poniedziałek, 16 września 2024

Od Elianne CD Kala — ,,Why we gotta get so serious?"

Poprzednie opowiadanie

TW: self harm

Dziewczyna ze znudzeniem oparła się o ramę piętrowego łóżka, patrząc, jak Kal grzebie swojej niemającej dna kosmetyczce ( poważnie, ile kosmetyków można zmieścić w jednym miejscu? ). Oczywiście, sama lubiła się malować, poznawać nowe techniki i eksperymentować z kolorami, ale na pewno nie wtedy, kiedy ktoś chciał z nią rozmawiać. A chłopak w najlepsze zajmował się swoim makijażem, co jakiś czas jedynie podsuwając jej pod nos różne kolory konturówki czy błyszczyka. Pieprzone dzieciaki Wenus.
W pewnym momencie myślała już, że siądzie na podłodze i tam będzie czekać, aż Kal skończy się zbierać. Skoro tyle to mu zajmuje, powinien wstawać godzinę przed czasem, a nawet więcej! Z drugiej strony jednak sama postanowiła, że przyjdzie o tej konkretnej porze. Gdyby przyszła później, to nie musiałaby na niego czekać, bo zapewne w ogóle by go tu nie zastała. Miała wrażenie, że zaraz zacznie ziewać.
— Na bogów, w końcu. Ile można się malować? — jęknęła, kiedy Kal nareszcie skończył i mogli w końcu zabrać się za to, po co tu przyszła.
Kal wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabiny maszynowego. Elianne zamrugała kilkakrotnie, patrząc na to, jak zmieniał się jego wyraz twarzy. Była… Zaskoczona potokiem słów. Chyba powinna zacząć się do nich przyzwyczajać.
— Po pierwsze — westchnęła, opuszką palca dotykając jego zaciśniętej dłoni — to nie rób tak, bo jak poleje się krew, to poplamisz sobie koszulkę — powiedziała, zabierając rękę. — A po drugie, to siadaj. Porozmawiamy — dodała, bez większego zawahania siadając na jego łóżku.
Zwykle spełniała się w roli mediatora i miała nadzieję, że nawet w innej sytuacji ta umiejętność jej się przyda. Poczekała, aż Kal sztywno usiądzie na materacu obok niej, równocześnie z niechęcią prostując palce dłoni. Uśmiechnęła się do niego lekko na zachętę. Bawiła się końcówką warkocza, zanim jeszcze zaczęła mówić.
— Okej, więc zacznijmy od początku — powiedziała w końcu, układając dłonie na udach. — Powinieneś zacząć mówić o tym, jak się czujesz od razu, wiesz? Uniknęlibyśmy wtedy takich sytuacji. Ale zawsze lepiej niż wcale — przypomniała, starając się, żeby jej głos nie brzmiał, jakby go atakowała.
Widziała po Kalu, że ten ani trochę nie miał ochoty uczestniczyć w tej rozmowie. Ale nie miał wyjścia, bo miała zamiar go zmusić za wszelką cenę. Nawet gdyby musiała go przekonać siłą. Teraz i tak chyba nie spieszyło mu się z odpowiedzią. Więc postanowiła kontynuować.
— Przeprosiny przyjęłam, ale tak naprawdę, to przeżyłabym bez nich. Rozumiem, że… To trochę cię przytłoczyło. Ale to jest okej. Jesteśmy tylko ludźmi — powiedziała, opierając się plecami o ramę łóżka. Czasami cieszyła się z faktu, że jest niska, bo nie uderzyła głową o górne łóżko. — I… Nie wiem, Kal. Chciałabym powiedzieć coś mądrego, ale jest na to za wcześnie — westchnęła, ponownie zaczynając bawić się końcówką warkocza.
Teraz splecione włosy zaczęły jej przeszkadzać, ale ciężko jej było ujarzmić je w inny sposób. Gdyby je rozpuściła, skończyłaby z burzą jasnych loków okalających jej twarz jak jakaś dżungla. A tego raczej wolała uniknąć. Zostało jej tylko szarpać machinalnie za końcówki włosów. Uniosła spojrzenie błękitnych oczu z powrotem na Kala. 

 Kal
─── 
[487 słów: Elianne otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz