piątek, 20 września 2024

Od Violet do Sony — „Gitara siema”

Życie młodej czarownicy nabrało rozpędu. Dzielnie próbuje łączyć naukę w liceum wraz z pracą w kawiarni, w której jeszcze niedawno stuknęło kilka miesięcy od podpisania umowy. Nie dałaby jednak rady, gdyby nie opatrzność matki Hekate. Takie rzeczy zżerają masę energii — kiedy dane jest pisanie testu za testem i chce się wchłonąć wiedzę, co najmniej „czwórkową”, bądź kiedy trzeba włożyć więcej pieniędzy w swoje potrzeby i bierze się nadgodziny w pracy. W tej małej walizeczce należy jeszcze upchać życie społeczne!
Dla śmiertelnika było to zupełnie niemożliwe. Mieszanka wręcz wybuchowa. Za to taka półbogini sporządzała sobie naturalne napoje energetyczne… to znaczy wywary! Wywary, które nie tylko dodawały energii na działanie, a poprawiały koncentrację i pamięć, dzięki czemu nie raz nauka całego działu trwała tylko dziesięć minut.
Za to w skutkach ubocznych na pewno nie znajdowało się działanie na serce, a co najwyżej zwiększony metabolizm i możliwość pojawienia się małego głodu.
Wnioski są takie, iż jeśli znajdzie się energię to i nagle przybędzie czasu. Nawet nie wiecie, jak dobrze mieć magię po swojej stronie.
A wracając do rzeczywistości, Violka była załamana.
W najbliższą sobotę kawiarnia miała być zamknięta, a Steph — kierowniczka wynajęła domek letniskowy na jedną noc w ramach integracji ekipy. Natomiast Violet miała pewien problem, a konkretnie coraz bardziej onieśmielało ją towarzystwo dwa lata starszej dziewczyny. Wiedziała od kilku dni, iż jest nią zauroczona. Uświadomił ją o tym Ezra, zmęczony słuchaniem o Audrey — tak owa dziewczyna miała na imię. Młode hekaciątko było w rozterce. Nie miało pewności, czy Audrey ciągnie również do innych dziewczyn, a nawet czy na pewno lubi jej towarzystwo. Wiedziała, że musi być na imprezie, żeby zbadać dany temat, jednak… jak to rozegrać?
— Po prostu bądź z nią szczera — mruknęła znudzona negatywną energią siostry Rosalie.
— To nie jest takie proste, Rosie — westchnęła starsza z sióstr, przewracając się na drugi bok łóżka. — Nie chcę, żeby o mnie źle myślała. Nawet jeśli coś schrzanię między nami.
— Kiedyś wspomniałaś o tym, że gra na gitarze akustycznej — podsunęła Rosalie. Znała się na tych sprawach, ponieważ również była potomkinią Afrodyty. — Umiesz grać na jakimś instrumencie? Pokazałabyś, że możecie się dopełnić.
Violet podniosła się z pozycji leżącej i usiadła na krańcu swojego posłania. Zamyśliła się na kilka sekund, jednak na jej twarzy pojawił się promyk nadziei.
— Nie, ale wiem, kto może mnie nauczyć.
— Dzieciaki Apolla? Nie chcę cię rozczarowywać, ale gdyby dało się przekazywać naturalne dary jak prezenty na urodziny, to już dawno zamienilibyśmy ten świat w proch i pył. Chciałabyś po tym sprzątać? Bo ja zdecydowanie nie!
— Na boginie! Przecież nie mam zamiaru wyssysać całego talentu z półboga, tylko nauczyć się kilka chwytów! — Violet podeszła do wieszaka, aby zarzucić na siebie czarną bluzę z pentaklem na plecach i materiałową ekologiczną torbę, do której wrzuciła kilka fiolek magicznego wywaru, acz mógłby się przydać do negocjacji. — Ale chciałabym usłyszeć, co oni mają do powiedzenia.
— Jak chcesz…
***

Stąpała nerwowo po obozowej ścieżce do domku Apolla. Wydawało się, że cały mikroskopijny świat żyjący pod trawą jej ustępuje. Naprawdę była aż tak zdesperowana, aby nauczyć się tyle gitarowych chwytów, ile może? I to nie na swojej gitarze?
Przystanęła na kilka sekund, ustępując miejsca dzieciakom Hefajstosa ciągnących za sobą rydwan bez jednego koła i wzięła głęboki oddech. Jeśli kiedykolwiek miała zdać sobie sprawę, jak bardzo impulsywnie działa z powodu jednej dziewczyny, która jej się spodobała, to właśnie nadszedł ten moment. Ale… Poczuła mocny ścisk w żołądku, kiedy przywołała w myślach uśmiech Audrey wraz z ciepłem, który przypomina żar z kominka w najbezpieczniejszym miejscu na świecie. Czyż nie warto zaryzykować dla tego widoku? Nawet będąc wyśmianym przez potomków Apollina?
— Nie pożałuję, jeśli spróbuję — Violet mruknęła pod nosem do siebie.
Przeszła dumnie kawałek, aby lada chwila stanąć u progu swojego celu. Zakołatała w klamkę, choć miała wrażenie, że za moment oślepi ją blask, w końcu odwiedzi miejsce, gdzie jest pozostawiona cząstka samego „króla-słońce”. A może jednak skończy się na ogłuszeniu przez głośną muzykę, którą właściwie już było słychać przez ściany?
W każdym razie otworzyła jej znajoma twarz — apollątko o zielonych dredach związanych w dwa urocze koki, w których wkomponowała się złota ważka i o ciemnych wesolutkich oczach. Mieli na imię Sony.
— Cieszę się, że mogłam wymanifestować akurat spotkanie z Tobą — Wiedźma przywitała się ciepło, sięgając po jedną, szklaną butelkę wywaru w ramach pokazu. — Mam pewną delikatną sprawę. Oczywiście, nic za darmo.


Sony?
────
[710 słów: Violet otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz