Stanąłem między innymi obozowiczami, którzy z zaciekawieniem patrzyli się na to, co w rękach trzymał stojący na środku chłopak. Każdy z nich po kolei pytał, co to takiego, a on jedynie dziwacznie się uśmiechał.
— Skórka pańska, taki cukierek — powiedział, podając mi kilka zawiniętych w papierek smakołyków. — Tylko jedz powoli…
Nie usłyszałem jego porady, ponieważ kilka innych osób obskoczyło chłopaka. Natychmiast włożyłem cukierka do buzi, jednak był on wyjątkowo twardy. Po jakimś czasie jednak zdążył zmięknąć, przez co zacząłem go gryźć. Nie było to dobrym pomysłem; moje zęby od razu zostały sklejone przez ciągnącą się słodycz, zostawiając mnie w cukierkowej tragedii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz