piątek, 27 grudnia 2024

Od Aye CD Chaita — ,,Pora żebyście się poznali"

Poprzednie opowiadanie

JESIEŃ

Nie lubił festiwali. Dużo ludzi, chaos i krzyczące dzieci. Nigdy nie pasował do takich miejsc i starał się ich unikać; ale wystarczyło jedno ogłoszenie o festynie dla miłośników kolei, by zaraz zjawił się na miejscu.
Z początku nie był zachwycony — pełno dzieci, które biegały pomiędzy dorosłymi i nie słuchały się swoich rodziców, a na dodatek głośna muzyka, przyprawiająca o ból głowy na samym wejściu. Czego innego mógł się jednak spodziewać?
Przekroczył próg wejścia, rozglądając się po dużej hali: w środku rozłożone zostały ogromne makiety, w kątach znajdowały się typowo dziecięce kolejki, którymi można się przejechać, a gdzieś dalej stało coś, czego Aye nie mógł dojrzeć.
Z początku chciał ten dzień spędzić sam ze sobą. Sam na sam z pociągami. Jednak ostatnio życie młodego półboga nie należało do najłatwiejszych — a mówił tak na wszystkie sytuacje, które wymagały od niego socjalizacji oraz spędzenia czasu z kimś, kogo nie znał.
Został zatrzymany przez obcego chłopaka. Prosił w duchu, by okazało się to wszystko pomyłką, ale kiedy przyjrzał się bliżej i spostrzegł te charakterystyczne rumieńce, wiedział, że to zdecydowanie nie jest pomyłka.
— Może się pomyliłeś… — zasugerował, mając nadzieję, że może jednak.
— Przysięgam, że skądś cię kojarzę — nie opuszczał, przyglądając się Aye. — Jakbym cię już wcześniej gdzieś widział.
W Obozie było kilku takich natrętnych półbogów. Upierdliwi, ekstrawertyczni i bez grama wstydu. Zawsze działało to Aye na nerwy — ilekroć próbował spędzić czas sam ze sobą, to któryś z takich roześmianych albo głośnych przygłupów psuło mu cały dzień. I nawet jakby bardzo chciał, to nie mógł udawać, że nie kojarzy syna Iris.
— Zakładam, że z Obozu… — westchnął. — Jesteś synem Iris, prawda?
— O, jak dobrze, czyli jednak się nie pomyliłem. — Uśmiechnął się, a błysk śnieżnobiałych zębów niemal nie oślepił Aye. — Chait. — Wyciągnął otwartą dłoń.
— Aye. — Uścisnął rękę chłopaka, wpatrując się w jego rozbiegane oczy. — Pracujesz tutaj?
Mógł o nic więcej nie pytać i udać, że się spieszy, ale ciekawość wzięła górę. Chłopak wyglądał na zapracowanego i jakby próbował ogarnąć kilka rzeczy jednocześnie; a festiwal, na którym się znajdowali, nie należał do najmniejszych.
— Tak. — Pokiwał głową. — Zaraz mi ktoś pewnie urwie głowę, że rozmawiam, zamiast pracować, ale rozumiesz… zobaczyłem cię w tłumie i musiałem zapytać.
Aye uśmiechnął się krzywo. Syn Hefajstosa zdecydowanie nie poświęcałby pracy na to, by łapać jakiegoś przygłupa w tłumie i pytać, czy jest tą osobą, którą myśli, że jest.
— Nie obrazisz się, jak pójdę skończyć parę rzeczy i za chwilę do ciebie wrócę?
Chait chciał spędzić z nim więcej czasu, niż Aye sobie założył. Na samą myśl o chodzeniu po festiwalu z kimś, kogo dobrze nie znał oraz z kimś, kto za czasów Obozowych działał mu na nerwy, dostał dreszczy.
— Nie, spokojnie…
W duszy zabił siebie już pięć razy. Gdyby mógł wymyślić historyjkę o chorej babci albo…
Chait pobiegł do jednego ze swoich współpracowników i Aye został sam. Uwięziony, bo przecież nie ucieknie, jak sam się zgodził, by poczekać na dzieciaka Iris.
Przystanął przy jednej ze ścian i obserwował grupkę dzieciaków, które próbowały namówić ojca, by ten kupił im po jednej zabawkowej lokomotywie. Z każdą kolejną odmową robiły się coraz głośniejsze i głośniejsze, i głośniejsze…
— Wybacz, że musiałeś czekać. — Aye poczuł prąd przebiegający po plecach. Był tak zajęty, że zapomniał o Obozowym znajomym, na którego czekał. — Udało mi się na chwilę wyrwać.
— Nie wolisz wrócić do pracy? — zapytał, uciekając wzrokiem w stronę makiet. — Pewnie jest dużo do roboty.
— I tak przysługuje mi przerwa. — Wzruszył ramionami. — Chcesz zobaczyć kilka makiet?
Nie mógł odmówić, chociaż miał ten dzień spędzić sam ze sobą. Po prostu pokiwał głową i poszedł za chłopakiem, który zaczął opowiadać mu jedną ze swoich historii życiowych. Gadał przez cały czas. Bez przerwy. Aye już nie wiedział, czy mówi o czymś innym, czy dalej o tym samym.
— …no i teraz tylko chodzę i sprawdzam, czy nikt niczego nie psuje. — Przystanął przy jednej z makiet.
Była solidnie wykonana — praca na pewno kilku osób i na wiele długich godzin. Aye był w szoku, że coś takiego postawili na festiwalu, gdzie przebywają małe dzieci. Chwila nieuwagi, a jakiś rozbiegany dzieciak wpadnie na stolik i wszystko zniszczy.
— Podobno macie tutaj jeszcze większe figurki. — Przesunął palcem po makiecie. — Wiesz, gdzie są?
— No… — Zaśmiał się niezręcznie. — W sumie to wiem…
Przez chwilę Aye czuł od Chaita dyskomfort; jakby chłopak wolał odpowiedzieć dawnemu znajomemu ,,nie, nie wiem, gdzie są, wybacz”, ale nie mógł tego zrobić.
— Chodź za mną. — Skinął głową i poprowadził półboga w stronę dużego pomieszczenia, w którym jak dotąd było najmniej ludzi.
W środku ustawiono duże figurki lokomotyw — zaczynając od starych parowozów, a kończąc na nowszych modelach. Wszystko zrobione zostało z metalowych części i było na tyle duże, by zachwycać, ale też na tyle małe, by móc stanąć obok w celu zrobienia sobie zdjęcia.
Chait stał przy drzwiach, oparty o framugę i uśmiechał się do Aye, który podchodził do każdego modelu po kolei. Nie przeszkadzało mu, że syn Iris nie wszedł z nim do środka — właściwie to poczuł ulgę, bo przez cały ten czas nie był w stanie niczego w spokoju obejrzeć.
Coś jednak było nie tak. Jeden z modeli niespodziewanie osunął się do tyłu i przewrócił na bok z wielkim hukiem. Kilka metalowych elementów odpadło, strasząc kilka dzieciaków obecnych na sali.
Aye spojrzał w stronę drzwi, gdzie stał Chait. Słabo uśmiechał się do znajomego, ale dalej nie ruszył nawet o krok.
— Masz tutaj kogoś, komu możesz to zgłosić? — zapytał, podszedłszy do syna Iris. — To nie powinno tak leżeć. Posypało się wiele drobnych elementów.
— Och, tak… chyba nie.
Aye przewrócił oczyma.
— Jeśli nie masz nikogo, to mogę pomóc w naprawie tego — westchnął. — Fajnie, tylko jeśli byś mi pomógł zamknąć salę.

Chait?
────
[920 słów: Aye otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz