Lotus przez jakiś czas plątała się po obozie, nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić; iść zapytać, czy nie. W dodatku przy tym marzła i trwoniła czas, który przecież można było spędzić dużo lepiej. W końcu stwierdziła, że przecież nikt jej nie zabije. Prawdopodobnie.
Jeszcze chwilę pokręciła się po obozie, tym razem z celem, aż w końcu zatrzymała się przed jednym z legionistów.
— Hej, ty jesteś Quinn, co nie? Nie chcesz mi może pomóc? Bardzo ładnie proszę. Bardzo, bardzo ładnie.
Lotus miała maleńki problem. Niekoniecznie chciała się nim podzielić ze znajomymi, a Quinn wyglądało na takie, co to umie dotrzymać tajemnicy. Albo chociaż nie roznieść jej po obozie, a to samo w sobie jest już dużą zaletą. Plotki w obozie rozchodziły się z prędkością światła i Lotus sama się już o tym bardzo wyraźnie przekonała. Poza tym chciała wybrać Quinn na swojego powiernika również dlatego, że chyba nie cieszyła się zbyt dużą popularnością wśród legionistów. Mogła się domyślać dlaczego, ale przecież to, że ktoś delikatnie zalatuje kiblem, nie znaczy od razu, że musi siedzieć sam. Była pewna, że może się do tego przyzwyczaić.
Lotus chciała czmychnąć do San Francisco. Tylko na parę godzin. Oczywiście już po tym, jak uwinie się z obowiązkami, żeby w razie czego uniknąć większych kłopotów. Zwykle czekała cierpliwie na pozwolenie, ale tym razem zależało jej na czasie. Była niemal pewna, że nie pozwolą jej pójść sobie na wycieczkę przypadkowego dnia, bez ważniejszego powodu i w dodatku z jednodniowym uprzedzeniem. Samo wymknięcie się nie stanowiło większego problemu; Lotus nauczyła się, jak można na jakiś czas sprawnie zniknąć tak, żeby nikt nie zauważył. Problem polegał na tym, że zależało jej na czasie. Być może udałoby jej się wyjść głównym wejściem, ale to była wątpliwa możliwość, poza tym podróż do miasta zajęłaby jej więcej czasu. Więc zdecydowanie lepszą opcją był labirynt. Tyle tylko, że Lotus nie umiała się po nim poruszać. Była w labiryncie raz i wcale nie wspominała tego dobrze, a z tego, co wiedziała, to Quinn często bywała w Obozie Herosów, do którego najłatwiej było dostać się przez labirynt. Dlatego się tutaj znalazła.
Quinn popatrzył na nią raczej nieufnie. Do prośby dołączyła promienny uśmiech, mający zapewnić legionistę, że nie ma złych zamiarów.
— Niby w czym? — zapytało dość defensywnie, krzyżując ramiona na piersi.
Lotus zastanawiała się, czy ją wkurwiła tym, że przerwała mu wykonywanie obowiązków, czy samym tym, że w ogóle się tu pojawiła. Żaden z tych powodów i tak nie umiałby ostudzić jej zapału.
— Dobrze znasz labirynt, dobrze mówię?
— Jedną drogę.
— No, czyli znasz. A chciałobyś mnie może przeprowadzić przez labirynt? Tylko w trochę innym kierunku. — Lotus splotła dłonie za plecami. Starała się wyglądać na najbardziej nieszkodliwą osobę na świecie.
Quin zmarszczył brwi.
— A co ja jestem, kurwa, przewodnik? — prychnęła, lustrując Lotus wzrokiem.
Dziewczyna szybko rozplotła dłonie i uniosła je przed sobą w poddańczym geście.
— Nie, nie, jasne, że nie. Po prostu wiem, że bardzo dobrze znasz labirynt, a to zajebista umiejętność. Której ja nie mam, a bardzo by mi się przydała — powiedziała, starając się lawirować między słowami w ten sposób, żeby namówić Quinn na wycieczkę i jednocześnie go nie namawiać.
Lotus była uparta, i to nawet bardzo. Przy tym często nie umiała zauważyć granicy, po której przekroczeniu stawała się natarczywa. To była cecha dość uporczywa dla rozmówców. Tym razem jednak miała niejasne wrażenie, że jeśli przesadzi, to może na tym ucierpieć jej nos.
— Dokąd w ogóle chcesz iść? — zapytała w końcu Quinn, chociaż wciąż nie wyglądało na zachęcone.
Za to Lotus to pytanie dodało skrzydeł i odrobiny nadziei. Ponownie błysnęła zębami w uśmiechu.
— Do San Francisco. Muszę coś jutro załatwić, a chyba nie do końca mogę i potrzebuję szybkiego transportu. Czyli labiryntu. Sama się zgubię i pewnie mnie coś zeżre. Więc tak się zastanawiałam, czy nie miałbyś może jutro czasu się ze mną przejść? Jakoś ci to wynagrodzę. Obiecuję — wypaliła.
Mogła albo otrzymać pozytywną odpowiedź, albo taką trochę mniej. Wiedziała, że bez kogoś, kto przeprowadzi ją przez labirynt, będzie musiała odwołać całą eskapadę, a nie chciała tego robić. Nie znała też nikogo innego, kto umiałby jej pomóc. Dlatego wciąż uśmiechała się do Quinn z całą pewnością siebie, na jaką było ją teraz stać.
────
[688 słów: Lotus otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz