środa, 8 maja 2024

Od Kuźmy CD Gabriela — ,,Punk's not dead"

Poprzednie opowiadanie

WIOSNA

Do niej trzeba było mówić krótko. I najlepiej to głośno.
Z prostego powodu. Najzwyczajniej w świecie przydałby jej się jakiś aparat słuchowy, bo słowa Gabriela dochodziły do niej tak, jakby mówił do niej z samego końca pokoju. Wszystko dookoła było przygłuszone, a ona sama czuła się, jakby nic nie chciało wbić się do jej mózgu. Tak po prawdzie, to trochę tak było. Nic nie mogło się do niego przedostać, bo przecież nie przedostawało się też przez uszy.
Kuźma marszczyła brwi i wysilała się, żeby zrozumieć Gabriela, ale ostatecznie… No, coś tam wyniosła z jego przemowy.
Spojrzała na podejrzany napój w plastikowym kubku. Ludzie jedzą frytki z shakiem, to wiedziała. Nie spodziewała się, że znajdzie kogoś, kto pójdzie… o krok dalej. Kilka kroków dalej. Bardziej niż coś smacznego płyn przypominał koktajl, który robi się ludziom na chrzcinach. Nie na tych, jak się leje człowieka wodą święconą, ale coś w stylu wkładania innym głów do kibli. Kuźma słyszała też o wyznawaniu miłości roślinom albo torach przeszkód, ale koktajl też się robiło. I wrzucało się do niego wszystko, co miało się pod ręką. Makaron z zupki chińskiej, żelki, mleko, ogórki, szynkę, sok pomarańczowy, batoniki… Chyba jednak wolała o tym nie myśleć, bo zrobiło jej się niedobrze od samego wyobrażania sobie takiej mieszanki. Oraz tego, jak musi smakować. Już wolałaby wyznawać miłość roślinkom.
Przyjęła chusteczki z niepewnym skinieniem głową i spróbowała wytrzeć twarz i koszulkę z piwa. Gdyby ktoś z rodziców się nią przejmował, to pewnie dostałaby niezły opieprz, wracając do domu i śmierdząc piwem. Na szczęście, nikt się nią na tyle nie przejmował, więc mogła być spokojna.
Nadal czuła, że cała się lepi, ale tego suche chusteczki raczej nie były w stanie załatwić. Kiedyś da radę się umyć, chociaż mawiają, że punki zazwyczaj tego nie robią. Ale Kuźma nie była takim punkiem. Miała nadzieję, że nigdy nie będzie, chyba że z jakiegoś powodu nie będzie miała wody w domu. Zawsze można się myć na basenie prawda?
(Schowała plakietkę in probatio do kieszeni. Może jej nie zgubi. W każdym razie miała to gdzieś).
— Tak! — odkrzyknęła na propozycję Gabriela. Czuła, że w żołądku już ją ciągnie, a propozycja (darmowego) jedzenia była bardzo, bardzo kusząca. Zwłaszcza po tak traumatycznych przeżyciach, jak pierwsze w życiu doświadczenie z pogo.
— Uh, nie ekscytuj się tak. To tylko śmieci z baru — mruknął, chociaż na twarzy Kuźmy nie błysnął nawet cień uśmiechu. To było raczej pożądanie tego jedzenia. Trochę dziwne, ale może jej w domu nie karmią. — Nazywasz się…? — spytał, pchając ją w stronę baru z dłonią na jej plecach. Bo jeszcze znowu się przewróci i co wtedy?
— Kuźma — burknęła. — Ojciec Pavor — dodała, naśladując jego wcześniejszy sposób mówienia.
— Kuź… — urwał. Nie, nie dobije tego dzieciaka i nie powie, że jej imię kojarzy mu się z wulgaryzmem. — Kuźma. Oryginalnie.
Zignorowała go, biorąc ostrożny łyk coli z frytkami i piwem zero.
Skrzywiła się.
Powstrzymała się przed wypluciem.
Ostrożnie przełknęła.
To chyba był odruch wymiotny.
— Ohyda. — Miała ochotę wytrzeć sobie język chusteczkami. — Fuj — dorzuciła, żeby Gabriel na pewno wiedział, że jej nie smakowało.
— To wina nastawienia — rzucił i wyrwał jej z rąk kubek. Skoro nie chciała pić, to on z chęcią zrobi to za nią, nie ma problemu. Kuźma przewróciła oczami i wskazała w menu burgera, którego nazwa brzmiała ,,Świnka Peppa”. O wiele bardziej podobało jej się to niż ,,Bejbioszek”, ,,Trump” i ,,Jajo”.
— Okej — westchnął Gabriel i wygrzebał z kieszeni trochę pieniędzy. Naprawdę dzisiaj zaszalał. — Może będzie zjadliwe.
Burgera podali zaskakująco szybko.
— Biedna Peppa — mruknęła Kuźma, patrząc na coś, co w niczym nie mogło przypominać wesołej świnki z kreskówki. — Chyba przeżyła męki.
— Jedz. Nie zastanawiaj się, co to jest — poradził Gabriel i rzucił okiem na scenę. Nie potrafił ocenić, czy koncert zbliża się ku końcowi, czy wszyscy nadal mają zamiar bawić się przez kolejne cztery godziny. — Jeśli się szybko uwiniesz, to może dasz radę się bić o autograf — rzucił na zachętę (nie mógł pozwolić, żeby jego ciężko zarobione pieniądze się zmarnowały), ale Kuźma chyba wzięła to bardzo na serio. Zaczęła pożerać burgera tak, jakby nie jadła przez cały dzień i co chwilę podnosiła wzrok na scenę, żeby zobaczyć, czy artyści nadal na niej są.
To miał być tylko głupi żart.
On naprawdę nie chciał jej zachęcać do zostania ponownie stratowaną przez spoconych i pijanych mężczyzn.

Gabriel?
────
[701 słów: Kuźma otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz