Miał jedenaście lat, Keira – dziewięć. Pomagali ojcu z grabieniem liści w ogrodzie, przynajmniej Chait pomagał, narzekając na Keirę, że ta jedynie im przeszkadza. Gdyby faktycznie im pomogła, skończyliby szybciej. I szybciej dostali gorącą czekoladę, którą obiecała im Roseann.
Przeciągnął za duże grabie z ostatnią kupką liści na przygotowany stos i odetchnął.
– Skończy—
Nie dokończył, czując mocne pchnięcie. Z krzykiem wpadł w stertę liści, które zaczęły latać w powietrzu. Przekręcił się na plecy, posyłając roześmianej siostrze pełne nienawiści spojrzenie.
Nie uwierzyła w jego powagę.
Złapał ją za nadgarstek i pociągnął za sobą, zasypując ją liśćmi. Teraz sam też zaczął się śmiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz