Dziewczyna siedziała na lotnisku, okrutnie się nudząc.
Nie miała pojęcia, dlaczego przyjechała tutaj tak wcześnie. Owszem, chciała mieć na spokojnie na wszystko czas, ale zdecydowanie przesadziła. Była głodna, niewyspana i bolał ją brzuch. Była pewna, że jeśli tylko zdarzą się turbulencje, jej żołądek może tego nie wytrzymać.
— Ziemia do Caroline. Jesteś z nami, czy już w Ameryce? — zapytała Alex, pstrykając palcami tuż przed jej twarzą.
Brunetka zamrugała, kierując wzrok na przyjaciółki. Te wpatrywały się w nią, jakby co najmniej oznajmiła im, że widzi duchy.
— Jestem, ale spałam ze dwie godziny. Dajcie spokój, ja mentalnie jeszcze nie wyszłam z łóżka — powiedziała, naciągając kaptur bluzy mocniej na głowę.
Przed wyjściem już nie znalazła w sobie chęci do wyprostowania włosów, więc teraz chowała je pod kapturem szarej bluzy. Po kłótni z rodzicami właściwie nie miała ochoty na cokolwiek. Na lotnisku ludzie i tak nie zwracali uwagi na siebie nawzajem, ale wolała działać zapobiegawczo.
— Ley, kocham cię, ale wyciągnęłaś nas na lotnisko z samego rana, a nawet z nami nie rozmawiasz. No błagam cię, trochę życia! — zagaiła ją Sabrine z promiennym uśmiechem. Rude loki sprawiły, że jej twarz jaśniała jeszcze bardziej.
Caroline westchnęła. Wiedziała o tym, że nie powinna teraz przysypiać na siedząco, ale ciężko było jej walczyć ze zmęczeniem.
— Bri, nie każdy wstaje o 5 rano z nieskończoną dawką energii — westchnęła, sięgając po butelkę z wodą. — Poza tym źle się czuję — mruknęła.
— Jedziesz na wakacje, pokaż nam trochę entuzjazmu — powiedziała dziewczyna z rozbawieniem, rozsiadając się wygodnie na krześle.
Brunetka na szczęście piła wodę, więc nie musiała od razu odpowiadać. No tak, z perspektywy jej przyjaciółek wybierała się na wyczekiwany obóz rekreacyjny. I nie było to do końca kłamstwo, a raczej niedopowiedzenie. Alex i Sabrine były dla niej najważniejsze na świecie, ale nawet im nie mogła powiedzieć o sobie prawdy. I to ją denerwowało za każdym razem, kiedy musiała omijać pewne tematy. Poza tym bolała ją głowa i nie miała zamiaru wysilać się na wymyślanie żadnych nowych wymówek.
Postarała się o nieco wymuszony uśmiech, naciągając rękawy bluzy na dłonie.
— Bardzo się cieszę, że jadę na wakacje. Zadowolone? — zapytała, spoglądając na dziewczyny.
— Zdecydowanie — powiedziała Alex, z widocznym rozbawieniem w ciemnych oczach.
Kiedy w końcu musiała się z nimi pożegnać, robiła to dosyć niechętnie. Oczywiście, pobyt w Obozie Herosów sprawiał, że czuła się jak w domu, ale wciąż za nimi tęskniła. Mocno przytuliła Sabrine. Rude loki dziewczyny pachniały czymś słodkim, zapewne jej szamponem.
— Spokojnie, przecież widzimy się we wrześniu — powiedziała rozbawiona Bri, poklepując przyjaciółkę po plecach. I choć możliwe, że Caroline niezbyt chciała ją puszczać, odsunęła się od niej.
— Jasne. We wrześniu — powtórzyła po niej jak echo, po czym pobieżnie przytuliła Alex.
Przez jej myśl przebiegła myśl, czy być może nie widzi ich po raz ostatni. Półbogom przydarzały się różne rzeczy. Szybko jednak skupiła się na przyjaciółkach, nie chcąc myśleć o tak ponurych sprawach.
— Kocham was. Do zobaczenia! — powiedziała z najradośniejszym uśmiechem, który mogła z siebie wydobyć, po czym szybko odeszła w stronę kolejki osób.
I chociaż nigdzie indziej nie czuła się jak w domu, po raz pierwszy nie miała ochoty wsiadać do samolotu.
[508 słów: Caroline otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz