WIOSNA
Obserwował, jak dzieciak pożera burgera, sam był niezbyt pewny czy jest przerażony, czy raczej zachwycony. Znał wielu ludzi i zwierzęta, którzy byli jak czarna dziura na jedzenie (wliczając siebie samego), jednak to już było coś. Skłaniał się ku przerażeniu. Wziął łyka swojego napoju bogów, ponownie wzrok skupiając na scenie. Nie chcąc myśleć nawet o tym, że on sam zapewne zostałby staranowany. Co dopiero Kuźma, chyba nieświadoma zagrożenia, jakie na nią czeka. Cóż, może próbować swoją zajebistą grą aktorską przekonać ich, żeby puścili ich bliżej sceny, ale zbytnio charyzmatyczny to Gabriel nie był. Niby był synem boga teatru czy coś, ale nie widział tego ani trochę. Znał wielu ludzi, którzy by chętnie zrobili nieźle show, byle ich przepuszczono, ale sam do nich nie należał. Odwrócił wzrok znowu do dziewczynki, nieco marszcząc brwi, wiedząc, że nieuniknione jest bliżej z każdą chwilą.
– Już? Pojadłaś? – spytał, tym razem wypijając wszystko, co miał w kubku za jednym razem. Nie chciał mieć tego na koszulce. Nie czekając na odpowiedź (albo już została powiedziana, po prostu nie usłyszał, nie był pewien), wstał, ruchem ręki rozkazał Kuźmie zrobić to samo i wyruszył w drogę. Jak bardzo tego nie chciał, woli jednak zapobiec siniakom czy ogólnie nieprzyjemnym wspomnieniom. Myślał. Myślał, co zrobić, żeby nie skończyła jako miazga. Mógłby przyczepić ludzi do podłoża winoroślami. Chyba nie dałby rady. Mógłby wywołać w kimś szaleństwo, żeby odciągnąć uwagę. Chyba zwróciłoby uwagę za bardzo, a do tego niebezpieczne, chociaż.. ah, w dupę, co mu szkodzi. Biedaka zaraz wyleczy. Musiał chwilę rozejrzeć się za dobrą ofiarą, może ktoś, kto i tak wygląda, jakby zaraz miał zacząć wspinać się po innych ludziach.. – Dobra, poczekaj chwilę. Załatwię ci przejście – polecił.
Patrzył uważnie na każdego. Zielonowłosa nastolatka, która chyba była równie zdeterminowana, co w tej chwili Gabriel, aby znaleźć się przy scenie. Mężczyzna, z już posiwiałą brodą, zakolami i piwnym brzuchem, który wyglądał, jakby miał się zaraz rozkleić. Kolejny mężczyzna, z nijakim wyrazem twarzy i nijakim wyglądem. Kobieta, która stała obok niego i trzymała go za ramię. Nastolatek z irokezem, który przewyższał każdego dookoła niego, ze wzorkiem panterki, ale w kolorach czerni i czerwieni. Mężczyzna, który wyglądał na niewiele starszego od ambasadora Bachusa, z kubkiem pełnym piwa w ręce i wkurwionym wyrazem twarzy. Idealny. Nie minęło kilka sekund, zanim zaczął krzyczeć i zachowywać się jak szalona małpa. Ludzie dookoła spanikowali, uciekli na drugą stronę wydarzenia. Kuźma wyglądała, jakby również taki był jej plan, ale powstrzymał ją. Szalony mężczyzna gonił za tłumem, robiąc dość puste przejście do sceny, pomijając pojedynczych ludzi. Zwróciło to uwagę muzyków, którzy przestali grać i wezwali ochronę. Posłał heroskę do sceny. Sam podążał za biedakiem, którego na chwilkę przeklął.
Zgubił ze wzroku dzieciaka, a chociaż do tej pory ofiar jeszcze nie było, to chyba powinien już go wyleczyć. Zrobił to. Mężczyzna zdezorientowany się rozejrzał dookoła, a ochroniarze chwycili go pod ramionami.
– Pan z nami – dodał jeden, wynosząc go na zewnątrz. Gabriel westchnął, a koncert znowu ruszył.
– Przepraszamy za lekką wpadkę, jednak teraz wracamy! – oznajmił wokalista, jednak mimo tego, nie zaczął śpiewać. – Oh, cześć jak ci na imię? Ku..zma? Jak to się pisze? O, dobrze – powiedział, dając Polakowi poczucie ulgi. Wrócił pod bar, a dość długą chwilę później wyłoniła się z tłumu tylko trochę poobijana Kuźma z podpisaną koszulką w ręce.
– Mam! – Triumfalnie uniosła koszulkę do góry, ciesząc się z sukcesu, po czym ruszyła do wyjścia z całego wydarzenia. Nie dziwił się, że po tym chciała sobie pójść. Poszedł za nią, nie pozwoli przecież jej iść.. bogowie wiedzą ile do obozu czy do domu. Gdyby miał dwanaście lat i został poobijany przez pijanych ludzi, to też by chciał sobie pójść. Mimo wszystkiego ulżyło mu, że zdołała względnie łatwo zdobyć ten autograf. Nie był szczególnie dumny, że tak używa tego, czego nauczył się w obozie, ale przynajmniej wie, że jeszcze potrafi tego używać. Zrobił niezły teatrzyk.
Teraz najgorsza część. Odstawić dziecko tam, skąd przyszło. Byłoby łatwiej, jakby wiedział, gdzie to było. A do tego, jak mają się tam dostać. Zamówiłby taksówkę, ale w jego portfelu świeciło pustkami. Sam nie miał ochoty na problemy z taksówkarzami. Pozostał powrót pieszo, jak bardzo był z tego niezadowolony.
Kuźma?
────
[679 słów: Gabriel otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz