Los mu nie sprzyjał.
Wstał z łóżka lewą nogą, rozbił lustro, widział czarnego kota przebiegającego mu przed maską samochodu, czterokrotnie liczbę trzynaście, a co jeszcze gorsze, w sam piątek. Ten zbieg wygenerowanych z zupełną bezcelowością wydarzeń przywiódł mu na myśl, czy nie jest jakiś zaklęty, choć nie wierzył, by takie rzeczy mogły przydarzyć się akurat jemu. Ze spięciem oczekiwał na skutek wszystkich tych znaków.
Wychodząc z pracy, czuł się, jakby chodził po gwoździach, mając nadzieję, że nie ujrzy kolejnego niekorzystnego symbolu.
Wszystko wydawało się aż nadto harmonijne, aż do czasu, gdy nie zszokował go widok samotnego konia przy bramie kościoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz