poniedziałek, 17 lutego 2025

Od Judasa CD Claude'a — ,,Somewhere I belong"

Poprzednie opowiadanie

Gdyby Judas dostawał dolara za każdym razem, gdy napotyka zagubionego nastolatka, miałby już dwa dolary. To zabawne stwierdzenie mogłoby być jednak niejaką hiperbolą, bo trudno było mu stwierdzić, czy spotkana osoba była jeszcze nastolatkiem, czy czymś, co jest już zbyt wyrośnięte na określenie ,,nastolatkiem”. Na dodatek, słowo ,,zagubiony” też możnaby poddać pod sceptyczność — oraz z racji tego faktu, że jeszcze nie wiedział, iż to może się wydarzyć drugi raz. Przy kościele krążyli często chorzy, bezdomni czy starzy, ale mało kiedy nieletni. Prawie nigdy. No, chyba że chcieli coś zdewastować, lecz była to poboczna kwestia. W końcu dwudziesty pierwszy wiek nawiedziła dechrystianizacja, przez którą mało która młodsza niż czterdzieści lat osoba jest skłonna wierzyć w Boga. Ale gdzieś w głębi duszy i tak nie sądził, aby on był taką osobą. Więc to, że tu był, było tylko prawdopodobnie, ku wielkiemu zawodowi Judasa, tylko nieszczęsnym przypadkiem, konkretnym losem, wybranym (jak ironicznie to może wybrzmieć) przez koło fortuny.
Jednak niekoniecznie musiało tak być, mimo wszelkim jego przeczuciom, które zazwyczaj okazywały się w punkt. Było to coś ciekawego. Ten niemal niespotykany widok, który sprawił, że intuicja poprowadziła go, by się przyłączyć do młodzieńca dokładnie w chwili, gdy ujrzał kasztanową czuprynę w opustoszałym nocą — jakby był odwiedzany już tylko przez duchy — budynku. Musiało być to spowodowane bardziej jakąś niechęcią, czy fobią do bycia samemu, którą ksiądz projektował na każdego wokół siebie niżeli rzeczywistym poczuciem przykrości przez tego zagubionego, samotnego chłopaka.
A może coś go tu przyciągnęło. Czy to jakaś siła z zewnątrz, czy wewnętrzne impulsy.
Wpatrywał się chwilę w bok twarzy młodzieńca, zastanawiając się, o czym myśli w tym momencie, aż doszło do niego, że nie wypada tego robić i może zostać odebrany w bardzo zły sposób. To ostatnie, czego chciał. Zwrócił wzrok w stronę lśniącego, dużego ołtarza, podobnie jak zagubiony w swojej własnej głowie chłopak. Może myślał o czymś odległym od aktualnego położenia, może w jego umyśle wcale nie było kościoła ani Boga, ani mieniących się witraży czy wilgotnego, pachnącego kadzidłem powietrza, a obiad na rodzinnym stole, ciepła kołdra bądź wręcz przeciwnie — zadręczał się wrogością na twarzy matki i zimnym pokojem. Judas czuł, że bardziej prawdopodobna jest ta druga, gorsza opcja.
— Wiesz, nie powinienem cię zostawiać tak tu samego — mruknął niespodziewanie, psując chwilę rozkosznej ciszy.
Młody chłopak odwrócił się w jego stronę i zmarszczył mocno brwi, zaciskając jednocześnie wargi, co było do tej pory najbardziej ekspresyjnym gestem z jego strony.Widać bowiem było, jak bardzo zdystansowany jest wobec obcego sobie mężczyzny — i to w bardzo otwarty sposób, jakby bezpośrednio przekazywał mu, ale bez słów, że nie jest osobą, którą tak łatwo można postraszyć czy zbałamucić. Odpychał go swoją postawą, a równocześnie emanował stoickością — ale tego rodzaju, która jest pełna wewnętrznego, skrytego lęku, którego nie chce się pokazać, by przypadkiem ktoś tego nie wykorzystał.
— Tylko żartuję — dodał, nie do końca szczerze.
Bo widok samotnego nastolatka w środku nocy był dość niepokojący i naturalnie budził instynkt opiekuńczy. Normalna osoba by tego tak po prostu nie przepuściła. Nie było w jego ostrzeżeniu nic dziwnego, a jednak wywołały one nietypową, przytłoczoną reakcję.
— W każdy razie, co tu robisz? Jeśli powiesz szczerze, może nie będę zgłaszać na policję, że właśnie znalazłem… — przerwał, widząc minę chłopaka. — Droczę się z tobą. Chcę wiedzieć, coś w tym złego?
Raczej to nie było coś, co się słyszy od kogoś, a na pewno nie od księdza i nie miał pojęcia, co młody sobie o tym pomyśli. A fakt, że siedział prawie bez ruchu w tym samym miejscu, rzucając jedynie Judasowi nieufne spojrzenie, nie odzywając się, zapewne uważając takie nieistotne dyskusje za zbędne, nie dawał mu wskazówek. Miał wielkie nieszczęście, że drugi półbóg był przyzwyczajony (i miał sympatię) do prowadzenia monologów. I bycia gadatliwym w nieproszonych sytuacjach.
— To pytanie, które tobie też mogę zadać — oznajmił, powoli, ostrożnie układając słowa na wargach.
— Czemu?
— Bycie tak późno w nocy w takim miejscu samo w sobie jest bardzo podejrzane — orzekł tonem mówiącym mężczyźnie, że ,,przecież odpowiedź jest oczywista”.
— Cóż, ja nie mam konkretnego powodu, a ty pewnie masz przynajmniej jakiś trywialny, mało istotny powód — mruknął. — Nie jest to zupełnie normalne.
Nastolatek zamilkł ponownie, a blada twarz obruszyła się zirytowaniem, jakby żałował, że w ogóle postanowił się odzywać, na co Judas uśmiechnął się z triumfu. Umiejętność wymuszania na kimś mówienia bywała bardzo przydatnym atutem. I czasem zabawnym.
— Nie mam — burknął i niepewnie spytał: — Czemu cię to tak interesuje?
— Czemu interesuje mnie, że ktoś w twoim wieku siedzi samotnie w środku nocy w kościele? Niektórzy mają empatię, słyszałeś o tym?
— Nie potrzebuję… troski.
Nastolatek ugryzł się w policzek, odwracając spojrzenie, gdy napotkał — zapewne budzący niepokój — uśmiech mężczyzny. Nie miał żadnych intencji, aby go wystraszyć, a i tak musiał to robić. Przynajmniej tak by się mogło zdawać, bo przecież nastolatek nadal nie uciekł z krzykiem o pomoc, który usłyszałby i tak mało kto, bo głos byłby zbyt daleko, by dotrzeć do osób śpiących beztrosko w swoich domach.
Judas, zaciskając zęby, powstrzymał się od pokusy powiedzenia na głos, że mimo tych słów wygląda, jakby jej potrzebował. Nie da się ukryć, iż miał lekki problem z ingerowaniem w czyjeś życie, przekraczając przy tym granice, twierdząc, że on wie lepiej, czego potrzebują do szczęścia i co gorsza — będąc przekonanym, że może to spełnić. Był najgorszym typem osoby, z którą można przebywać.
— Jeśli potrzebujesz czegoś innego, to kto wie, może pomogę. Śmiało. Może to tylko moje wrażenie, ale wyglądasz, jakbyś jednak przynajmniej chciał o coś spytać.
W odpowiedzi otrzymał milczenie. Kolejny znak, że powinien zostawić go w spokoju i nie męczyć swoją gadką, która była znacznie silniejsza od niego. Cichym, ale bardzo wymownym westchnieniem pokazał mu, że pogodził się z tym, iż nastolatek nie chce się przyłączać do dyskusji (o ile można było to tak nazwać, bo nie miała ona żadnej logicznej struktury) ze znacznie starszym od siebie obcym, z którym pewnie nie ma kompletnie nic wspólnego, a na pewno nie ma wspólnej ani jednej cechy charakteru — a gdy nawet coś tak prostego nie może kogoś łączyć, to prawdopodobnie nie ma sensu w próbach nawiązywania jakiejkolwiek… więzi, nawet jeśli byłaby nią przypadkowa, niemająca żadnych pożytków (i tymczasowa, zapewne) relacja. Chociaż nikt nie powiedział przecież, że każda ludzka interakcja musi się czemuś przysłużyć. 

  Dzieciak?
────
 [1018 słów: Judas otrzymuje 10 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz