środa, 26 lutego 2025

Od Kuźmy — „Canonically accurate Ticci Toby playlist”

Podczas dorastania wśród uzależnionych od internetu śmiertelników, o uszy Kuźmy już wiele razy obiły się różne słowa, których znaczenia początkowo nie była w stanie się domyślić. Godzinami próbowała rozszyfrować wyrazy, które w jej głowie wyglądały, jakby zostały napisane enigmą lub jakimś innym, dziwnym kodem. Co do kodów, pewnego razu dowiedziała się o istnieniu Wodogrzmotów Małych, więc logiczne, że po tym wydarzeniu codziennie czatowała za drzwiami salonu (gdy siedziała bliżej, telewizor zaczynał skakać po ścianach, mówić głębokim, męskim głosem i wyświetlać trochę zbyt realistycznego Syzyfa wtaczającego swój głaz na stromą górę), szczotką do kibla celowała w guziki na pilocie i starała się nie przegapić ani jednego odcinka kreskówki. Jak można się domyślać, na ścianach jej pokoju znajdują się własnoręcznie wykonane plakaty z humanoidalną wersją Billa Cyferki oraz zakodowane wiadomości napisane permanentnym markerem. Znacznie gorzej było z rzeczami, których nie puszczano w telewizji, bo tak jak udało jej się nadążyć za trendem czytania Harry’ego Pottera i oglądania maratonów jego nieśmiertelnych filmów (tylko po to, żeby zagłębić się w tak zwane “drarry”), to już trudniej było jej znaleźć jakiekolwiek informacje na temat bardzo głębokiej dziury czegoś nazywanego “creepypastami”. Zaglądała przez ramiona koleżankom, gdy oglądały wideoeseje o Slendermanie na swoich telefonach i łapczywie, z bezpiecznej odległości, wsłuchiwała się w podcasty, które włączała jej Gaudencja, byleby Kuźma jak najszybciej się od niej odczepiła. Jej głód narastał coraz bardziej, a czasu posiadała zdecydowanie za mało, żeby mogła to wszystko ogarnąć swoim ograniczonym umysłem, dlatego trzeba było wymyślić coś lepszego, niż łapanie coraz rzadziej pojawiających się okazji. Kuźma szybko obmyśliła bardzo inteligentny plan i równie szybko przystępuje do realizacji go.

Biblioteka miejska. Miejsce, gdzie spotykają się wszystkie nerdy z okolicy, żeby wypożyczyć kolejne części krótkich powieści Terry’ego Pratchetta i ekscytować się opowiadaniami science-fiction podczas cotygodniowych spotkań klubu moli książkowych, a także miejsce, do którego przychodzą ludzie poszukujący spokoju lub chcący oddać lekturę szkolną po półtorarocznym przekroczeniu terminu. Kuźma niepewnie otwiera przeszklone drzwi, pocą jej się dłonie, gdy powtarza w głowie wszystkie adresy internetowe, które (prawie) przemocą wydusiła z koleżanek w szkole. To dzięki nim istnieje jej konto na Ao3, bo dziewczynki z jej klasy wspaniałomyślnie zgodziły się na założenie go dla niej za małą zapłatę w postaci pudełka pełnego okropnie słodkich batoników. Bierze głęboki wdech, gdy wchodzi do sali komputerowej i zasiada przy biurku najbardziej oddalonym od wejścia, w najciemniejszym kącie, do którego pewnie dawno nikt nie zaglądał. Przez chwilę po prostu tak siedzi, nie do końca pewna, co powinna zrobić. To powinno być intuicyjne, takie urządzenia muszą być też przyjazne dla idiotów, którzy nigdy w życiu nie dotknęli klawiatury. Kuźma niepewnie naciska okrągły przycisk, który według jej skomplikowanego procesu dedukcji, włączał komputer. Jej palce zostawiają na zakurzonej powierzchni jasne ślady, gdy wysuwa szufladkę z klawiaturą najdalej, jak to jest możliwe i odsuwa krzesło na tyle daleko, że jej ręce muszą być wyprostowane w łokciach, żeby mogła dosięgnąć klawiszy. Wygląda przy tym iście komicznie i wszyscy, którzy widzą ją przez szybę, unoszą brwi w zdziwieniu lub marszczą je w konsternacji, aż wreszcie stwierdzają, że ten dzieciak po prostu jest bardzo ekscentrycznym dzieciakiem. W tych czasach można spotkać wszystko.
Urządzenie włącza się niesamowicie powoli, ale nareszcie przed Kuźmą pojawia się logo Windowsa i klasyczna, niebieska tapeta. O dziwo, jak na razie nie wyskakuje żaden błąd. Kuźma lekko przygryza wargę, wpatruje się w ekran pełen kolorowych ikonek i folderów pustym wzrokiem. Nie do końca wie, co ma teraz zrobić, ale przecież nie zacznie rozmawiać z komputerem, żeby poprosić go o magiczne wyszukanie jej tego, czego potrzebuje. Wreszcie, trochę niezdecydowana, klika w ikonkę, która kolorystycznie jest całkiem podobna do ikonki, którą posiadają na swoich telefonach jej koleżanki i którą zawsze wybierają, gdy chcą zagłębić się w nieograniczonej sieci internetowej. Na razie wszystko idzie gładko, Kuźmie udaje się ograniczyć szkody do jednego, krótkiego glitcha, co naprawdę jest sporym osiągnięciem jak na półboga. Z mocno bijącym ze stresu sercem powoli stuka w klawiaturę dwoma wyprostowanymi palcami wskazującymi, wzrokiem szukając na niej odpowiednich liter. Niesamowicie skupiona marszczy brwi, bo trochę dziwnym wydaje jej się to, że nie są ułożone w porządku alfabetycznym i przez to odnalezienie się w nich jest przerażająco trudne. Nareszcie, po frustrującej serii literówek i pomylonych adresów, dostaje się na ao3. Prawie uśmiecha się triumfalnie, ale w ostatniej chwili powstrzymuje unoszące się kąciki ust i zaciska je w cienką, płaską linię. W odnalezione po długiej minucie okienko wyszukiwania wpisuje to, co ją interesuje (z pewnością nikt nie chce wiedzieć, co to jest) i oczy zaczynają jej błyszczeć, gdy widzi, ile wyników pojawia się tuż przed jej twarzą. Nie ma najmniejszego pojęcia, co oznaczają te kolorowe ikonki obok każdego tytułu, ale w tym momencie jest to najmniej ważne. Szybko przejeżdża oczami pierwsze linijki opisów i wreszcie otwiera jakieś losowe opowiadanie (nie udawajmy, że rozumie cokolwiek z pospiesznie czytanych tagów), potrzebuje czegokolwiek, z czym może zacząć. Zdecydowanie nikt nie robi takich rzeczy w bibliotece miejskiej, więc Kuźma jest też całkowicie chroniona przed jakimikolwiek podejrzeniami, bo kto niby posądziłby czternastolatkę o drukowanie gejowskich fanfików na drukarce pozostawionej do publicznego użytku? (Przy okazji, musi wyszukać stronę z poradnikiem, jak używa się drukarek i na szybko wertuje instrukcję przybitą do ściany nad sprzętem w bibliotece).
Gdy stoi na środku sali komputerowej z grubym plikiem jeszcze ciepłych kartek w dłoniach, z jednej strony ma ochotę jak najszybciej stamtąd wybiec, z drugiej — wrócić na swoje miejsce, na szybko wejść na reddita i odpalić, polecone jej przez koleżanki, “r/creepypasta”. Co to jest? Nie ma zielonego pojęcia. Wstrzymuje powietrze, rozbieganym wzrokiem rozgląda się dookoła, patrzy za okno, czy przypadkiem w jej stronę nie zbliża się rozszalały minotaur i znowu siada przed komputerem. Znowu losowy post, szum drukarki, wydrukowana cała dyskusja. I jeszcze jedna, żeby na pewno miała zapas rzeczy do czytania. Zadowolona wychodzi z biblioteki z plikiem kartek bezpiecznie schowanym w plecaku. Oczywiście, wyłączyła komputer, grzecznie zasunęła za sobą krzesło i nawet rzuciła niewyraźnym “do widzenia” do bibliotekarek (bez wcześniejszego “dzień dobry”). Niestety, Kuźma nie ma pojęcia o istnieniu trybu incognito.
 
Od tego momentu uczestnictwo Kuźmy w treningach staje się zabójcze dla innych obozowiczów. W ciągu godziny udaje jej się trafić w tarczę strzelniczą może dwa razy, w co wlicza się pół raza, gdy już wydaje się, że jej oszczep zbliża się do środka. Anemone z politowaniem kręci głową, gdy Kuźma najwyraźniej zapomina, gdzie rzuciła swoim iaculum i czemu nie ma go nigdzie w zasięgu jej wzroku.
— Dobrze się czujesz? — pyta profilaktycznie, zaczepiając legionistkę.
— Ta — mruczy Kuźma, której wręcz pogardliwy stosunek do wszystkich ludzi dookoła nie zmienia się nawet wtedy, gdy rozmawia z centurionami.
— To może spróbujesz… bardziej skoncentrować się na trafianiu do celu? — pyta łagodnie, wykrzesując z siebie mocno naruszone przez wszystkie lata jej służby pokłady cierpliwości. — Wiesz, trochę więcej chęci i energii!
— No okej — mamrocze dziewczynka, jej umysł widocznie już skierował się na kompletnie inne tory.
Przez kolejne godziny Anemone zmuszona jest do obserwowania, jak Kuźma bardzo podejrzanie nadal nie trafia do celu, do tego rozkojarzona potyka się o własne nogi i zdaje się przysypiać na stojąco. To ostatnie nie jest w jej przypadku aż takie rzadkie, ale nadal: w połączeniu ze wszystkim innym, dziewczynka wygląda jak osoba, która poprzedni wieczór spędziła na obfitym ćpaniu pod mostem. Włącza to wszystkie lampki alarmowe, jakie może włączyć podejrzane zachowanie legionisty w głowie centuriona. Gdyby jeszcze zdarzyło się to raz, może dwa, Anemone odpuściłaby Kuźmie i zapomniała o całym wydarzeniu, ale legionistka prezentuje sobą postawę osoby nietrzeźwej już niemal od tygodnia. Dlatego centurionka krzyżuje ramiona na klatce piersiowej i postanawia zająć się tą sprawą (po godzinach, bo ma zapchany grafik).
 
Góra kartek zapełnionych drobnym tekstem coraz to nowszych fanfików i teorii spiskowych rośnie do horrendalnych rozmiarów pod łóżkiem Kuźmy, bo pomimo regularnego wyrzucania przeczytanych opowiadań, dziewczynka postanawia zostawić sobie te, które szczególnie przypadły jej do gustu. Poza tym ciągle dostarcza nowe, bo zawsze, gdy znajduje trochę czasu, biegnie do biblioteki, żeby zająć swoje klasyczne miejsce w najciemniejszym rogu sali komputerowej i szybko zmarnować kolejne kilkadziesiąt kartek.
Nocami ma tendencję do sypiania przez maksymalnie trzy godziny, bo resztę czasu spędza z głową przykrytą kołdrą, czytając dzieła podobnych do niej, niekoniecznie normalnych osób przy świetle słabej, kieszonkowej latarki. Bardzo szybko okazuje się, że nic nie wciąga jej tak, jak nerwowe oczekiwanie na pierwszy pocałunek głównych postaci. Ewentualnie ich śmierć po burzliwym, toksycznym romansie rozwijającym się przez pięćdziesiąt rozdziałów. Nawet gdyby chciała, Kuźma nie jest w stanie fizycznie oderwać się od po brzegi zapchanych fabułą stronic, które dzięki jej wybujałej wyobraźni przemieniają się w wydarzenia rozgrywające się przed jej oczami, tak realistyczne, jak w połowie przesypiane lekcje matematyki i męczące polerowanie kranów w łaźniach. Zadziwiające, jak łatwo kilka kartek jest w stanie stworzyć dla niej nowy świat, o wiele przyjemniejszy od nudnej codzienność i dręczących ją co noc koszmarów. Szybka, praktyczna ucieczka od udręki, z którą wiąże się jej żałosne życie małej półbogini.
Z pewnością teraz zaskakująco łatwe jest wyobrażenie sobie jej gniewu, rozczarowania i całkowitego zdruzgotania, gdy po rutynowym powrocie z biblioteki zagląda pod łóżko i jej kartek… po prostu nie ma. Jej oczy otwierają się szeroko, serce skacze w piersi, na moment zamiera i ponownie rusza z miejsca z oszałamiającą prędkością. Kuźma na moment zapomina, jak się oddycha (co jest totalnie naturalną reakcją, gdy dochodzi do ciebie informacja, że twój sekret został przez kogoś odkryty) i już nie wie, czy bardziej ma ochotę się popłakać, czy zacząć na kogoś wrzeszczeć. Ostatecznie z jej ust wydobywa się jedynie szybkie i niewyraźne: “kurwakurwakurwakurwa”. Naprawdę nie ma pojęcia, co zrobić, jej ciało zamiera pod wpływem stresu. Siedzi na ziemi, jej klatkę piersiową wypełnia strach, czyste przerażenie, rozrastające się do ogromnego potwora schowanego w jej ciele.
Przez chwilę Anemone jest jej trochę żal, ale obowiązki centurionki czasem muszą stać się dla niej priorytetem ponad byciem miłym dla wszystkich dookoła, a żelazny kodeks moralny zazwyczaj nie pozwala na liczenie się z emocjami legionistów, którzy coś przeskrobali. Zwłaszcza gdy tylko surowością i wyłożeniem ostrych zasad jest w stanie powstrzymać swoich podopiecznych od zachowywania się jak rozkojarzone zombie, które zagrażają życiu innych legionistów podczas treningów.
— Ale że Ticci Toby x Jeff the Killer? — Ton głosu, który przybiera Anemone, nie pasuje do niej tak bardzo, że centurionka prawie wzdryga się na jego dźwięk tak samo gwałtownie, jak Kuźma. Dziewczynka rzuca Mone przerażające, gniewne spojrzenie spod zmarszczonych brwi. Gdyby tylko mogła bez najmniejszych konsekwencji użyć swoich mocy na centurionce… — Poza tym, Eyeless Jack x reader?
Niekontrolowany rumieniec wstydu pożera nie tylko policzki Kuźmy, ale rozrasta się aż na jej uszy, które pieką ją od gorąca.
— Pozwól, że zakończymy tę komedię — stwierdza Anemone, z trudem utrzymując na twarzy minę surowej centurionki. — Skup się na byciu przytomną i popracuj nad koncentracją. Gdy zaatakuje cię potwór, nie będziesz miała czasu na analizowanie pocałunków Natalie Ouellette z… no, z tobą — kończy trochę kulawo i zostawia Kuźmę samą, siedzącą na podłodze wśród jej całkowicie roztrzaskanych marzeń o całonocnym czytaniu tych swoich idiotycznych opowiadanek.
 
Cóż, czy rozmowa z Anemone powstrzymuje Kuźmę od przesiadywania godzinami na fizycznej wersji Ao3? Może na chwilę. Najwyżej na kilka dni. Teraz po prostu jest ostrożniejsza i już nie chowa grubych plików kartek pod łóżkiem.

 ─── 
 [1824 słowa: Kuźma otrzymuje 18 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz