotus — drabble „Widmo”

Krople deszczu wybijały miarowy rytm na szybie okna, a Lotus wpatrywała się w pustą kartkę papieru. Nie potrafiła się skupić.
Nie lubiła deszczu. Kojarzył jej się z mokrym brukiem w ciasnej uliczce, odorem krwi i ostrym bólem.
Została zaatakowana przez potwora po pierwszym powrocie do domu z obozu. Wracała na skróty z zakupów, marząc jedynie o herbacie i obiedzie. Plastikowa torba spadła na kostkę, a szklana butelka stłukła się i mleko zaczęło mieszać się z deszczem.
Udało jej się pokonać stwora chyba tylko łutem szczęścia; długa blizna wciąż widniała na jej ramieniu. Widmo tej sytuacji prześladowało ją przy deszczowej pogodzie.

────
[100 słów: Lotus otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Caroline — drabble „Widmo”

Caroline nienawidziła pogrzebów. Nienawidziła zapachu cmentarza, widoku sztucznych kwiatów i świadomości, że wokół niej znajdują się setki trupów. Jeszcze bardziej nie znosiła słuchać prowadzonych przyciszonymi głosami rozmów o zmarłych, które wbrew pozorom zwykle wcale nie były pochlebne.
O zmarłej wiedziała jedynie tyle, że to jakaś jej daleka stryjenka i “wypadało się pojawić”. Zacisnęła dłoń na rączce parasola; jesienna pogoda nie rozpieszczała i deszcz siąpił już od samego rana. Wpatrując się w przystrojoną kwiatami płytę, kątem oka dostrzegła jakiś ruch w cieniu kaplicy. Szybko odwróciła się w tamtą stronę, ale widmo już zdążyło zniknąć. A może to był tylko powiew wiatru?

────
[100 słów: Caroline otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]


Od Theodore'a — drabble „Widmo”

Pierwszego dnia w obozie Theo był zmęczony, poobijany i głodny, a w dodatku zestresowany po tym, jak przypadkiem uśpił augura i pretora za jednym zamachem. Czuł się kompletnie wyzuty z energii chęci do czegokolwiek.
Ledwo zdążył się obmyć i nawet nie dotarł jeszcze do wydzielonej w baraku pryczy, kiedy zza ściany jednego z licznych budynków wyszło mu na spotkanie fioletowe widmo. Chyba tylko z pomocą cudu zdołał powstrzymać się przed krzykiem, a lar wyminął go obojętnie i dalej sunął przed siebie. Theo przez moment myślał, że zwariował, a dopiero po chwili przypomniał sobie, że chyba ktoś mu o tym mówił.

────
[100 słów: Theodore otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Elianne — drabble „Widmo”

Elianne nigdy nie poznała swojej “prawdziwej” matki. Nie lubiła jej tak nawet nazywać. Mamą zawsze była dla niej Camille, która zaprowadziła ją na pierwszy dzień szkoły, ocierała łzy i naklejała plastry na zdarte kolana. Nie bogini, która wydawała się bardziej eteryczną istotą i widmem, które co jakiś czas pojawiało się w jej myślach. Nie lubiła swoich jasnych włosów, które z pewnością odziedziczyła po niej i które skutecznie odróżniały ją od rodziców i braci. Nie lubiła świadomości, że powinna nazywać matką kogoś, kto istniał gdzieś wysoko i nigdy się nią nie interesował. Czasami, właśnie przez nią, nie lubiła być zwyczajnie sobą.

────
[100 słów: Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Mikołaja — drabble „Widmo”

— Zwariowałeś? Czemu musimy iść przez las w nocy?! — Feliks nie był zadowolony ze skrótu, który wybrał przyjaciel.
— Nocy? Jeszcze jest widno — westchnął Mikołaj obojętnie, znudzony ciągłym narzekaniem.
— Jakie widmo?! — przerażony jedenastolatek mocno złapał ramię przyjaciela, rozglądając się w poszukiwaniu ducha. — Gdzie?!
Mikołaj przewrócił oczami.
— Za tobą — poczuł, jak dłonie Feliksa mocniej zaciskają się na jego ramieniu. — Żartuję przecież, puść mnie! Włącz sobie latarkę.
— Więcej nigdzie z tobą nie idę — założył ręce na piersi, udając obrażonego. — Nie jesteś zabawny!
Kilka minut szli w ciszy.
— Buuu, zjem twoją duszeeee — zawył Mikołaj, znalazłszy się kilka kroków za przyjacielem.
— Przestań! — pisnął w odpowiedzi przerażony.


────
[100 słów: Mikołaj otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dahlii — drabble „Widmo”

Szum liści podśpiewywał jej niezbyt przyjemne, wręcz paranoiczne wizje. Wraz z jesienią przychodziły drobne niuanse, które potęgowały jej i tak wyostrzone wyczucie niebezpieczeństwa. Bębnienie deszczu, nagłe podmuchy wiatru, szelesty, zmroki, piski, bogowie wiedzą co jeszcze.

Od czasów misji nigdy nie trzymała luster na wysokości twarzy, wszystkie były nisko położone albo pochylone. Samoocena wtedy niebezpiecznie balansowała na linie, tylko po to, żeby spaść w przepaść o kształcie blizn.
Ostatnimi czasy, gdy przechodziła obok odbić, kątem oka zauważała poruszenie. Jakieś mignięcie, może miraż, może widma. Zawsze w ułamkach sekundy. W akompaniamencie szelestów.
Poczuła delikatne smagnięcie na plecach, któremu opierała się gęsia skórka.


────
[100 słów: Dahlia otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

wtorek, 28 października 2025

Od Apollodorosa — drabble „Przebranie”

Delikatne warstwy tiulu, skrzeczenie sztucznej skóry, zapach pasty do prawdziwej, brzęk świecidełek na przebraniach, warstwy szminek rozmazane na kieliszkach alkoholu. Patrzyło tylko na jednego w tym tłumie, zafascynowane bezdennie. Podszedł bliżej, w rytm do muzyki o wampirach ssących krew z ofiar. Wyglądali jak dwie gwiazdy na nieskończonej kosmicznej płachcie. Czasami miało wrażenie, że przepadli dla siebie w ten sam sposób; od razu i na dno jeziora ich uczuć. Spotkali się gdzieś w środku drogi między tłumem, odgrodzeni od reszty swoimi akcesoriami do kostiumów. Położyło dłoń na ramieniu mężczyzny, swojego wszechświata. Spotkanie ust było idealne, z tą elektryczną nutą wzajemnego uwielbienia.


────
[100 słów: Apollodoros otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Erin — drabble „Przebranie”

Umówili się o dziewiętnastej na szkolnym boisku, nikt nie był spóźniony, chociażby minutę. Była też z nimi mama Lilith, bo rodzice większości nie zgodzili się, żeby szli sami zbierać cukierki. Było to ich pierwsze wspólnie spędzone Halloween! Tamtego dnia w szkole plany na wieczór to jedyne, o czym potrafili rozmawiać.
Lilith i Erin przyszły przebrane za syrenę i pirata, Cillian był Spidermanem, Lucy przyszła jako zombie, a Ethanowi udało się wymyślić wiarygodny strój bezgłowego jeźdźca.
Do teraz pamięta tamten dzień i ekscytację z nim związaną. Ciepło wciąż wypełnia serce na myśl o przyjaciołach z podstawówki. Może jeszcze kiedyś się spotkają?


────
[100 słów: Erin otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Lotus — drabble „Przebranie”

— Możemy wracać? — zapytała marudnie Lotus, łapiąc matkę za rękę.
Była zmęczona i nie jadła nic od śniadania, bo w szkole na obiad było coś, czego nie lubiła. Chciała już być w domu, obejrzeć ulubioną bajkę i pójść spać.
— Nie, kochanie. Potrzebujesz przebrania do szkoły, pamiętasz?
Anina przebiegała po licznych wieszakach skupionym wzrokiem; pewnie nie zobaczyłaby żadnego stroju, nawet gdyby teraz wyskoczył jej przed twarz i zatańczył walca.
Wróciły do domu z pustymi rękami, a Lotus po prostu nie poszła do przedszkola w dniu balu przebierańców. Nie chciała płakać, ale łzy niestety i tak się polały, gdy Anina była w pracy.


────
[100 słów: Lotus otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Caroline — drabble „Przebranie”

Caroline zeszła po schodach i z promiennym uśmiechem zaczęła witać gości. Pocałowała ciotkę w oba policzki, podała wujowi rękę i zaszczebiotała coś do dwójki małych chłopców, którzy chowali się za nogą matki. Widziała ich wszystkich może po raz drugi w życiu.
W środku kolacji ją zemdliło. Nie miała pojęcia, czy to kwestia kiepskiego wina, czy zbyt przesłodzonego uśmiechu, który utrzymywała na ustach. Wymknęła się do łazienki i mocno zacisnęła dłonie na umywalce, próbując uspokoić wariacje żołądka.
Może mdliło ją, bo miała dość udawania, że sukienka, którą miała na sobie, nie była tylko kawałkiem materiału, ale przebraniem, które znowu musiała przyjąć.


────
[100 słów: Caroline otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Theodore'a — drabble „Przebranie”

Theo rzucał Alice spojrzenie spod półprzymkniętych powiek, patrząc, jak przeczesuje jasne włosy i śmieje się łagodnie z kiepskiego żartu ciotki.
Były takie dni, kiedy myślał, że jej nienawidzi. To dość odważne stwierdzenie, jeśli mówić o rodzeństwie, ale nie mógł się powstrzymać. Nie znosił na nią patrzeć, kiedy była ulubienicą rodziny i nie obdarzała go nawet pogardliwym uśmiechem. Kiedy widział, jak się śmieje i wiedział, że po wyjściu gości znowu będzie go gnębić. Zachowywała się jak wilk w przebraniu owcy, który zrzuca sztuczną skórę tylko przy nim.
Dopiero wieczorami uświadamiał sobie, że przecież tak naprawdę nie jest w stanie jej nienawidzić.


────
[100 słów: Theodore otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Elianne — drabble „Przebranie”

Eli z całych sił starała się poprawnie zapamiętać kilka słów wydrukowanych na kartce papieru. Niezbyt pomagało jej to, że czytanie wciąż szło jej kiepsko, a litery zmieniały się i rozmazywały tuż pod jej nosem. Zapamiętale mamrotała pod nosem, dopóki ktoś nie położył jej dłoni na ramieniu.
— Gotowa na próbę? — zapytała nauczyciela z pogodnym uśmiechem.
— Tak!
Dziewczynka wyskoczyła jak z pracy, w biegu zakładając na twarz papierową maskę. Stojąc na podejście, zarzuciła sobie obszyty piórami kaptur płaszcza. Kiedy rozłożyła ramiona na boki, zafurkotała peleryna.
Przebranie bociana wykonane zostało dość budżetowo, ale wcale nie było tragiczne. Przynajmniej nie musiała robić za drzewo.


────
[100 słów: Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Isaiasa — drabble „Przebranie”

7 LAT TEMU

Nie znał rudowłosej przebranej za diablicę, ale to ona nadała imprezie sens. Podszedł do niej z drinkiem i talią — karty zawsze były dobrym otwarciem. Zaczął najprostszym trikiem.
– To twoja?
– Nie.
– Serio? Słowo daję, jesteś dziesiątką.
Uśmiechnęła się na granicy politowania i rozbawienia.
– Zatem… ta? – płynny ruch nadgarstka. Awers na karcie się zmienił.
Skinęła głową.
– To zawsze są siódemki?
– Potrafię zrobić tę sztuczkę na 52 sposoby.
– Hm. Umiałbyś zrobić 52 sztuczki ze mną?
Zamarł. Poczuł gorąco wkradające się na policzki, jakby był jakimś amatorem. Dziewczyna puściła mu oczko i odeszła. Jej długa, czarna sukienka zdawała się mówić: chodź za mną.
Poszedł.


────
[100 słów: Isaias otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Judasa — drabble „Przebranie”

— Nie chodziłeś nigdy jako dziecko po domach po cukierki?
Judas wzruszył ramionami. Nigdy nie był, o czym można się domyśleć, zainteresowany zwyczajami dotyczącymi halloween, więc nie rozumiał zaskoczenia Havu. Został przecież wychowany w inny sposób.
— Jakoś mi to obojętne.
Rudowłosy potraktował go westchnieniem, oznajmującym zapewne, że ma go za nudziarza.
— Przebierzemy cię w takim razie, co ty na to?
— Mam trzydzieści siedem lat, zdajesz sobie z tego sprawę, co nie?
Uśmiechnął się w odpowiedzi. Była to dla niego zła oznaka, zapowiadająca najgorszą konkluzję, bo Havu zawsze wymyślał same druzgocące pomysły.
— Wystarczy, że założysz sutannę i uznamy, że to twój kostium.

────
[100 słów: Judas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Mikołaja — drabble „Przebranie”

Wzdrygnął się, czując coś zimnego na karku. Odwrócił się i zobaczył starszą panią, trzymającą różaniec tuż przed jego twarzą.
— Bóg cię ukarze — wychrypiała, przerywając szeptaną modlitwę, chyba jakiś egzorcyzm.
— Przepraszam? — czternastolatek zmieszany zdjął z oka przepaskę — element jego przebrania pirata — i włożył do plastikowej dyni pełnej cukierków.
— Jest jeszcze nadzieja, młody człowieku. Idź do kościoła, pomódl się... przeproś Boga! — wręczyła mu różaniec. Mikołaj czuł się coraz bardziej zdezorientowany. Nagle poczuł, że z jego głowy zniknął piracki kapelusz.
— Co pani robi?!
— Wyrzuć to! — wrzasnęła kobieta, rzucając nim gdzieś w tył autobusu. — Wywal te cukierki! Szatan cię opęta! Hell win! Piekło wygrywa!!!


────
[100 słów: Mikołaj otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dahlii — drabble „Przebranie”

Wiedziała, że ten uśmieszek nie zwiastował niczego dobrego. Akurat musieli przylecieć w czasie, w którym było Halloween.
— Ubierzemy się, wyjdziemy i na pewno zgarniemy dużo słodyczy! — Arnar szczebiotało na prawo i lewo.
— Nie lubię słod-
— Chodzi o drogę, jaką przebywamy z przyjaciółmi, Dahlia! Jaka jest zabawa ze stroju, jak wiesz, w co się przebierzesz? Właśnie dlatego są mystery boxy, duh.
Z Lucienem spojrzeli na siebie z miną "ten kretyn znowu czegoś chce, no ale dobra, zgódźmy się".
Chodzili po domach na jednej z dróg San Francisco. Arnar ubrane jako Scooby, Lucien jako pirat. Na Dahlię pasował tylko gigantyczny strój pszczółki.


────
[100 słów: Dahlia otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Havu — drabble „Przebranie”

Havu pochylał się nad umywalką. Z całych sił próbował namalować sobie coś na twarzy. Nie był zbyt dokładny. Precyzyjny też nie. Dlatego marnował na to już godzinę. Czarna kredka drżała w jego dłoni i tworzyła nierówne linie, które zaraz zmywał płynem do demakijażu.
Obejrzał się z każdej strony. Nie było i nie będzie to idealne, ale powinno wystarczyć. Zostało jeszcze rozmazać sztuczną krew na fartuchu, który i tak nadawał się do wyrzucenia, bo kiedyś wylał na siebie fioletowy barwnik.
— Zabiłeś kogoś? — Usłyszał po wyjściu z łazienki.
Uśmiechnął się. Krzywe linie, które przed chwilą rysował wygięły się jeszcze bardziej.
— Jeszcze nie.

────
[100 słów: Havu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arnar — drabble „Przebranie”

Chichocze samo do siebie, gdy po pracy wraca ciemnymi uliczkami do domu. Pojedyncze krople moczą jeno włosy, a ono bez wahania wchodzi prosto w kałuże, bo skupia się na czymś kompletnie innym – na trzymanej w dłoniach masce (swoim najnowszym rozsądnym i dorosłym zakupie). Zakłada ją przed wejściem do mieszkania, z kurtki tworzy pstrokatą pelerynę.
Lucien podrywa się z miejsca, bo zamiast jego osoby partnerskiej, do mieszkania wchodzi tęczowy Batman.
– Jestem cieniem nocy, obrońcą miasta Nowy Jork i jego ślicznych mieszkańców! – oznajmia Arnar niskim głosem i całuje Luciena w czoło, bo gdyby celowało gdzie indziej, prawdopodobnie wybiłoby mu oko plastikowym nosem.


────
[100 słów: Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Vex — drabble „Przebranie”

Kupowało ubrania na dziale męskim i damskim, kupowało je w sieciówkach i lumpeksach. Nauczyło się rozmiarówek, krojów, cen. Desperacko próbowało dopasować je do siebie, ale nieważne, co kupowało, czuło się w tym nieswojo. Nieważne, jak dokładnie wybierało, jak długo przymierzało, jak wiele sklepów odwiedziło. Wciąż czuło, że przebiera się za kogoś, kim nie jest.
Jeno szafa świeciła pustkami, kilka koszulek i bluz, które było w stanie ubrać, stanowiły żałosny widok. Gdy Alma to dostrzegła, zaciągnęła no na zakupy. Mówiła, że w tym wygląda świetnie, a w tamtym kolorze nu do twarzy.
Z czystej złośliwości nie posłuchało żadnej z jej rad.


────
[100 słów: Vex otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kuźmy — drabble „Przebranie”

– Musisz się przebrać – nakazuje jej nauczycielka, długopisem wskazując jej czarną bluzę.
– Ale ja je-
– Nie masz białej koszulki.
Kuźmę za plecami słyszy nerwowy szept koleżanek.
– Czy ja po prostu nie mam mieć innych-
– Wpisuję ci nieprzygotowanie. Siadaj.
Przez chwilę chce przynieść z szatni swoje ubrania, udowodnić, że to ona ma rację. Rezygnuje, gdy nauczycielka wywołuje kolejne nazwisko z listy, a wszyscy jakby zapominają o tej krótkiej kłótni. O niesprawiedliwości, której doświadczyła. Może ktoś jeszcze na nią zerknie, gdy skulona siedzi na ławce, ale wtedy Kuźma z ruchu warg odczytuje zawsze jedno i to samo zdanie.
„Trzeba było się nie wyróżniać.”


────
[100 słów: Kuźma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kala — drabble „Przebranie”

To zawsze zaczynało się od tego przeklętego „będzie fajnie”, a potem nigdy nie było.
– Nie nadaję się do tego.
– Nadajesz – przekonuje go Eli, wrzuca do koszyka fiolkę sztucznej krwi. – Z twoimi włosami efekt będzie świetny. Trupio blady martwy pan młody i jego równie martwa pani młoda…
– Nie nadaję się do garniturów, to miałem na myśli… – argumentuje Kal, ściskając swoje dłonie. Eli robi „tę minę” — on ją już doskonale zna, więc bez oporu pozwala jej spleść z nim palce, nawet jeśli mają wyglądać, jakby zamierzali tańczyć walca na środku sklepu.
– Naprawdę tego nie chcesz?
Zastanawia się przez chwilę.
– Może trochę chcę?


────
[100 słów: Kal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Sony — drabble „Przebranie”

Spędziło kilka dni na szyciu stroju, którym chciało wszystkich zaskoczyć. Przerosła no fryzura, której za nic nie potrafiło zrobić samo — ciągle kończyło się na tym, że niektóre dredy sterczały nie tam, gdzie powinny, a inne uciekły jej placom i znalazły się zupełnie nie tam, gdzie miały.
– Ale czemu Meduza? – zapytał Elliot, gdy Sony, zjawiwszy się w domku Hermesa w białej szacie i z łuskami namalowanymi na twarzy, wytłumaczyło mu swój koncept.
– Nie wiem! Ale będzie śmiesznie, prawda?
Elliot już nie odpowiedział, tylko posłusznie podjął się fryzjerskiego wyzwania (wyszło mu nie lepiej niż wcześniej Sony, ale nie było czasu na poprawki).


────
[100 słów: Sony otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Atlasa — drabble „Przebranie”

Szarpała się jak wściekły pies na łańcuchu. Różnica ich wzrostu tylko zaplątała ją jeszcze bardziej w materiał. Atlasa zdziwiło, że jeszcze nie rozerwała koszulki wpół — byłoby prościej, niż próbować się spod niej wydostać.
Zmarszczony materiał prawie ukrywał napis „Our get along shirt”.
— Uspokoiłaś się już? — zapytał.
Wyglądała, jakby miała wziąć luźny koniec tkaniny i spróbować go nim udusić. Zamiast tego podjęła się przetestowania maksymalnej odległości, w jakiej mogła od niego przebywać, siedząc w tej samej koszulce. (Atlas nadal czuł napierające na jego bok ramię Arisu).
Wyklęła go w co najmniej dwóch językach.
— To tylko przebranie — skwitował. — Dobrze, że nie kajdanki.


────
[100 słów: Atlas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Artema — drabble „Przebranie”

18 LAT TEMU

W dłoni ściskał plastikowy miecz. Przez cały czas wymachiwał nim we wszystkie strony, udając, że jest prawdziwym piratem. Eva kilka razy zmuszona była poprosić syna, by machał atrapą trochę delikatniej.
— To co? — Zatrzymała się. Uśmiech rozświetlał twarz kobiety. — Ile domów jeszcze chcesz odwiedzić.
Artem się zamyślił. Wyciągnął dłoń i pokazał cztery palce.
— Nie za dużo? Masz już całą torebkę słodyczy.
— Ale ja jestem piratem! — uparł się. Zamachnął się mieczem i uderzył w pobliski krzak. Stos żółtych liści posypał się na chodnik. — Piraci potrzebują więcej łupów.
Eva westchnęła. Zgodziła się na przejście jeszcze czterech domów. W końcu chciała, by był szczęśliwy.

────
[100 słów:  Artem otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Luciena — drabble „Przebranie”

Czekał na Arnar dobre dwadzieścia minut. Zaczął się niecierpliwić. Mieli wyjść z domu koło godziny dwudziestej, a wskazówki zegara (którego nie umiał tak dobrze odczytać swoją drogą) wskazywały prawie dwudziestą trzydzieści.
Lucien siedział w salonie na kanapie, wbijając wzrok w niebieski, puchaty dywan.
— I jak?
Arnar stanął w drzwiach, czekając, aż Lucien uniesie wzrok i na niejgo spojrzy.
— Co… czemu ty jesteś cały pomarańczowy? — Lucien skrzywił się ze strachu.
Dziecko Hermesa obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Z uśmiechem na twarzy wyglądał jeszcze straszniej.
— Pomyślałom, że w tym roku postawię na coś innego. I zostanę halloweenową dynią — powiedział z dumą.

────
[100 słów: Lucien otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dantego — drabble „Przebranie”

— Idziesz na jakiś bal karnawałowy?
Pewien chłopak dosiadł się do niego. Był wyraźnie podpity. Czerwony na twarzy i rozczochrany. Miał w sobie coś, przez co Dante dalej chciał z nim rozmawiać, chociaż tekst, który przed chwilą usłyszał nie był wcale górnolotny.
Zanim zdążył odpowiedzieć, nieznajomy wyciągnął z kieszeni parę banknotów i rzucił je na stół. Dante spojrzał najpierw na pieniądze, a później na niego.
— Masz. To dla ciebie. — Puścił oczko do Dantego. — To przebranie jest boskie.
— Jakie przebranie?
— No, chodzi mi o to futro! — krzyknął. Jego głos zniknął w pogłosie głośnej muzyki. — Jesteś może jakimś wilkołakiem? Chcesz mnie zjeść, co?

────
[100 słów: Dantego otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Filemona — drabble „Przebranie”

Pięć razy jeszcze poprawiał przed lustrem zsuwającą się z głowy opaskę ze sztucznymi rogami. Siostra biegała wokół niego, prosząc, by się pospieszył.
— Szybko! Nie zdążymy!
Filemon starał się doprowadzić swoje przebranie do ładu. Nie było to nawet nic specjalnego; ot stare szmaty, które Alayah umazała czerwonym markerem i ta nieznośna opaska, które była za duża na jego głowę.
— Chodź — powiedział w końcu zrezygnowany i wyciągnął otwartą dłoń ku dziewczynce. Alayah ją od razu chwyciła, ściskając tak mocno, jak tylko potrafiła.
Wyszli na ulicę. Filemon trzymał swój koszyczek na cukierki a Alayah swój.
Wszystko to, co uzbierał, oddał w domu siostrze.

────
[100 słów: Filemon otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]