Pogoda idealnie dopasowała się do nastroju zebranych. Barwną jesień przytłumiła mdła szarość, chłodna i nieprzyjemna jak klejące się, mokre ubranie, które chcesz jak najszybciej z siebie zrzucić.
Kal ściskał dłonie Mischy, próbując ogrzać jej lodowate palce. Delikatnie rysował małe kółka na jej skórze, szorstkiej i tak innej od tej, do której przywykł. Pod plastrami na końcówkach palców kryły się obgryzione do krwi paznokcie, niepokojący ślad ostatnich wydarzeń.
Pierwszy raz widział ją w czerni. Pierwszy raz widział, jak płacze.
Zwróciła twarz w stronę ziemi, pod którą zniknął jej tata.
— Dziękuję — wyszeptała. Kal podświadomie wyczuł, że mówiła do niego, nie do ojca.
───
[Kal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz