Za każdym razem, gdy ją widziałom, zwracałom mimowolnie uwagę na zwisający ze srebrnego łańcuszka naszyjnik. Zamieniliśmy osobiście może pięć zdań, ale ten trywialny szczegół mnie nurtował. Codziennie jej towarzyszył, a gdy mówiła, bawiła się nim palcami, co dawało mi w znaki, iż musi być dla niej bardzo istotny. Ciekawiło mnie, czy zdejmuje go chociaż do snu i prysznica.
— Myślisz, że przynosi ci szczęście? — wypaliłom w końcu, wskazując wisiorek w kształcie podkowy.
— O, ja… — zawstydziła się, ściskając go pomiędzy palce, jak to zawsze. — Trochę, nie mam pewności. Mam do niego sentyment. Jest po mamie.
Z jakiegoś powodu potem przestała go zakładać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz