wtorek, 25 lutego 2025

Od Sony CD Avery — ,,Był sobie raz pajączek..."

Poprzednie opowiadanie

LATO

Sony, jak to ono zazwyczaj miało w zwyczaju, naprawdę stara się uważnie słuchać wszystkiego, co mówi Avery, ale nagle jego mózg się wyłącza, uszy wypełnia szum i wzrok staje się trochę zamglony, wpatrzony w nicość przed nim. Avery bowiem mówi coś, czego Sony nigdy w życiu by się nie spodziewało, nawet by o czymś takim nie pomyślało ani nikogo o to nie posądziło, bo to już zakrawa o niedorzeczność. Koncept odczuwania strachu na widok jakiegokolwiek żyjącego stworzenia jest dla Sony czymś absolutnie abstrakcyjnym, a nawet czymś graniczącym z niemożliwością, bo jak można, na przykład, nie kochać takiej oto tarantulki, nad którą aż kusi się pochylić, pokiziać pomiędzy tymi uroczymi oczkami i wymamrotać ,,puci, puci, ty słodziaczku”? Jako miłośnik wszystkiego, co chodzi po ziemi, Sony nie czuje się tylko zaskoczone wyznaniem nowopoznanego kumpelcza, jest nim kompletnie zdruzgotane, dosłownie wgniotło jągo w ziemię, bo wszystkie jejgo plany na temat ich wspólnej opieki nad Robakiem Erykiem Piłsudskim właśnie legły w gruzach i raczej się już z nich nie podniosą. Bardzo zrezygnowani puszczają dłoń Avery, z przygnębioną miną stają w miejscu i niepewnie patrzą dziecku Ateny w oczy. Pod jej powiekami zbierają się łzy żalu i na szczęście Sony nie przejmuje się swoją emocjonalnością na tyle, żeby rzeczywiście się zawstydzić.
— No okej… — mruczy, cały jego zapał nagle z niego ucieka, zabity przez Avery (dosłownie wbiło mu nóż w plecy, raczej nie może spodziewać się innej reakcji). Jednak niespodziewanie na twarzy Sony pojawia się zupełnie inna emocja, a oni znowu ożywają, chociaż może nie jest to najlepszy sposób, w jaki ktoś może ożyć. — O bogowie, jak ja cię przepraszam! — wykrzykuje w nagłym poczuciu ogromnego współczucia do Avery, któreno nieświadomie zmusili do przetrwania tych wycieńczających kilku minut w towarzystwie jeno największego lęku. Na jej nieszczęście, te przerażająca chwila wciąż trwa, bo przecież Robak Eryk Piłsudski nadal znajduje się w jejgo dłoni i pomimo nieustającej, ogromnej chęci ucieczki, ciągle siedzi na swoim miejscu. — Nie miałem pojęcia, jeju, naprawdę to… to wszystko… to było kompletnie nieświadomie i naprawdę bardzo nie chciałom, i wiem, że to wszystko moja wina, ale może jakoś ci to zrekompensuję, nie wiem, cokolwiek, bo w sumie to mi teraz jest tak bardzo, bardzo głupio i nie wierzę, że byłam w stanie ci to zrobić, i to takie okropne z mojej strony, i naprawdę bardzo żałuję, i mam nadzieję, że mi wybaczysz, bardzo ładnie proszę, bo ja nie przeżyję, jeżeli ktoś będzie uważać mnie za swojego wroga, bo to jest takie okropne, jak ludzie się nienawidzą, i mi się smutno robi, gdy słyszę, że ktoś kogoś nienawidzi, i będę o wiele bardziej smutne, jeżeli to mnie ktoś będzie nienawidził, zwłaszcza taka fajna osoba jak ty — trajkocze, wbijając oczy w bladą twarz Avery, tak jakby nie widziało poza nią świata. To trochę prawda, bo gdzieś w środku swojego monologu zaczyna gestykulować, trochę za bardzo wymachując rękoma i Avery, boleśnie świadome bliskości Robaka Eryka Piłsudskiego, sukcesywnie stara się odsunąć od Sony. Za to Apolliniątko, u którego myślenie najwyraźniej działa trochę inaczej niż u innych osób, robi krok w przód, gdy Avery robi krok w tył, skutecznie uniemożliwiając nu uratowanie siebie i swojego zdrowia psychicznego z tej opłakanej sytuacji.
Aż nagle dłoń Sony się otwiera, a Robak Eryk Piłsudski postanawia wykonać skok. Desperacki, ostateczny skok, którego odwagę naprawdę można podziwiać. Coś, czego nie dokonałby żaden inny pająk, który przez tak długi czas więziony był w piąstce dziecka, które było przekonane, że robi dobrze.
Przez na szczęście bardzo krótki, ale równie dramatyczny moment Avery przebiega elektryzujący impuls strachu, że Robak Eryk Piłsudski postanowi skoczyć właśnie na nieno, ale pajączek chyba nie ma zamiaru narażać się ani na ponowne zniewolenie, ani na pewną śmierć z rąk dziecka Ateny. Skacze więc na ziemię, na piękne, zielone źdźbła trawy i z prędkością światła znika między liśćmi, kamykami i innymi drobinkami, które się tam znajdują. Sony natychmiast odskakuje jak najdalej miejsca, w które nieszczęśliwie spadł jego zwierzaczek i wydaje z siebie zaskoczony i żałosny okrzyk osoby, która przegrała z przeznaczeniem.
— Robaku Eryku Piłsudski! — wydusza z siebie ze łzami w oczach. — Jak śmiałeś mi to zrobić! Dlaczego… dlaczego skoczyłeś?! Czy ty w ogóle liczysz się… z moimi, moimi uczuciami?! — Wyglądają jak wariat, gdy tak krzyczą, pochylone nad kępką trawy, w której prawdopodobnie nie ma już Robaka Eryka Piłsudskiego. — Ja dla ciebie poświęciłam tak wiele, cały ten mój czas, wszystkie moje starania! Uratowałam cię przed śmiercią! Mogłeś zostać zabity butem Niketasa, a przyrzekam, że jego stopy zawsze śmierdzą, nie wiem, czy on się w ogóle myje! To nie byłaby przyjemna śmierć, ty głupi… głupi, mały niewdzięczniku, ty! — Bierze głęboki wdech, gniewnie tupie nogą, stanowiąc sobą wzór do naśladowania dla małego, wściekłego dziecka w supermarkecie. — Chciałom ci zrobić mały i uroczy i słodki pajęczy domek, wiesz? Żebyś mógł sobie założyć małą i uroczą i słodką i dużą pajęczą rodzinę, żebyś miał małą i uroczą i słodką i piękną żonę pajęczyce albo przystojnego męża pająka, albo w ogóle oboje na raz. Wszystko, powtarzam, wszystko zepsułeś! — Z naburmuszoną miną odwraca się plecami do… no, już na pewno nie do Robaka Eryka Piłsudskiego, który właśnie przebiera swoimi odnóżami bardzo, bardzo szybko, byleby jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od dwójki półbogów. Sony nie wytrzymuje i kilka łez toczy się po jej policzkach, chociaż jej tupet mówi jej, że nie powinna płakać po pająku, który zostawił ją w tak bestialski sposób. Gwałtownym i mocnym ruchem ociera oczy z łez, nadyma policzki śmiertelnie obrażone na Robaka Eryka Piłsudskiego, równocześnie próbując poradzić sobie ze świadomością, że prawdopodobnie już nigdy go nie zobaczy. 

  Avery? 
─── 
 [910 słów: Sony otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz