poniedziałek, 24 lutego 2025

Od Violet do Niketasa — ,,Ten Redbull naprawdę dodaje skrzydeł"

Rosalie wyciągnęła z szafy czarny kociołek z wygrawerowanym symbolem potrójnej bogini i położyła go na metalowej kratce, pod którą żarzył się płomień, rozpalony chwilę wcześniej przez Violet. Młodsza z sióstr złapała oddech.
— Okropieństwo, straszne, straszne, okropieństwo — wycedziła przez zęby, odczuwając sztywny ból w krzyżach. Nie było to naczynie gigantycznych rozmiarów, jak typowy kocioł ze stereotypowej chatki wiedźmy, a wielkości tradycyjnego garnka, jednak ważył swoje. Właściwie, dziewczyny same nie wiedziały, cóż to za ciężki materiał, wynaleziony przez ich matkę.
— Wiem, wiem — W międzyczasie starsza siostra przyniosła pięciolitrowy baniak z wodą, podpisany jako ,,księżycowa źródlana” (Broń Matko, aby do takiej mikstury użyć księżycowej kranówy!). Wypełniła nią ponad połowę garnka po to, aby Rosie dodała kilka łyżek soli himalajskiej i zaczęła mieszać skromną zawartość ich mikstury.
— Nie wiem, po co to robimy. — Wnuczka Afrodyty przewróciła ostentacyjnie oczami. Nienawidziła produkcji tego wywaru. — Wypijesz maksymalnie dwie butelki, a później nie będziesz miała, co zrobić z pozostałymi dwunastoma. Nie sądzę, żebyś wisiała komuś aż tyle przysług, no i na odwrót. A pamiętasz, jak mówiłam, że to nasz prywatny przepis?
— Nie panikuj, Rosie. — Violet machnęła ręką. — Obozowicze przestają być zainteresowani naszymi wróżbami, a musimy sobie jakoś radzić, jeśli nie chcemy ubrudzić sobie rąk.
— Komu wydasz resztę fiolek?
— Dzieciakowi Hermesa. W zamian załatwi nam parę drobiazgów. Nie pożałujesz.
To Violet zapoczątkowała ubijanie interesów poprzez ,,sprzedawanie” magicznej mikstury, która znacznie wspomaga naukę na testy. Niewiele osób wiedziało, że dzieci Hekate oferują takie cudo, zresztą zawsze tak było. Natomiast Violet uważała, iż ma ona potencjał. Nie kłamała, mówiąc, że wróżenie innym dzieciakom stało się mniej popularne. Słyszała skargi, że wolą oni usłyszeć coś bardziej oczywistego i coś, co nie papla jak wyrocznia delficka, aż trzeba się nagłówkować. Zaś oto alternatywa, aby przetrwać w tym miejscu, a że niewielu herosów o niej wie, to nie jest dla nich szkodliwa.
— Gdyby mama miała coś przeciwko już byś o tym wiedziała — kontynuowała, choć Rosie już dawno poddała się w kwestii umoralniania rodzeństwa. Zamiast tego poszła po resztę składników do ich ,,energetycznej zupy”. 

 ***
 
Ostatnia butelka została zakręcona. Violet potrząsnęła nią, dumna z siebie, iż nic się nie zważyło. Kiedy półbogini położyła ją na stole, miks ziół i proszków zaczął opadać na dno różowawej cieczy. Były to niedobitki, które nie rozpuściły się podczas mieszania, jednak powinny one zniknąć lada moment. W każdym razie napój był idealny!
Właśnie zaczęła wiązać wstążki na szyjkach butelek w czarno srebrnych barwach — symboliczny znak, że ich pracę pobłogosławiła sama Hekate, gdy nagle rozeszło się pukanie do drzwi.
Rzuciła się, aby przyjąć gościa. U progu stanął brunet o dziwnym miksie kilku aur — wyczuła u niego ciut łotrowatości, choć zdecydowanie nie miał złych zamiarów. Raczej działał w czyimś imieniu, dla dobra tego kogoś. Kojarzyła go jako grupowego dzieciaków Hermesa, a nie znała go osobiście i nawet o nim nie słyszała. Po prostu przewijał się przez obóz w tłumie innych herosów, a co najwyżej trenowali razem szermierkę obok siebie, z osobnymi partnerami. Wiedziała jednak, że Hermesiaki poślą kogoś po swój towar. Nie spodziewała się, że będzie to sam grupowy, stąd nie udawała zaskoczenia.
— W samą porę! — Violet uśmiechnęła się życzliwie i gestem ręki zaprosiła chłopaka do siebie. Tylko jak on miał na imię? Na pewno było to imię pochodzenia greckiego.
Brunet obdarował czarodziejkę nonszalanckim uśmiechem i rozgościł się na sofie, a że towar stał na stołku tuż przed nią, zaczął badać go wzrokiem.
— To wszystko? — zapytał, unosząc brew spod ciemnych okularów. Miała nadzieję, że się nie zawiódł.
— Niekoniecznie — odparła Violet. — Umówiliśmy się na dziesięć butelek. Dwie zatrzymuję dla siebie. To i tak więcej, niż chciałam zaproponować za fiolkę smoczej krwi, ale niech wam będzie. Twoje rodzeństwo samo zaproponowało taką cenę.
— Mhm, dobrze — mruknął chłopak, zaś hekaciątko oświeciło odnośnie do jego imienia. Prawie by je wykrzyczała.
— Niketasie. — Mimo to, zabrzmiała dumnie ze swojej marnej pamięci, że przynajmniej teraz wygrzebała jedno imię z czeluści wspomnień. — Normalnie proszę o dyskrecję, kiedy wydaję ten eliksir, ale czy tym razem mogłoby być w drugą stronę?
— To znaczy…?
— To znaczy, że gdyby ktokolwiek pytał, skąd macie ten eliksir, możecie skierować go do nas. Widzisz, zapotrzebowanie na magiczne napoje albo rytuały wzrasta. Wiadomo, każdy chce sobie pomóc w różnych sprawach, ale ceny składników też idą w górę. Po prostu możesz nas polecić, ale dyskretnie. Nie chciałabym, żeby Chejron się połapał. Zgoda? 

  Niketas?
─── 
 [700 słów: Violet otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz