Kuźma, chociaż udało jej się już dostać awans i pozbyć się poniżającego tytułu in probatio, nadal pozostaje jedynie marną legionistką z piątej kohorty, która dzisiejszego poranka dostała w swoje dłonie szczoteczkę do zębów wraz z poleceniem wyszorowania obozowych kibli (koloryzowane, bo nikt nie znęca się nad tymi biednymi obozowiczami aż tak, żeby kazać im myć muszle klozetowe szczoteczkami, dopóki naprawdę nie podpadną centurionom). Pochylona nad kiblami gubiła się we własnych myślach, w których utopienie się zawsze okazywało się znacznie przyjemniejsze niż gapienie się w zaszczaną brudną biel klozetów i skupianie się na tym, żeby zetrzeć to, czego nie starła po sobie osoba używająca tego miejsca jakieś pięć dni temu. Za każdym razem, gdy Kuźma musiała szorować muszle klozetowe, zastanawiała się nad wywieszeniem gdzieś poradnika zawierającego w sobie instrukcję obsługi spłuczki oraz szczotki do kibla, chociaż po namyśle uznawała, że to niewiele pomoże. W końcu po całym dniu trzymania moczu legionista wykonuje codzienną walkę o życie, próbując dostać się do latryny i nie posikać się przy tym w gacie. Do tego ma wtedy ogromną nadzieję, że jakaś kabina nie będzie zajęta. Wniosek nasuwa się sam: nikt w Obozie Jupiter raczej nie boryka się czytaniem głupich instrukcji, gdy próbuje wygrać z czasem. Jednak Kuźma wciąż nie rozumie, czemu po załatwieniu wszystkich swoich spraw w tutejszym wspaniałym przybytku, w żadnym legioniście nie budzi się zwykła, ludzka empatia, dzięki której naciska spłuczkę, nie ciska papierem toaletowym na ziemię i czasem chociaż pobieżnie pomacha szczotką do kibla? Czy to już po prostu najzwyczajniejsza w świecie nienawiść do marnych i żałosnych niskiej rangi legionistów, którym przypada w udziale wyczyścić po nich do perfekcji każdy kibel? Czy oni też tego nigdy nie przechodzili (pomijając narcystyczną pierwszą kohortę)? Dlatego Kuźma, zamiast zastanawiać się nad nienawiścią innych legionistów do jej samej, myśli o różowych jednorożcach, słodkich kotkach, bohaterach creepypast, alternatywnych zakończeniach Undertale i analizuje swój ostatni koszmar oraz wszystkie sposoby, dzięki którym mogłaby znowu spać spokojnie (co zazwyczaj okazuje się bezowocne i pozostaje jej tylko ufanie działaniu placebo po zażyciu dziwnych tableteczek od Elianne, które w rzeczywistości robią jedno, wielkie NIC).
Pierwszym, co dociera do zmysłów Kuźmy, jest nagle wzmożony zapach charakterystyczny do latryn. Albo i nie? Pociąga nosem po raz drugi i tym razem jest pewna, że to nie do końca ten sam… swąd. Nigdy w życiu nie weszła do obozowych kibli z myślą, że śmierdzą trzydziestoletnim mężczyzną, który wierzy, że jego woda kolońska zdziała cuda i zdobędzie milion dziewczyn mijających go na ulicy. Podobnie myślą kobiety opryskane taką ilością perfum, że wszystkim dookoła chce się rzygać.
W każdym razie tak, jej nozdrza, umysł i w ogóle całe ciało zostaje utopione pod ogromną falą zapachu piżma. Ostrego, wbijającego się w nos i powodującego, że oczy zaczynają łzawić, o ile ktoś nie jest wystarczająco do niego przyzwyczajony. Co, do jasnej Anielki, może tak śmierdzieć?
Kuźma widzi przed oczami wszelkiego rodzaju potwory (również ogromnego piekielnego ogara z baraku drugiej kohorty), które mogłyby nagle, ni stąd, ni zowąd, na cel swojego ataku wybrać obozową latrynę. Nie jest to aż tak nierealistyczne, zważając na to, że ta sytuacja odblokowuje w jej głowie bardzo stare wspomnienie, w którym pochyla się nad pożółkłymi stronicami książki wypożyczonej z biblioteki i czyta o trollu atakującym Hermionę w szkolnej łazience. Czy Kuźma w tym momencie znajduje się w latrynie sama? Oczywiście, że tak, bo cała reszta ekipy czyszczącej łazienki albo nie istnieje, albo czyści inne łazienki, albo po prostu stwierdziła, że ktoś inny odwali robotę za nich i gdzieś się ukryła. Kuźma nie byłaby zaskoczona.
Jej jedyną bronią jest szmata do kibla (różowa), płyn do mycia kibla (domestos) i wyświechtana szczotka do kibla. Jeśli by się postarała, to może przypomniałaby sobie o scyzoryku schowanym w kieszeni, ale niestety używa go tak rzadko, że już nie wie, w której dokładnie kieszeni się znajduje. Ani w których spodniach, bo ma tendencję do niewyciągania niczego z kieszeni przed przebraniem się. Potem męczy się, przeszukując wszystkie pary jeansów, które posiada, żeby odnaleźć swój portfel albo klucze.
Oblizuje wargi, powoli odwraca się znad swojego kibla. Jeszcze nikt nie wszedł w jej wąskie pole widzenia, ograniczone ściankami kabiny. Otwarte, zielonkawe drzwi kiwają się na zawiasach, Kuźma nigdy nie odczuwała potrzeby, żeby je zamknąć, gdy kucała na ziemi, szorując… nie, to na pewno nie porcelana. Tani plastik?
Zapach piżma chyba się do niej zbliża. Kuźma tak właściwie nie ma pojęcia, jak brzmi tupanie ogromnych łap, bądź stóp, bądź czegokolwiek, co to coś posiada, ale w każdym razie słyszy coraz bliższe niej stukanie czegoś o popękane płytki, którymi wyłożona jest podłoga latryny. Kuźma półświadomie zaczyna je liczyć, myśląc o tym, jak daleko ma do wyjścia. Zimny pot spływa jej po skroni, gdy wykonuje w głowie trudne działania fizyczno-matematyczne, ale nie dochodzi do żadnego wniosku, czy w ogóle czegokolwiek, co mogłoby ją uratować.
Napięcie tylko wzrasta, a gdy napięcie w Kuźmie wzrasta, włączają się w niej wszystkie mechanizmy obronne, jakie posiada. Czyli jest to: użycie swoich mocy albo paniczna ucieczka (również z użyciem swoich mocy, ale w takim momencie już nie wie, do czego dokładnie ich używa). Tym razem chyba nieświadomie też coś robi, przy czym jest to coś, co niestety ujawnia czyjąś obecność w ostatniej kabinie i z pewnością tak samo, jak jej wybujała wyobraźnia dopasowała zapach spod dupy bobra do jakiegoś potwora, tak i jej przerażająca aura zostaje dopasowana do monstrum kryjącego się w obozowym kiblu. Monstrum, którego zamiarem jest zjedzenie wszystkich legionistów, którzy łudzą się, że będą mogli w spokoju się załatwić. Biedaczyska.
Kuźma bierze głęboki wdech (błąd!!!) i przełyka ślinę o dziwnym posmaku. Jej umysł podsuwa jej coraz to nowsze, okropne wizje, a jej wyobraźnia okazuje się niespodziewanie szalona. Gdzieś w jej świadomości pojawia się informacja, że domniemany potwór z jakiegoś powodu też zaczyna odczuwać strach i specyficznie nagle zaczyna bać się wszystkiego, co może stać za rogiem. Drzwi pozostałych kabin uderzają o ich ściany, aż wreszcie…
Latryny przeszywają dwa przerażone wrzaski. Tenisówki ślizgają się na kałużach na podłodze i Kuźma, zanim zdaje sobie sprawę, że przerażającym potworem jest aktualnie leżące na ziemi dziecko Kloacyny, upada zaraz obok niejgo. Popchnięta strumieniem wody o bardzo wysokim ciśnieniu, który wytrysnął prosto z kibla za jej plecami. Jedyny plus? Nie dostała brudną wodą w twarz.
Quinn?
───
[1021 słów: Kuźma otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz