WIOSNA
Słuchał Violet, naprawdę wsłuchiwał się w jej prośbę. Nie wiedział tego wcześniej, czemu nie mogła tak od ra- dobra, wiedział, czemu nie mogła tak od razu. Nie jej wina. Już nastawił się na włożenie tego kamienia na sam środek rydwanu, aby swoim blaskiem promieniował wśród innych rydwanów… pomijając to, że teraz ten rydwan wygląda tak, jakby to Rosalie go zrobiła, denerwując się o raczej nieistniejący zmysł artystyczny Hefajstosiątek. Właściwie — mógł zamienić ten jeden kamień na jakiś inny… albo więcej jakichś mniejszych i ładniejszych. Jasne, był bardzo, ale to bardzo ładny i lśniący, ale był po prostu przeźroczystym kamieniem. Nie znał się na właściwościach kamieni, więc dla niego jakiekolwiek właściwości mógłby mieć, był po prostu ładny. Dla Violet był bardziej wartościowy — należał do jej babci, a do tego była córką Hekate, więc pewnie też miała jakieś… osobiste zastosowania do kamienia.
– Jasne! – odpowiedział krótko, długo nie myśląc. – Tylko, jest w Dziewiątce. Jeszcze nic z nim nie zrobiłem, bo zasnąłem. – Wytłumaczył się, choć pewnie Violet będzie ucieszona, że kamień pozostał nienaruszony. Grzecznie czekał na użycie, w szafce pokoju Mihala, razem z kilkoma innymi rzeczami, które zachował ,,bo mogą się kiedyś przydać”.
– O-oh! – Heroska widocznie zdziwiła się, jakby oczekiwała tego, że będzie musiała więcej przekonywać chłopaka do swoich racji. Ale gdyby nie oddał jej tego kamienia, byłby trochę potworem. Małym, ale potworem! Jakby ktoś zabrał mu coś, co dostał od jakiegoś członka swojej rodziny, nie odczepiłby się od tej osoby, nawet byłby w stanie spać pod jej łóżkiem, byle, żeby oddać mu taką ważną rzecz. Podziwiał Violet, że się tak nie zachowała. – Pójdę z tobą. – Dodała z uśmiechem, choć pewnie po prostu chciała szybciej odzyskać kamień, a to nic złego!
Pokazał jej kciuk w górę.
***
Przed szybkim wejściem do domku, zdjął z uszu aparat. Było tam głośno, a na dziś wystarczyło mu głośności. Każdy z jego rodzeństwa i tak jakby coś chciał, znał migowy, nigdy nie zdarzyło mu się mieć kłopoty z komunikacją z nimi, oczywiście jak już się nauczyli i zrozumieli, czemu Mihal nie lubi słyszeć tych wszystkich dźwięków w domku. Otworzył drzwi, po czym ruszył w jego głąb, nie sprawdzając, czy siostra jego najlepszej przyjaciółki (może to pora ją również nazwać przyjaciółką albo koleżanką?) za nim idzie. Umiejętnie manewrował wśród korytarzy wybudowanych przez jego rodzeństwo, omijając pokoje różnych zastosowań. Na większość z nich nie zwracał uwagi. Nie miał potrzeby masażu przez robota z młotem zamiast głowy, rąk i stóp. Nie wyglądał zachęcająco. Wolał mieć kręgosłup w całości.
Szybko znalazł się w swoim pokoju, równie szybko znalazł kamień. Odwrócił się, aby podać kamień Violet, jednak dość szybko zauważył, że Violet nie ma. Rozejrzał się po swoim pokoju, nigdzie jej nie było. Boże Święty! Gdzie ona zniknęła? Czy robot-masażer ją porwał?! Nie, on chyba nie porywa ludzi… ale za to robot-trener, on już byłby do tego zdolny! Twarz Bruce’a Areny nie była niewinna. Znaczy, może on był niewinny, ale robot miał jego twarz, a ten robot nie był niewinny. Boże, co jeśli on zmieni Violet w bramkarza amerykańskiej reprezentacji piłki nożnej kobiet? Pewnie by trochę zarobiła, ale co jeśli zdyskwalifikowaliby ją za czary i spalili na stosie? A to wszystko byłoby przez robota-trenera!
Violet?
────
[519 słów: Mihal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz